Nawigacja samochodowa - jaki typ wybrać?
Do nawigacji samochodowych przyzwyczailiśmy się już na tyle mocno, że niektórzy z nas nie wyobrażają sobie podróżowania bez nich. Korzystamy z aplikacji na smartfonach, z oddzielnych urządzeń oraz z systemów GPS wbudowanych fabrycznie w samochodach. Czym różnią się od siebie te rozwiązania i które najlepiej wybrać?
Początki nawigacji samochodowych to przełom lat 80. i 90. Trudno jednak ustalić kto był w tej dziedzinie pierwszy, ponieważ wielu producentów podaje siebie jako pionierów. Początkowo systemy nie wykorzystywały GPS-u. Przykładem takiego rozwiązania była nawigacja Hondy działająca na podstawie odczytów z akcelerometru. Ten analogowy system nosił nazwę Electro Gyrator i swoje początki miał już w 1983 roku. Dostępny dla klientów był po raz pierwszy dopiero 7 lat po rozpoczęciu badań. Trafił on do modelu Legend z 1990 roku.
Jako pierwszych w dziedzinie nawigacji bazujących na sygnale GPS wymieniają siebie firmy Mitsubishi Electric i Pioneer. Urządzenia tego typu po raz pierwszy zostały zastosowane jako fabryczne wyposażenie przez Oldsmobile'a w 1995 roku. Amerykański producent samochodów ochrzcił stosowane przez siebie rozwiązanie GuideStar.
Od tamtych czasów minęły już dwie dekady, więc wiele się zmieniło. Urządzenia wszystkich rodzajów stały się bardziej wygodne w użytkowaniu, są teraz dokładniejsze i lepiej dostosowane do potrzeb kierowców. Na dodatek pod postacią smartfonów na rynku pojawiła się mocna konkurencja dla klasycznych nawigacji. Kierowcy mają więc do wyboru trzy typy rozwiązań, z których każde ma mocne i słabe strony.
W pierwszej kolejności przyjrzyjmy się nawigacjom GPS wbudowanym fabrycznie w samochodach. Ich największą zaletą jest całkowita integracja z pojazdem. Nie potrzebujemy dodatkowego urządzenia ograniczającego widoczność, które trzeba przyczepiać do szyby i zdejmować kiedy zostawiamy auto niepilnowane.
Plusem wynikającym z tej integracji jest też łatwość sterowania systemem nawigacyjnym. Wszystko obsługujemy bowiem przez interfejs systemu multimedialnego, który w większości samochodów wyposażony jest w ekran dotykowy i do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Nawet jeśli takiego rozwiązania nie ma, producenci samochodów dbają o to, by konsola środkowa była na tyle ergonomiczna, że np. wprowadzanie nazwy celu pokrętłem lub kilkoma przyciskami nie jest ani trochę uciążliwe.
Wadą nawigacji wbudowanych fabrycznie jest zbyt rzadkie aktualizowanie map. Za odświeżenie danych musimy zazwyczaj zapłacić od kilkudziesięciu do ponad 100 zł. Niestety, nawet przeprowadzenie takiej aktualizacji nie jest gwarancją posiadania najświeższych danych.
Pozostaje jeszcze kwestia ceny. Ta jest zależna od klasy samochodu i producenta. Najczęściej nawigacja samochodowa w cenniku idzie w parze z kompletnym systemem multimedialnym zawierającym odtwarzacz mp3, Bluetooth, zaawansowany komputer pokładowy, a czasem nawet telemetrię i telewizję.
Jak bardzo mogą różnić się ceny możemy się przekonać porównując tanią Dacię Logan MCV z Volvo V60 z segmentu premium. W rumuńsko-francuskim kompakcie za pakiet Media Nav zawierający radio, odtwarzacz CD i mp3, Bluetooth, złącza USB i Jack, nawigację oraz sterowanie systemem z kierownicy zapłacimy 950 zł. Wszystko to zebrane w prostym, ale dużym ekranie dotykowym.
Z drugiej strony mamy Volvo V60, w którym nawigacja Sensus kosztuje 5240 zł i dostępna jest jedynie, jeśli wybierzemy system multimedialny Sensus Connect (7-calowy wyświetlacz, 8 głośników, odtwarzacz DVD z mp3 i wma, USB, Bluetooth, przeglądarka internetowa, radio internetowe). System ten kosztuje w podstawowych wersjach V60 (Base i Kinetic) 4820 zł. Jeśli wybierzemy znacznie droższe wersje Momentum lub Summum, za Sensus Connect zapłacimy 1660 zł. Na pocieszenie aktualizacje mapy od Volvo dostaniemy za darmo. Taniej będzie kupić ten zestaw z czujnikami parkowania jako cały pakiet Business Connect za 8900 zł. Wciąż jednak jest to duża kwota.
