Test OnePlusa 11. Kilka kroków do przodu, kilka kroków do tyłu
OnePlus 11 to kolejny flagowiec tej marki, o którym nie można obiektywnie powiedzieć, że jest lepszy od swoich poprzedników. Niekoniecznie jest jednak gorszy. Jest po prostu inny.
23.02.2023 | aktual.: 27.02.2023 01:45
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
OnePlus 11 to w ogólnym rozrachunku bardzo udany smartfon, którego mogę polecić przede wszystkim osobom rozglądającym się za pierwszym flagowcem. Mam jednak ogromny problem z jego... nazwą.
Rynek przyzwyczaił nas do tego, że numerek niesie jakąś deklarację jakościową. Smartfon z 11 w nazwie powinien być nowszy i lepszy od tego z numerem 10. A na pewno lepszy od tego z numerem 9.
OnePlus rozwija jednak swoje portfolio w sposób absolutnie chaotyczny i nieprzewidywalny. Co roku trochę rzeczy dodaje, trochę zabiera i nowy model gotowy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Taka polityka prowadzi do absurdalnej sytuacji, gdy z grona potencjalnych klientów wykreślani są w największym stopniu... fani marki. Bo jeśli używałeś dotychczas OnePlusa 10T, 10 Pro, 9 Pro, 9 czy nawet jeszcze starszych modeli, nie masz gwarancji, że nowy flagowiec - od którego należałoby przecież oczekiwać bycia w każdym calu lepszym - spełni twoje wymagania.
Moim ulubionym smartfonem tej marki wciąż jest OnePlus 9 Pro, który do dziś pozostaje urządzeniem absolutnie fantastycznym i kompletnym. Dlatego boli mnie, gdy widzę jak OnePlus 11 - mimo kilku naprawdę mocnych cech - pod wieloma względami mu ustępuje. Ale po kolei.
Na pewno mocnym atutem OnePlusa 11 jest szybkość działania
Oczkiem w głowie tegoż producenta zawsze była wydajność i nie inaczej jest w tym przypadku. Choć dotyczy to głównie wersji 256 GB, która jako jedyna ma nowy typ pamięci UFS 4.0 i aż 16 GB pamięci RAM.
Potężny Snapdragon 8 Gen 2 został perfekcyjnie okiełznany przez oprogramowanie. OnePlus 11 reaguje na wszystkie polecenia błyskawicznie i chyba ani razu nie przyłapałem go na zgubieniu klatek animacji. A jeśli nawet, to ich wysoka prędkość zgrabnie to maskuje.
Mobilni gracze także będą zachwyceni, bo smartfon jest nafaszerowany funkcjami stworzonymi stricte dla nich. Za pomocą kilku kliknięć można choćby zamrozić procesy w tle, by cała para poszła w utrzymanie wysokiej liczby klatek na sekundę przy najwyższych ustawieniach graficznych. I faktycznie OnePlus 11 dzielnie znosi choćby dłuższe katowanie w Call of Duty.
Z prędkością wykonywania poleceń trochę kontrastuje oprogramowanie, które niepotrzebnie komplikuje proces wydawania poleceń. Nawet proste czynności jak pomniejszanie okna aplikacji - które na smartfonach konkurencji robi się jednym ruchem palca - na OnePlusie 11 wymagają kilku kliknięć.
Szybkie ładowanie OnePlusa 11 robi robotę, ale bateria ma też swoje braki
W kontekście szybkości, lokomotywą marketingową tego modelu jest także 100-watowe ładowanie.
W moim przypadku proces ładowania przebiegł tak:
- 5 minut - 1-28 proc.
- 10 minut - 1-52 proc.
- 15 minut - 1-73 proc.
- 28 minut - 1-100 proc.
Niespełna pół godziny do pełna to wynik nieocierający się o rekord świata (pojedyncze smartfony schodzą już poniżej 10 minut), ale w dalszym ciągu bardzo dobry. Na pewno OnePlus 11 deklasuje pod tym względem jakąkolwiek konkurencję ze strony Apple'a czy Samsunga.
Wielkim minusem jest jednak brak bezprzewodowego ładowania, które było obecne w generacjach 8, 9 i 10. OnePlus wciąż sprzedaje nawet specjalną indukcyjną ładowarkę 50 W, która jest kompatybilna z czterema telefonami marki, ale na liście brakuje tego najnowszego i - teoretycznie - najlepszego.
Ten brak konsekwencji w rozwoju linii produktowej jest dość problematyczny. Nietrudno bowiem wyobrazić sobie kogoś, kto w 2021 roku kupił OnePlusa 9 Pro i oficjalne akcesorium, po 2 latach chce się przesiąść na nowszy model, ale jedna z kluczowych funkcji nie jest już wspierana.
