Najtańszy smartfon z mikroskopem. Takie zdjęcia robi OPPO Reno 7
OPPO Reno 7 ma aparat, który wyróżnia go z tłumu. Jest to jednak okupione kilkoma mniejszymi i większymi kompromisami.
27.05.2022 | aktual.: 27.05.2022 17:36
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
OPPO Reno 7 startuje z poziomu 1599 zł. W tej cenie smartfony zwyczajowo robione są na jedno kopyto i mało który wyróżnia się czymś ponadprogramowym. Dlatego miłą odskocznią jest testowanie telefonu z wbudowanym aparatem mikroskopowym.
To przy okazji najtańszy i jeden z nielicznych smartfonów z takim dodatkiem. Następny w kolejce jest realme GT 2 Pro kosztujący aż 3499 zł.
Ważna uwaga: OPPO Reno 7 nie można mylić z OPPO Reno 7 5G. To dwa zupełnie różne smartfony.
OPPO Reno 7: takie zdjęcia robi jego mikroskop
Dodatkowy aparat OPPO Reno 7 potrafi robić zdjęcia z ekstremalnie niewielkiej odległości. Producent deklaruje, że obiekty wyświetlone na ekranie smartfonu są 15 razy większe niż w rzeczywistości. Lub 30-krotne, jeśli skorzysta się z zoomu cyfrowego, ale wówczas szczegółowość drastycznie spada.
Zdjęcia robione są w kwadratowych proporcjach, a ich rozdzielczość to 1200 x 1200. Nie jest to wartość imponująca, ale wystarczająca, by wypełnić szerokość ekranu telefonu. A że mamy do czynienia z fotografią makro, dalsze kadrowanie zdjęć nie zawsze miałoby sens.
Niżej kilka przykładów zdjęć makro z OPPO Reno 7.
Krawędź gąbki:
Krawędź ręcznika papierowego:
Kryształki cukru:
Tarcza zegarka:
Moneta:
Moje oszczędności:
Drewniany blat:
Ciekawym usprawnieniem jest to, że na wizjer można nałożyć wirtualną miarkę, dzięki czemu da się określić dokładne wymiary fotografowanych obiektów.
Ogólnie mikroskop co całkiem fajny bajer. OPPO Reno 7 jest w stanie zrobić zdjęcia, jakich konkurencyjne smartfony nie zrobią, a w skali makro praktycznie wszystko wygląda ciekawie.
Sama jakość fotografii jest jednak gorsza niż we wspomnianym realme GT 2 Pro. Mam przy tym wrażenie, że nie jest to kwestia aparatu samego w sobie, ale doświetlenia.
OPPO Reno 7 w trybie makro wykorzystuje pierścień LED, który otacza jego obiektyw. Rozwiązanie to trafiło także do pozostałych reprezentantów serii, gdzie pełni głównie funkcję diody powiadomień oraz ozdoby. Jedynie tym modelu robi także za diodę doświetlającą w trybie makro, ale widać, że pierwotnie pierścień nie został zaprojektowane do tego celu.
Światło jest rozprowadzane równomiernie, ale jest bardzo delikatne i mam wrażenie, że czasem niewystarczające, by porządnie oświetlić obiekt znajdujący się nawet milimetr pod obiektywem. Zaś tło znajdujące się za fotografowanym obiektem zazwyczaj jest zaszumiane.
Oczywiście fajnie taki aparat mieć, ale niewiele brakowało i byłoby lepiej. Wystarczyło użyć - podobnie jak w realme GT 2 Pro - dwóch standardowych diod doświetlających.
Aparat główny OPPO Reno 7 jest OK, ale nie wybitny
OPPO Reno 7 uzbrojony jest w aparat 64 Mpix (1/2 cala) z przysłoną f/1,7. Nie są to parametry marzeń, bo konkurencyjne modele jak realme 9 Pro+ czy nawet ubiegłoroczny Samsung Galaxy A52 mają większe matryce i optyczną stabilizację obrazu.
