10 nocy z pikoprojektorem Philips PicoPix 3614 [recenzja]
Z pikoprojektorem Philips PicoPix 3614 spędziłem 10 nocy. Dlaczego nie dni? Tego dowiecie się z poniższej recenzji.
03.07.2015 | aktual.: 03.07.2015 17:02
Noc 1 - A miał być spokojny i cichy wieczór...
Odebrałem przesyłkę. Paczka była zaskakująco duża, ale na szczęście okazało się, że głównie za sprawą wypełniaczy i folii bąbelkowej. Gdy otworzyłem właściwe opakowanie, moim oczom ukazało się prawdziwe maleństwo, mieszczące się w dłoni, a na dodatek całkiem lekkie. Pozytywnie zaskoczyła mnie także obecność praktycznego futerału, który na pewno przyda się jak będę chciał zabrać urządzenie w plener. Podłączyłem projektor do prądu i od razu uruchomiłem. Wszystko to działo się w cichy i spokojny wieczór. Cichy do czasu...
Projektor jest niezwykle głośny i według mnie to po prostu przesada. Słychać go w całym domu i jest dużo głośniejszy od mojego bardzo wydajnego komputera przy renderowaniu filmów. Dodatkowo częstotliwość i charakter szumu jest bardzo drażniący i nieprzyjemny. Wydaje mi się, że to za sprawą wiatraczka, który musi mieć bardzo małą średnicę, a co za tym idzie wysokie prędkości obrotowe.
Gdy jednak zgasiłem światło i ustawiłem ostrość obrazu, zaniemówiłem. Po pierwsze, kolory interfejsu wydają się bardzo naturalne i przyjemne dla oka, a po drugie, w nocy nawet jasność ustawiona na 5 w dziewięciostopniowej skali wydaje się w zupełności wystarczająca. Niestety, moje marzenie o 120 calowym ekranie we własnym pokoju szybko legły w gruzach. Okazuje się, że potrzeba naprawdę dużej odległości od ściany, aby uzyskać obraz o przyzwoitej przekątnej. W salonie z 4 metrów udało się uzyskać może z 90 cali. Trudno, idę spać.
Noc 2 - Cud technologii z przestarzałą technologią
Na testy tej niezwykłej zabawki poczekałem znów do wieczora. Postanowiłem pobawić się trochę samym projektorem, bez podłączania żadnych zewnętrznych źródeł. Zapomniałem wczoraj wspomnieć, że pozytywnie zaskoczyła mnie obecność dotykowego gładzika na górnej części obudowy. W końcu korzystanie z urządzeń tego typu nie będzie udręką! Niestety dzisiaj już mogę powiedzieć, że zalety tego rozwiązania kończą się na tym, że... jest. Dotyk raz działa, raz nie. Dodatkowo, jak dziwnie by to nie brzmiało, działał tylko pod niektórymi kątami palca i przy odpowiedniej sile. Dobrze, że producent zamontował chociaż specjalne suwaki do przewijania treści w pionie i poziomie, ale one niestety też działają dosyć opornie. Uważam, że odpowiednio umiejscowione przyciski sprawdziłyby się lepiej.
Główny ekran interfejsu jest prosty i przejrzysty. Są tam różne "aplikacje" takie jak na przykład filmy, zdjęcia czy muzyka. Są też ustawienia i... "Android". Niestety jego wersja to jakaś totalna prehistoria - po prostu ubiegła epoka. W każdym razie, po kliknięciu w ikonkę "Android" otwiera się podsystem z siatką aplikacji. Mamy YouTube'a, przeglądarkę, tradycyjne ustawienia i kilka preinstalowanych odtwarzaczy wideo. Po wejściu w dowolny program (co nie jest takie łatwe przez wspomniany gładzik) wszystko się tnie. Philips musiał zaoszczędzić na procesorze, gdyż wszystko działa wolno i ociężale. Dodatkowo co chwilę włącza się komunikat o niezgodnym certyfikacie i pytaniem czy chcemy kontynuować - czasami 3 razy pod rząd, więc trzeba się naklikać.
