Pentagram Monster P430-1 - potyczka z potworem [test]

Gdy dowiedziałem się, że trafi do mnie telefon z baterią o pojemności 4100 mAh, zastanawiałem się cóż to za czarna magia. Skąd wziął się iście szatański pomysł upchania w smartfonie tak wielkiej baterii? Okazało się, że firma Pentagram postanowiła stworzyć potwora, który nie tylko zaskakuje dużym akumulatorem.

Pentagram Monster, top (fot. Marcin Warwaszyński)
Pentagram Monster, top (fot. Marcin Warwaszyński)
Michał Mynarski

07.04.2013 | aktual.: 07.04.2013 10:00

Test Monster P430-1 - część #1

„The Perfect Simplicity” głosi dumnie napis na czarnym pudełku, w którym dotarł do mnie Monster P430-1. Jak się okaże z perfekcją niewiele smartfon ma wspólnego, ale zabawy miałem z nim co nie miara. W środku, prócz „potworka” znajdziemy modułową ładowarkę, proste słuchawki i dokumenty. Słuchawki dołączone do zestawu są najzwyczajniejsze w świecie - wykonane z dość tandetnego plastiku, oferują dźwięk płaski, który degraduje jakość muzyki, którą chcemy posłuchać. Ładowarka wygląda jak tani, chiński zamiennik, z krzywym gniazdem USB.

Potwór z krwi i kości

Pentagram Monster P430-1, homescreen
Pentagram Monster P430-1, homescreen

Niestety nie mogę wykonania ocenić pozytywnie z jednego ważnego powodu - nie znajdziemy tutaj powłoki ochronnej Gorilla Glass. W ten oto piękny sposób przód „potwora” niszczy się momentalnie. Ekran rysuje się od byle zahaczenia o cokolwiek metalowego (np. guziki lub inne elementy na spodniach w okolicach kieszeni). Jeżeli wrzucimy go luzem do plecaka z czymś innym niż szaliki i ręczniki (i wcale nie muszą to być klucze czy śrubki!) możemy być pewni, że wyciągniemy go z uszczerbkami przy krańcach. Po dwóch tygodniach normalnego użytkowania na smartfonie zostały ślady dość potężnej eksploatacji. Nie wyobrażam sobie co z Monstera zostanie po dwóch latach.

[h3]Danse Macabre, czyli pierwsze uruchomienie[/h3]

Przede wszystkim brak optymalizacji objawia się problemami z płynnością. I nie mam tu na myśli legendarnych lagów przy przemykaniu pomiędzy pulpitami. Monster może przez chwilę śmigać wzorowo, jak rasowy wręcz flagowiec, by po chwili z niewiadomych przyczyn zacząć gubić klatki animacji lub zastanawiać się nad prostymi czynnościami jak uruchomienie aplikacji. Całkowity brak regularności i przypadkowość z jakimi wiążą się te dantejskie sceny pozwalają mi stwierdzić jasno, że jest to właśnie objaw braku optymalizacji. Ten telefon miejscami fruwa, ale często ma problemy tak niezrozumiałe, że użytkownik rozkłada ręce. A na co dzień używam innego smartfonu opartego na tym samym CPU i tam takich ekscesów nie ma.

Pentagram Monster P430-1, appdrawer
Pentagram Monster P430-1, appdrawer

Drugim problemem jest apetyt na energię. Monster P430-1 z niezoptymalizowanym softem ma niezwykłą chrapkę na miliampery, co wydaje się dosyć kuriozalne biorąc pod uwagę, z jakim naciskiem na baterię jest prowadzony marketing. O tym jednak będzie jeszcze później.

Na „potworku” jak wspomniałem wcześniej znajdziemy czystego Androida 4.0.4. Jestem fanem nakładek, szczególnie Sense i UXP. Uważam, że Ice Cream Sandwich na dzień dzisiejszy jest ogolony z wielu funkcji, z których użyteczności nie zdajemy sobie sprawy dopóki ich nie zabraknie. Przykładem niech będzie dialer T9, dopracowany słownik, uboga Galeria i Odtwarzacz Muzyki czy możliwość dodania widżetu z poziomu pulpitu, a nie App Drawera. To tak naprawdę masa niuansów, ledwo dostrzegalnych, które razem zbierają się na wyczuwalne braki. Jednak jeśli ktoś jest fanem czystego Androida, to będzie się tu czuł jak w domu.

Gwóźdź programu - ekran!

Prawie. Problemem (prócz wspomnianej wyżej znikomej odporności na zarysowania) jest dokładność i responsywność samego panelu. Smartfon często ignorował moje polecenia lub notorycznie odczytywał nie to co próbowałem palcem wskazać, co bardzo szybko zdyskwalifikowało go jako maszynkę do wysyłania SMS-ów. Zresztą nawet gdyby ekran pod tym względem był lepszy, to słownik i średnio wygodna klawiatura z ICSa zabiła by we mnie chęć na pisanie czegokolwiek dłuższego od „mhm” i „ok”.

Pentagram Monster P430-1, aparat (fot. Marcin Warwaszyński)
Pentagram Monster P430-1, aparat (fot. Marcin Warwaszyński)

Test Monster P430-1 - część #3Zwykłość, codzienność - aparat

Aparat w Monsterze jest, robi zdjęcia i jakoś one wyglądają. I to jego sukces. Posiada matrycę 8 megapikseli, jest uzbrojony w lampę błyskową. Jakość zdjęć jest wprost proporcjonalna do ilości światła jaką dostaje obiektyw. Gdy jest słonecznie - zdjęcia wychodzą zjadliwe (choć nie nadają się do niczego poza Facebookiem). Gdy robi się pochmurno ilość szumów zaczyna niebezpiecznie rosnąć, a same fotografie stają się nieostre. To typowe dla aparatów montowanych bo to „aby tylko były”, bez odpowiedniego wsparcia w postaci oprogramowania.