A jak spisuje się sama bateria OnePlusa 11? 5000 mAh to najwięcej w historii marki i faktycznie smartfon wykręca solidne wyniki, dobijając u mnie do 7-8 godzin na ekranie po Wi-Fi w ciągu doby. Widać jednak, że duży nacisk położono na szybkość działania, bo Samsung Galaxy S23 Ultra z akumulatorem o identycznej pojemności wykręca z łatwością 2-3 godziny więcej.
W aparacie OnePlusa 11 również trochę poprawiono, a trochę popsuto
OnePlus 11 został uzbrojony w:
- aparat główny 50 Mpix (1/1,56 cala) z optyczną stabilizacją obrazu i przysłoną f/1,8;
- aparat 48 Mpix (1/2 cala) z obiektywem ultraszerokokątnym, trybem makro i przysłoną f/2,2;
- aparat 32 Mpix (1/2,74 cala) z teleobiektywem 2x, optyczną stabilizacją obrazu i przysłoną f/2,0.
Kompromisy widać już na papierze, bo OnePlus 11 ma sporo mniejszą matrycę aparatu głównego niż dwie wcześniejsze generacje. Na szczęście sama jakość zdjęć tego nie odzwierciedla, bo smartfon radzi sobie zarówno w dobrych, jak i ekstremalnie słabych warunkach oświetleniowych.
Od 2021 roku OnePlus chwali się, że za kalibrację kolorów odpowiada Hasselblad, ale po raz pierwszy czuję, że ktoś naprawdę się postarał. "Jedenastka" uwiecznia wyjątkowo naturalne i nieprzesycone kolory, choć ma trudności z zachowaniem spójności barwowej na zdjęciach z różnych obiektywów. Szczególnie teleobiektyw lubi skręcać w chłodniejsze barwy.
Z jakiegoś powodu producent zredukował także przybliżenie teleobiektywu z 3,3x do 2x. Na szczęście jest to częściowo rekompensowane przez wyższą rozdzielczość i oprogramowania wygładzającego, bo choć OnePlus 11 nie ma najlepszego zoomu pod słońcem, to mimo wszystko wypada przyzwoicie.
Teleobiektyw wykorzystywany jest jednak głównie do robienia portretów i zoomowania w dobrych warunkach oświetleniowych. Podczas fotografowania w nocy (nawet dobrze oświetlonych budynków), OnePlus 11 ANI RAZU nie przełączył się u mnie na teleobiektyw, zamiast tego stosując zoom cyfrowy z aparatu głównego.
Kolejna dość nieoczekiwana zmiana dotyczy obiektywu ultraszerokokątnego. Ten w ubiegłorocznym OnePlusie 10 Pro miał rekordowy kąt widzenia 150 stopni, ale w nowym modelu został on po cichu zredukowany do 115 stopni. W zamian przywrócony został nieobecny w "dziesiątce" tryb makro, a jakość ultraszerokich zdjęć nocnych uległa poprawie.
Wspominałem już kiedyś, że uwielbiam OnePlusa 9 Pro za unikatową funkcję nagrywania filmów 4K w 120 kl./s. Do dziś niewiele telefonów daje porównywalną jakość slow-motion. Niestety dotyczy to także OnePlusa 11, w którym 4K można nagrywać jedynie w 60 kl./s.
Choć jakość zdjęć z nowego flagowca jest bardzo dobra, mierzi mnie dziwna mieszanka usprawnień i kroków wstecz względem poprzedników. Gdybym miał zabrać na fotograficzną wycieczkę OnePlusa 9 Pro, 10 Pro lub 11, bez wahania wziąłbym któryś ze starszych modeli, bo te w ogólnym rozrachunku dają większe możliwości i wyższą elastyczność.
Multimedia w OnePlusie 11 dają radę
Ekran AMOLED o rozdzielczości 1440p i odświeżaniu 120 Hz jest znakomity. Wyświetlane na nim kolory są piękne, a maksymalna jasność na tyle wysoka, by zapewnić dobry komfort obsługi nawet w słoneczne dni.
Głośniki stereo także są przyzwoite, choć zdecydowanie nie jest to najlepiej grający smartfon świata. OnePlus 11 gra głównie średnimi tonami. Na tle topowych samsungów czy iPhone'ów w uszy rzuca się mała głębia basu.
OnePlus 11 ma genialny silnik wibracyjny
OnePlus 11 został uzbrojony w nowy silnik haptyczny, który naprawdę może zachwycić. Producent jest z niego tak dumny, że po pierwszym wejściu do ustawień użytkownika wita krótkie demo. Animacjom z pokrętłami i suwakami towarzyszą wrażenia dotykowe, które świetnie odzwierciedlają to, co dzieje się na ekranie.