Wbudowany YouTube działa w sposób dla mnie niezrozumiały. Gdy uruchomię film, system każe mi wybrać jakiego programu chcę użyć (MXPlayer, KLP, i systemowy odtwarzacz). Po wyborze, pojawia się ekran z licznikiem procentowym, który sugerowałby, że film jest pobierany, a potem w odtwarzaczu uruchamiany. Zresztą nie wnikam. Najlepsze jest to, że gdy wyszukałem nowy film i go uruchomiłem, to włączał i odtwarzał się ten, od którego zaczynałem swoją przygodę z wbudowanym YouTube'em. Jeden film, reset i kolejny film? Spoko. Korzystanie z wbudowanego Androida na tym urządzeniu to po prostu pomyłka.
Noc 3 - "Whiplash", czyli świetny film, który rozwiał wszelkie wątpliwości
Ten wieczór zaliczam do bardzo udanych. Niestety tylko z powodu faktu, że dramat muzyczny "Whiplash" jest dla mnie filmem wybitnym. Projektor zawiódł, choć nie do końca...
Nadal bawimy się w niepodłączanie niczego zewnętrznego. Film zgrałem do pamięci wewnętrznej urządzenia (dostępne około 2,5 GB) wraz z polskimi napisami. Niestety materiału nie znalazłem w folderze "Filmy" do którego wszystko wrzuciłem. Spróbowałem ponownie do innego folderu - również projektor nic nie wykrywał. Wszedłem więc w "Androida", wybrałem jeden z preinstalowanych odtwarzaczy i nagle się okazało, że jest tam mój film w liczbie sztuk 2.
Przekątna około 90 cali i moje głośniki w systemie 5.1 wywołały u mnie jedyną słuszną reakcje - WOOW! Nie dość, że jasność w tych warunkach jest perfekcyjna, to jeszcze kolory sprawiają wrażenie bardzo dobrze nasyconych, ale równocześnie naturalnych. Wracając do rzeczy, byłem pod wrażeniem, że takie maleństwo oferuje taką jakość obrazu. Widocznie ma dobrą optykę i przetwornik. Gdyby jednak nie gigantyczna moc systemu audio, nie potrafiłbym się skupić na filmie - musiałem głośniki ustawić naprawdę głośno, aby zagłuszyć szum systemu chłodzenia w projektorze. Wniosek z tego taki, że jakość obrazu przy oglądaniu filmów sprawia naprawdę świetne wrażenie, ale kultura pracy jest bardzo słaba, wręcz jej nie ma.
Niestety mimo nienagannej regularnej płynności odtwarzania, co jakieś 2-4 sekundy projektor pomijał kilka klatek, a przy niektórych scenach zdarzało się, że przez 10 sekund oglądałem pokaz slajdów. Bardzo ważny jest tutaj fakt, że film był odtwarzany bezpośrednio z urządzenia. Zastanawiam się, czy to kwestia procesora, który nie popisał się wydajnością już w menu, czy też jakiegoś przestarzałego typu pamięci. Rozdzielczość filmu wynosiła 1280 x 536. Producent deklaruje płynne odtwarzanie materiałów FullHD. Dobranoc.
Noc 4 - Nerdzimyyy!
Stało się - podłączyłem PicoPixa do kompa. Na pierwszy ogień poszedł Skyrim. Uff - wszystko działa perfekcyjnie płynnie, co jest akurat zasługą komputera. Ale... dzisiaj tnie się dźwięk! Słuchawki podłączone do projektora to zły pomysł, a dziwne bo wczoraj dźwięk działał perfekcyjnie. Gdy podłączyłem je do kompa, wszystko działało już jak należy. Przeniosłem się do swojego pokoju, co zaowocowało mniejszym dystansem dzielącym mnie od ściany. I tutaj dała o sobie znać niska rozdzielczość wyświetlanego obrazu - nie ma tragedii, ale ładne gry przestają być ładne. Skyrim na minus.
Zachwyciło mnie natomiast Walking Dead. Wszystko dlatego, że grafika w tej grze jest bardzo komiksowa i nie potrzebuje jakiejś świetnej rozdzielczości, aby dobrze wyglądać. Miałem wrażenie, że projektor w żadnym stopniu nie pogorszył wizualnej warstwy tej produkcji. Natomiast imersja wzrosła nieporównywalnie - coś wspaniałego!
