Operatorzy mają problem z 5G. Twierdzą, że potrzebujemy sieci nowej generacji, by zagrać w "Angry Birds"
Rovio, studio odpowiedzialne za popularną serię "Angry Birds", uruchomiło z Vodafone'em nową usługę grania w chmurze o nazwie Hatch. Problem w tym, że ta nie ma sensu i pokazuje, jak duże problemy mają obecnie operatorzy z promocją 5G.
04.07.2019 | aktual.: 07.07.2019 17:21
Nie tylko ja uważam, że granie w chmurze to przyszłość, więc nic dziwnego, że w ostatnich miesiącach własne usługi tego typu uruchamiają kolejni - nomen omen - gracze. Po Google'u i Microsofcie przyszła pora na fińskie Rovio.
Hatch startuje w Wielkiej Brytanii. Pozwoli grać w chmurze użytkownikom sieci 5G
Usługa została uruchomiona we współpracy z operatorem Vodafone, który właśnie odpalił w UK własną sieć 5G. Dostępna jest ona w Londynie, Bristolu, Liverpoolu, Manchesterze, Glasgow, Cardiff oraz Birmingham.
Operator postanowił wykorzystać walory 5G (przede wszystkim niskie opóźnienia w transmisji danych) i - w ramach współpracy z Rovio - przygotował dla swoich klientów usługę cloud-gamingową.
Miesięczny abonament usługi Hatch został wyceniony na 6,99 funta, czyli równowartość 33 zł. Abonenci sieci będą jednak mogli skorzystać z 3-miesięcznego okresu próbnego.
Zanim zaczniecie pytać "kiedy w Polsce?" (czego na razie nie wiadomo), musicie wiedzieć o jednym "drobnym" szczególe.
Hatch pozwala grać wyłącznie w... gry mobilne
Tak, serio. Hatch to usługa chmurowa dająca na telefonie dostęp do gier, w które i tak można grać na telefonie. Twórcy oferują bibliotekę ponad 100 tytułów, z których wymieniają przede wszystkim "Angry Birds", "Monument Valley", "Beach Buggy Racing" oraz "Crashlands".
Owszem, Hatch ma także kusić klientów grami na wyłączność, ale pchanie ich w chmurę to sztuka dla sztuki. Nie ma co oczekiwać niczego, z czym wydajnościowo nie poradziłby sobie przeciętny smartfon.
Przecież to przeczy całej idei grania w chmurze
W przypadku usług chmurowych wszystkie obliczenia wykonywane są zdalnie na serwerach, a do telefonu na bieżąco przesyłany jest jedynie obraz. Pozwala to na mobilne ogrywanie gier, z którymi dzisiejsze smartfony nie dałyby sobie rady. Dużych tytułów AAA, pokroju "Wiedźmina 3" czy "Red Dead Redamtion II". Na maksymalnych ustawieniach graficznych, o ile tylko serwer i łącze na to pozwolą.
Streamowanie "Angry Birds" przez 5G to totalny przerost formy nad treścią. To tak jakby otworzyć restaurację, przy której mogą parkować wyłącznie autonomiczne samochody.
Nie kupuję argumentacji twórców usługi
"Hatch pozwala graczom na natychmiastowe granie bez pobierania, aktualizacji, reklam oraz dodatkowych płatności" - wyliczają twórcy. Rozłóżmy te argumenty na czynniki pierwsze.
"Bez pobierania i aktualizacji"
Byłaby to jakaś tam zaleta, gdyby nie chodziło o usługę działającą w sieci 5G, która pozwala na pobieranie danych z zawrotną prędkością. Nie sądzę, by w zasięgu 5G pobranie którejkolwiek z dostępnych gier trwało dłużej niż kilka(naście) sekund. Jasne, 0 sekund jest lepsze niż kilkanaście sekund, ale w mojej ocenie nie jest to na tyle duża zaleta, by pchać się w abonamenty i chmurę.
Oczywiście brak konieczności instalacji oznacza też więcej wolnego miejsca w pamięci telefonu, ale znów - mówimy o telefonach z 5G, które są obecnie drogie i mają pamięć liczoną w setkach gigabajtów.
"Bez reklam i dodatkowych płatności"
Taki argument pada z ust twórców "Angry Birds". Gry, która miała gigantyczny wspływ na obraz dzisiejszego rynku gier mobilnych i popularyzację mikropłatności. Cóż, tak oto Rovio bohatersko walczy z problemami, które samo stworzyło.
Abstrahując już jednak od tego. Czy naprawdę potrzeba chmury i 5G, by dać graczom dostęp do gier bez reklam i mikrotransakcji? Czy ta setka gier premium nie mogłaby być dostępna po prostu do pobrania w ramach miesięcznego abonamentu? Przecież w dokładnie taki sposób działać będzie platforma Apple Arcade.
Prawdziwego powodu uruchomienia usługi Hatch się domyślam. Operatorzy mają problem z 5G
Widzicie - 5G to sieć o olbrzymim potencjalne. Sęk jednak w tym, że ten potencjał zacznie być wykorzystywany w odległej przyszłości i w dodatku często w sposób niezauważalny dla konsumentów. Autonomiczne i inteligentne zarządzanie ruchem drogowym w miastach przyszłości. Operacje przeprowadzane przez roboty kontrolowane przez lekarzy znajdujących się na końcu świata. To wszystko dopiero przed nami.
Operatorzy mają więc wyraźny problem w zakomunikowaniu zalet 5G tu i teraz. Sam szybki internet to za mało. Trzeba dać klientom coś namacalnego. Coś, dzięki czemu będą chcieli przejść do sieci nowej generacji.
I mamy już pierwsze efekty takiego podejścia. Oto Vodafone wmawia Brytyjczykom, że potrzebują 5G, by zagrać w "Angry Birds".