Możliwości silnika wibracyjnego są także solidnie wykorzystywane w interfejsie, bo OnePlus 11 zaskakująco wiernie imituje pracę wirtualnych trybików i suwaków. Zabrakło mi jedynie lepszej wibracji towarzyszącej skanowaniu palca; smartfony Xiaomi dają wrażenie zatapiania palca w wyświetlaczu, podczas gdy OnePlus zadowolił się pojedynczym stuknięciem.
Fajne jest to, że OnePlus 11 pozwala zdefiniować w ustawieniach nie tylko siłę, ale rodzaj generowanych wibracji. Nie da się tego opisać słowami, ale do wyboru są dwa zupełnie różne typy "kopnięć".
OnePlus 11 może się podobać, choć trochę brakuje tu dbałości o detale
Wygląd to oczywiście kwestia gustu, ale o ile OnePlus 10 Pro i 10T nie podobały mi się kompletnie, tak "jedenastkę" uważam za całkiem ładną. Sama wymiana kwadratowej wysepki z aparatami na okrągłą zrobiła robotę.
W czarnej wersji kolorystycznej obudowa ma matowe i niebrudzące się wykończenie, a mocno opływowe kształty zapewniają dobrą ergonomię. Powrócił też nieobecny w 10T suwak alertów, który jest piekielnie praktyczny, pozwalając na wyciszenie dzwonka bez konieczności grzebania w ustawieniach.
Jako że mówimy o telefonie za ponad 4000 zł - od którego można chyba wymagać więcej - trochę zabrakło mi większego przywiązania do detali. W oczy rzuciło mi się dość nieestetyczne odseparowanie wysepki z aparatami od metalowej ramy. Aż prosi się o to, by był to jeden kawałek metalu.
Jest to jednak szczegół, na który zapewne nie każdy zwróci uwagę. A na pewno nie ci, którzy zamierzają używać OnePlusa 11 w pokrowcu.
Mimo kompromisów, OnePlus 11 broni się konkurencyjną ceną
Jeśli to prawda, że "kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera", to OnePlus ma zagwarantowane miejsce w jego najmroczniejszych czeluściach. Rozumiem jednak z czego wzięły się takie, a nie inne decyzje.
Przy aktualnej inflacji klienci są już przyzwyczajani do tego, że nowe smartfony są znacznie droższe od poprzedników, a za flagowca z topowym wyposażeniem trzeba wydać przynajmniej 5000-6000 zł.
Tymczasem OnePlus 11 startuje z poziomu 4199 zł, co - jak na jego specyfikację - stanowi mocno konkurencyjną ofertą. I co w dzisiejszych czasach jest niesłychane, nowy model kosztuje nawet mniej niż OnePlus 10 Pro przed rokiem.
Gdy konkurencja podnosi ceny nawet o 4-cyfrowe kwoty, OnePlus ceny obniża, ale szuka kompromisów gdzie tylko się ta. Jest w tym jakaś logika, ale jednocześnie strategia kilku kroków do przodu i kilku do tyłu czyni z OnePlusa 11 słabego kandydata na przesiadkę z jakiegoś starszego telefonu tej marki.
OnePlus 11 to moim zdaniem dobry materiał na pierwszego flagowca w życiu. Lub/i rozpoczęcie przygody z telefonami tej marki. Przesiadkę z 10 Pro, 9 Pro czy 8 Pro radzę mocno rozważyć, bo nowy flagowiec daje sporo nowego, ale też sporo zabiera.
Specyfikacja OnePlusa 11:
- ekran AMOLED 6,7 cala o rozdzielczości 3216 x 1440 (526 ppi) i zmiennym odświeżaniu 1-120 Hz;
- głośniki stereo;
- Snapdragon 8 Gen 2;
- 8 lub 16 GB pamięci RAM;
- 128 (UFS 3.1) lub 256 GB (UFS 4.0) pamięci na dane;
- aparat główny 50 Mpix (1/1,56 cala) z optyczną stabilizacją obrazu i przysłoną f/1,8;
- aparat 48 Mpix (1/2 cala) z obiektywem ultraszerokokątnym, trybem makro i przysłoną f/2,2;
- aparat 32 Mpix (1/2,74 cala) z teleobiektywem 2x, optyczną stabilizacją obrazu i przysłoną f/2,0;
- aparat przedni 16 Mpix z przysłoną f/2,4;
- 5G; Wi-Fi 7, Bluetooth 5.3, NFC i eSIM;
- optyczny czytnik linii papilarnych w ekranie;
- bateria 5000 mAh z szybkim ładowaniem 100 W;
- wymiary 163,1 x 74,1 x 8,53 mm;
- waga 205 g;
- Android 13 z nakładką OxygenOS 13.
Miron Nurski, redaktor prowadzący Komórkomanii