Noc 5 - A właściwie dzień
Dzisiejszy dzień był bardzo owocny w nowe spostrzeżenia. Podłączony do komputera projektor uruchomiłem w środku dnia. Była piękna, słoneczna pogoda, co mnie bardzo cieszyło - projektora natomiast trochę mniej. Przy 90 calach nie widać praktycznie nic. Przy około 60 jest lepiej - da się nawigować po menu, a nawet obejrzeć jakiś film. Tyle o jasności - to było do przewidzenia, biorąc pod uwagę lampę generującą 140 lumenów.
Nastał wieczór, a ja wpadłem na genialny pomysł, żeby napisać artykuł używając projektora, poprzeglądać trochę Internet oraz posiedzieć na Facebooku. Przy rozdzielczości FullHD ustawionej w Windowsie nie da się przeczytać żadnej czcionki, nawet w środku kadru. Skuteczne powiększenie strony internetowej to około 200%, ale lepiej po prostu obniżyć rozdzielczość w panelu sterowania. Nie jest to wina ostrości układu optycznego, gdyż tę da się wyregulować odpowiednim pokrętłem i jest raczej równomierna na całym kadrze. Niska jest natomiast generowana przez urządzenie rozdzielczość.
Noc 6 - Padam z przemęczenia, projektor też
Jako że miałem dzisiaj bardzo dużo pracy, swoje testy ograniczyłem jedynie do sprawdzenia baterii. Puściłem film wgrany na pamięć wewnętrzną urządzenia. W pierwszej próbie wybrałem "optymalny" tryb zasilania oraz maksymalną możliwą jasność, a w drugiej tryb eco i jasność 3/9 (różnica między 1, a 9 jest raczej dosyć mała). W wersji ekstremalnej projektor wyłączył się już po około 80 minutach, a w wersji ekologicznej działał około 20 minut dłużej. Jest to wynik słaby, a to z bardzo prostego powodu - nie obejrzymy całego filmu. Większość z nich trwa raczej około dwóch godzin, co przy żadnych ustawieniach nie jest osiągalne. Szkoda.
Noc 7 - Dom zły, dźwięk też
Dzisiejsze testowanie zacząłem od programu Kuby Wojewódzkiego. Odłączyłem swój dekoder od telewizora i podłączyłem do projektora za pomocą kabla HDMI-MicroHDMI. Wszystko działało idealnie, aczkolwiek będąc w studiu na nagraniu tego odcinka bawiłem się dużo lepiej ;)
Późniejszym wieczorem przyszła pora na bardzo ciężkie i trudne kino. "Dom Zły" Smarzowskiego robi wrażenie na każdym sprzęcie, a na projektorze szczególnie. Niestety zauważyłem, że jakość dźwięku wysyłanego poprzez złącze audio jest bardzo kiepska. Także moc sygnału pozostawia sporo do życzenia. Właściwie to obojętne, czy podłączone będą głośniki 5.1 za 1500 zł, czy najprostsze 2.0 za 49. Żeby nie było samej krytyki, to powtórzę to samo co powiedziałem przy poprzednim seansie filmowym - kolory są bardzo dobrze odwzorowane, a jasność daje radę!
Noc 8 - Intuicja
Mimo, że wygoda obsługi projektora pozostawia wiele do życzenia, w prosty sposób można ją zwiększyć. Wystarczy zainstalować dedykowaną aplikację na smartfona, która w Google Play nosi nazwę "Projektor RC". Wtedy na ekranie wyświetla nam się touchpad i wszelkie potrzebne przyciski oraz menu do szybkiej zmiany niektórych ustawień.
Co ważne, wszystko działa płynnie, a to dzięki temu, że PicoPix wytwarza własne Wi-Fi. Sterowanie za pomocą telefonu jest nieporównywalnie wygodniejsze niż gładzikiem wbudowanym w urządzenie. Do zestawu dołączony jest także tradycyjny pilot, o którym mogę powiedzieć tylko tyle, że działa i jest trochę wygodniejszy od gładzika na urządzeniu.