Alternatywą są oddzielne urządzenia nawigacyjne. Nie lubimy tego rozwiązania ze względu na konieczność ciągłego montażu i demontażu oraz ograniczanie widoczności kierowcy. Nie są to jednak wady, które dyskwalifikują nawigacje samochodowe. Obecnie producenci tych urządzeń stosują na tyle wygodne rozwiązania do montowania sprzętu na szybie, że ich mocowanie wykonuje się niemal jednym ruchem.
Ogromną zaletą nawigacji samochodowych tego typu jest ich dokładność. W końcu są to urządzenia stworzone, by prowadzić do celu. Zostały więc zoptymalizowane w wielu kwestiach wyłącznie pod tym względem. Najnowsze nawigacje samochodowe charakteryzują się niezwykle prostą obsługą i przejrzystością wyświetlanych na ekranie danych. Ponieważ są one zaprojektowane przede wszystkim z myślą używania w samochodzie, ich ekrany oraz tryby wyświetlania są dobrane z uwzględnieniem pracy w ostrym słońcu i w nocy. Pomocna jest tu stosowana przez producentów warstwa antyodblaskowa, dzięki której przedstawiane na wyświetlaczach informacje są jeszcze lepiej widoczne.
Ich problemem jest popularyzacja smartfonów z dużymi, kolorowymi wyświetlaczami. Jeszcze do niedawna zaletą nawigacji telefonicznych była doskonała dostępność do aktualnych map, np. dzięki Mapom Google oraz ciągły podgląd bieżącej sytuacji na zaplanowanej trasie. Obecnie jednak producenci nawigacji samochodowych poradzili sobie już z tym problemem i oferują te same usługi w swoich urządzeniach. Na przykład aktualna gama produktów TomToma niemal w całości objęta jest programem dożywotnich aktualizacji map oraz dożywotnią subskrypcją TomTom Traffic. Tutaj do walki próbują dołączyć również producenci samochodów, którzy oferują aktualizacje komunikatów drogowych z wykorzystaniem transmisji danych z telefonów komórkowych.
Problemem może być tu jedynie cena. Nowe TomTom Go kosztują od 649 zł za model Go 40 aż do 1299 zł za Go 5000 z 5-calowym ekranem. To ceny niższe niż w przypadku wielu systemów zintegrowanych w samochodach, ale wciąż większe niż bezpłatne aplikacje na smartfony, które posiada już niemal każdy. Dlaczego w takim razie samodzielne nawigacje samochodowe wciąż tak dobrze się sprzedają?
Ich sekretem jest wada konkurencyjnego rozwiązania. Nawet jeśli zainstalujemy darmową aplikację na telefonie i tak będziemy musieli płacić za jej użytkowanie. Do ich działania jest bowiem niezbędna transmisja danych. Nie wydamy na to co prawda majątku, jeśli jeździmy niedużo, jednak wystarczy jedna wycieczka za granicę, by przez roaming przekonać się, że np. korzystanie z Map Google jest bezpłatne tylko z pozoru.
Rozwiązaniem, które również znalazło na przestrzeni lat wielu zwolenników, jest korzystanie z pełnej nawigacji na smartfonie. Są to aplikacje zawierające kompletne mapy. Nie wymagają więc połączenia z siecią, żeby prowadzić nas do celu. Tutaj jednak musimy rozstać się z myślą o bezpłatnym nawigowaniu. Jednym z flagowych produktów na polskim rynku jest w tej dziedzinie AutoMapa. Roczna subskrypcja map Polski kosztuje w tym przypadku 79, a Europy 149 zł. Możemy też wykupić subskrypcję na krótszy czas, np. obejmujący jedynie wakacyjny wyjazd. To dobra propozycja dla osób, które na co dzień nie korzystają z nawigacji, ale raz na np. pół roku jest im ona niezbędna by dotrzeć do dalszego celu. 7-dniowa subskrypcja map Polski kosztuje 9,99, a Europy 16,99 zł.
Wśród płatnych rozwiązań nie brakuje też zagranicznych propozycji, takich jak nawigacja firmy Sygic. Tu mamy do dyspozycji wiele map, w tym kompletna mapa świata za 125,99 dol. (obecnie w promocji 69,99 dol.) oraz różne mniejsze pakiety takie jak Europa Zachodnia za 55,99 dol. (w promocji 38,99 dol.). Dużą zaletą aplikacji Sygica jest dożywotnia licencja oraz darmowe aktualizacje map, fotoradarów i punktów POI.
Odpowiedź na pytanie „co wybrać?” będzie więc inna w przypadku każdego kierowcy. Inna będzie także argumentacja tej odpowiedzi. Spór można by pozostawić nierozstrzygnięty, jednak obiektywnie oceniając najbardziej uniwersalnym, bo spełniającym wymagania największej grupy kierowców rozwiązaniem są oddzielne urządzenia nawigacyjne.
Tekst powstał we współpracy z