Pentagram Monster P430-1, zdjęcie (fot. własne)
Pentagram Monster P430-1, zdjęcie (fot. własne)

W przypadku nagrywania wideo jest podobnie. Obraz dość łatwo zepsuć poprzez drobne wstrząsy. Gdy jednak nie mamy pod ręką nic lepszego, Monster stanie na wysokości zadania (szczególnie, iż oferuje nagrywanie w rozdzielczości 720p). Niestety fonia wypada bardzo nieciekawie, mikrofon wszystkie dźwięki powyżej pewnego natężenia zmienia bezlitośnie w trzaski.

Potworne wnętrzności, prawie bestialskie osiągi

Pentagram Monster jest wyposażony w dokładnie ten sam układ ARM co Desire X, którego używam na co dzień. To dość dobry chip, jednak jest w tym wszystkim jedno „ale”. To nie jest klasyczny Snapdragon S4 którego obecność w smartfonie nawet dzisiaj jest obietnicą płynności i świetny osiągów. Mamy tu do czynienia z S4 Play (Qualcomm MSM8225), najsłabszym z tej rodziny, wyprodukowanym w 45 nm procesie technologicznym, dwurdzeniowym procesorze Cortex-A5 wspartym o GPU Adreno 203. Ma on jednak dwie wady:

  • Ze względu iż występuje on tylko w paru modelach, często pojawiają się gry, które w ogóle go nie wspierają. GTA Vice City już na poziomie Google Play informuje o braku możliwości zainstalowania. Z ciekawostek dodam, że z pobraniem GTA III nie ma problemu.
  • Brak optymalizacji objawia się czasem dziwnymi problemami w generowaniu grafiki. Tak było w przypadku Dead Trigger na Desire X. Czy problem powtórzył się na Monsterze? Nie. Co to oznacza w praktyce? Całkowitą losowość tego, czy gra uruchomi się bezproblemowo, czy z ewentualnymi usterkami.
Pentagram Monster P430-1, benchmarki (fot. własne)
Pentagram Monster P430-1, benchmarki (fot. własne)

Jednak samo uruchomienie Dead Trigger rzuca światło na wydajność tego sprzętu w grach. Mamy sporo szanse, że nawet zaawansowane graficznie tytuły w 3D ruszą na nim. Oczywiście nie mamy reguły co dokładnie uda się uruchomić, ale zawsze warto być dobrej myśli. Szczególnie, że Monster oferuje taką baterię, by grać można było bez obaw długie godziny. Teoretycznie.

Nieludzka wytrzymałość

Jednak jak testy wykazały, Monster z teorią ma tyle wspólnego co LG miało z aktualizacjami. Przez niezoptymalizowany soft również z baterią jest różnie. 4100 mAh brzmi i wygląda (i waży) imponująco. Jednak udało mi się przy pomocy samego Messengera, włączonego HSDPA i pełnej synchronizacji wyzerować baterię w jedną dobę i 15 godzin. Czy ten wynik dyskwalifikuje to urządzenie? Absolutnie nie - jest prawdopodobnie wypadkiem przy pracy, bo podczasnormalnego użytkowania Monster wytrzymywał spokojnie ponad 3 doby. Mam tu na myśli stale włączone 3G, przeglądanie internetu, granie, pisanie na chacie czy SMS-owanie.

Pentagram Monster P430-1, bateria. Wynik po prawej uzyskany, gdy telefon leżał włączony bez karty SIM
Pentagram Monster P430-1, bateria. Wynik po prawej uzyskany, gdy telefon leżał włączony bez karty SIM

Test Monster P430-1 - część #4Dwugłowa bestia, warki i pomruki

Podczas testów nie miałem większych problemów z jakością rozmów, ale skłamałbym określając ją jako wzorowa. Czasami pojawiały się szumy, nierzadko trzaski. Na dokładnie tę samą przypadłość cierpi główny głośnik (co daje dosyć zabawny efekt w połączeniu z „głośnym startem” tego urządzenia).

Za to z zasięgiem nie miałem już żadnego problemu Niezależnie czy mówimy o GSM, 3G czy WiFi, „potworek” radził sobie naprawdę wzorowo. GPS „łapał fixa” w zadowalającym tempie.

Potwór ubity

Pograsz na nim to fakt, ale są smartfony dużo lepsze do tego celu (z przedziału poniżej 1000 zł, choćby SGS II). Czysty Android dla wielu to zaleta, jednak niezoptymalizowany sprawia sporo kłopotu. Aparat 8 Mpix ładnie wygląda na papierze, ale w rzeczywistości radzi sobie średnio. Jeżeli miałbym go więc komuś polecić, to pewnie byłby to osoby, którym zależy na obsłudze dwóch kart SIM i potężnej baterii. Ja nie chciałbym mieć takiego klocka w kieszeni...

Biorąc pod uwagę niedawne zapowiedzi firmy Pentagram dotyczące nadchodzących modeli, jestem skłonny stwierdzić, że producent uczy się na błędach i kolejne smartfony mogą być znacznie lepsze, od nie najgorszego w końcu „potworka”.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)