Noc 9 - A jednak genialny?
Postanowiłem wziąć pikoprojektor na rodzinne spotkanie z okazji urodzin kuzyna. I wiecie co? Ten jeden dzień przyćmił wszystkie wady z ostatniego tygodnia - pokazał, że nie o to tak naprawdę chodzi, że jest to urządzenie do innych zastosowań - mobilnych. Zabrałem ze sobą także Apple TV (które swoją drogą ma prawie takie same wymiary), bo wiem, że kilka osób z mojej rodziny ma sprzęt z jabłkiem na obudowie.
Podłączamy projektor do Apple TV, a te z kolei do prądu i tyle wystarczy. Teraz każdy może ze swojego iPhone'a lub iPada puścić filmy, które nagrał na ostatnich wakacjach lub też wyświetlić zdjęcia ze świąt wielkanocnych. Ze smartfona bezprzewodowo na ścianę - banalne i proste zarazem. Jasność pozostawiała sporo do życzenia, ale i tak na wszystkich, urządzenie zrobiło duże wrażenie!
Noc 10 - Podsumowanie!
Projektor PicoPix to urządzenie pełne sprzeczności. Duże wrażenie robią wymiary, które pozwalają schować urządzenie do kieszeni spodni. Niestety pociąga to za sobą wady w postaci głośnego działania wentylatora oraz krótkiego czasu pracy na baterii. Jakość generowanego obrazu robi wrażenie pod względem kolorystyki i - mimo wszystko - pod względem jasności, która w nocy lub w pochmurny dzień wystarczy do codziennych zastosowań. Bardzo słabo oceniam natomiast niską rozdzielczość. Intuicyjność sterowania nie zachwyca, a wbudowany procesor nie daje rady - nie tylko przy odtwarzaniu filmu, ale także przy nawigacji w menu - bez sensu. Dźwięk też się czasami tnie, a nawet jeśli działa płynnie to jest bardzo niskiej jakości. Cieszą natomiast akcesoria, których w pudełku jest sporo (porządny pokrowiec, pilot, wszystkie potrzebne kable) oraz bogaty zestaw złączy, które czynią projektor bardzo uniwersalnym - podłączyć możemy praktycznie wszystko!
I na koniec jeszcze pewna niezwykle istotna refleksja. Jak widać wytknąłem sporo wad produktu Philipsa. Krytykuję praktycznie wszystko, bo jako projektor na tę krytykę zasługuje. Gdy jednak sobie wyobrażę wakacje, dzicz, noc pod namiotami i możliwość obejrzenia przy ognisku filmu ze znajomymi, to dochodzę do wniosku, że niewiele urządzeń coś takiego umożliwia. To jest po prostu coś genialnego! Możemy zabrać ze sobą wielki ekran wszędzie, nosić kino w kieszeni. Na imprezy i spotkania ze znajomymi sprawa świetna... No bo przecież nikt w takiej sytuacji nie będzie zwracał uwagi na brak intuicyjności czy głośną pracę.
Zabrałem również urządzenie na kilka wyjazdów. Mały pokoik w hostelu, a w nim z 10 osób za którymi na parapecie szumi sobie projektor z podłączonym przenośnym głośniczkiem. Pomieszczenie było na poddaszu, więc obraz częściowo zachodził na sufit. Świetne jest to, że wieczorem mogliśmy w bardzo łatwy sposób obejrzeć to co przeżyliśmy w ciągu dnia. Nagrania z kamery oglądamy przekładając kartę SD z niej do projektora. Co prawda, obraz nie był zsynchronizowany z dźwiękiem... Ale to wszystko wydaje się być tylko drobiazgami i szczegółami. Liczyło się coś innego. Fajna sprawa. Ocena subiektywna wzrasta do 10/10.
Czy bym go jednak kupił? Za 1700 zł nigdy, za 1000 zł - być może! Oceny końcowe muszą być więc dwie:
- jako projektor (jakość): 5/10;
- jako gadżet (fajność): 10/10.