Mimo wszystko smartfon OPPO w dzień potrafi zrobić bardzo ładne zdjęcie. Algorytmy tej marki lubią podsycać kolory, ale w połączeniu z prawidłowo dobranym balansem bieli te nie rażą, lecz cieszą oko. Szczegółowość jest bardzo dobra, więc i cyfrowy zoom spisuje się OK.
Gorzej Reno 7 radzi sobie w nocy. Gdy fotografuje się np. mocno oświetlone budynki, tryb nocny potrafi zniwelować przepalenia i wydobyć nieco szczegółów z cienia. W mroku aparat wypada jednak blado, rejestrując mniej niż widzą moje oczy. Wspomniany już realme 9 Pro+ jest aktualnie nawet nieco tańszy, a w nocy wymiata.
Szkoda też, że OPPO Reno 7 nie ma obiektywu ultraszerokokątnego, który w tej klasie cenowej jest jednak standardem. Z jednej strony użytkownik dostaje więc do dyspozycji aparat, którego inne smartfony nie mają (mikroskop), ale z drugiej nie dostaje tego, który praktycznie wszystkie inne mają.
Na swojej stronie produktowej OPPO chwali się trybem portretowym w aparacie selfie, który wspierany jest przez HDR. Ma to pozwolić na robienie zdjęć nawet wtedy, gdy w tle znajduje się mocne źródło światła.
Aparat do selfie faktycznie stosuje HDR, który niweluje nawet ekstremalne przepalenia, ale działanie algorytmów bywa bardzo agresywne. Bardziej niż w innych telefonach, które miałem pod ręką.
OPPO Reno 7 to smartfon ciekawy, ale brakuje mi w nim konsekwencji
Wspomniałem już wcześniej, że OPPO Reno 7 z jednej strony kusi mikroskopem, a z drugiej rozczarowuje brakiem obiektywu ultraszerokokątnego. I takie "coś za coś" dotyczy niemal wszystkich cech tego modelu.
90-hercowy ekran AMOLED jest piękny i zachęca do oglądania filmów czy grania w gry. Frajdę częściowo psuje jednak monofoniczny głośnik, który gra przyjemnie i głęboko, ale brak dźwięku wydobywającego się z obu stron wyświetlacza może przeszkadzać.
OPPO Reno 7 ma aż 8 GB RAM-u w standardzie, podczas gdy większość producentów startuje w tej cenie startuje z poziomu 6 GB. Spora ilość pamięci operacyjnej zapewnia sprawny multitasking, ale już Snapdragon 680 to czip, którego oczekiwałoby się raczej od smartfonu za 1100-1300, a nie 1600 zł. W tej cenie można już upolować telefon z procesorem o znacznie wyższej wydajności.
Wzornictwo OPPO Reno 7 bardzo mi się podoba. Rama jest plastikowa, ale ociosana i matowa, więc dodaje elegancji. Tył pokryto syntetyczną skórą, która jest przyjemna w dotyku i świetnie wygląda. Wrażenia z obcowania z telefonem psują jednak tandetne, bzyczące wibracje, rodem z budżetowców.
Bateria 4500 mAh spisuje się OK, zapewniając ok. 6-8 godzin na ekranie i dwie doby średnio intensywnego użytkowania. Maksymalna moc ładowania to jednak niewyśrubowane 33 W, a konkurencyjne chińczyki za podobne pieniądze zazwyczaj celują już w 65 W.
W tej klasie cenowej rozczarowywać może też brak łączności 5G.
Czy warto więc kupić OPPO Reno 7?
Żałuję, że w OPPO Reno 7 praktycznie żaden aspekt nie został konsekwentnie dopieszczony. Ani aparat, ani multimedia, ani wydajność, ani bateria, ani design. Praktycznie każdy mocny atut pociąga za sobą jakąś wadę.
Na pewno cieszę się jednak, że taki smartfon trafił na rynek. Miło jest zobaczyć w średnim segmencie coś, co wyróżnia się z tłumu wizualnie i funkcjonalnie. Choć więc nie nazwałbym OPPO Reno 7 najbardziej opłacalnym smartfonem do 1600 zł (moim faworytem niezmiennie pozostaje realme 9 Pro+), zapewne znajdzie swoich zwolenników.
Zobacz również:
Miron Nurski, redaktor prowadzący Komórkomanii