Powerbanki mogą się schować. Sprawdziłem, ile razy Navitel NS300 naładuje telefon
Szykuje ci się grubszy wyjazd i planujesz zabrać kilka powerbanków? Być może wystarczy ci jeden, ale porządny.
29.08.2023 | aktual.: 31.08.2023 23:00
Na testy trafiło do mnie dość niecodzienne urządzenie, a mianowicie stacja ładująca Navitel NS300. Przy czym producent używa zamiennie określenia "przenośna elektrownia".
To - w uproszczeniu - taki duży powerbank o pojemności 83 200 mAh lub, jak kto woli, 307,84 Wh.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Navitel NS300: stacja ładująca zamiast kilku powerbanków. Czy to się opłaca?
Zazwyczaj kupienie jednego dużego powerbanka jest bardziej opłacalne niż kilku mniejszych, zarówno w kontekście ceny, jak i gabarytów. Innymi słowy - jeden powerbank 20 000 mAh powinien być tańszy i zajmować mniej miejsca niż dwa powerbanki 10 000 mAh.
Od razu warto zaznaczyć, że w przypadku stacji ładowania - z uwagi na inne atuty - porównywanie ze zwykłymi powerbankami nie jest do końca uczciwe, a więc i nie wypada przesadnie korzystnie. Ale i tak takie porównanie przeprowadźmy.
Navitel NS300 kosztuje ok. 1300 zł, ma pojemność 83 200 mAh, mierzy 273 x 171 x 163 mm i waży 3,5 kg.
Mój powerbank Green Cell GC PowerPlay20 kosztuje ok. 180 zł, ma pojemność 20 000 mAh, mierzy 140 x 72,8 x 24,6 i waży 341,4 g.
Jak nietrudno policzyć, za pięć takich powerbanków zapłaciłbym 400 zł mniej, a sumarycznie miałyby większą pojemność, dwukrotnie niższą wagę i zajęłyby sześć razy mniej miejsca. Ale.
Stacja ładująca Navitel NS300 potrafi rzeczy, których zwykłe powerbanki nie potrafią
Zaletą tego urządzenia jest spora liczba wbudowanych portów i moc wyjściowa aż 300 W, przy której mój 18-watowy powerbank się chowa.
Navitel NS300 ma:
- gniazdo AC (230 V, 300 W);
- port USB-C (60 W);
- port USB-C (20 W);
- dwa porty USB-A (18 W);
- stację ładowania indukcyjnego (15 W);
- wyjście zapalniczki samochodowej;
- port Anderson 30A;
- port DC5525.
Porty USB obsługują standardy szybkiego ładowania Power Delivery (2.0 i 3.0) oraz Quick Charge (2.0 i 3.0).
Korzystając tylko z portów USB, gniazda AC i stacji indukcyjnej można ładować przynajmniej sześć telefonów jednocześnie. Przynajmniej, bo nic nie stoi na przeszkodzie, by podłączyć do stacji zasilacz z kilkoma gniazdami USB.
Na łamach Komórkomanii oceniam to urządzenie głównie w kontekście współpracy ze smartfonami, ale 300-watowe wyjście AC daje ogromne pole do popisu. Dźwignie nie tylko ultraszybkie ładowanie najbardziej wypasionych telefon na rynku, ale i wentylator czy turystyczną lodówkę.
Wszystkie wyjścia zostały czytelnie podzielone na segmenty, których zasilaniem można sterować niezależnie za pomocą przydzielonych do nich przycisków. Mogę np. ładować telefony z portu USB-C, a jednocześnie odciąć od zasilania laptopa podłączonego do gniazda AC. Praktyczne.
Kolejną przewagą stacji ładującej jest to, że przed wyjazdem łatwiej naładować jedno urządzenie niż kilka powerbanków. Navitel NS300 ładuje się prawie do pełna w niespełna 6 godzin. Prawie, bo sam przeskok z 99 na 100 proc. trwał u mnie ponad 2 godziny.
Urządzenie ma także wbudowany praktyczny ekran, który wyświetla precyzyjny stan naładowania akumulatora czy używaną moc wyjściową.
Jeśli chodzi o wagę, 3,5 kg to niemało, ale stacja przynajmniej jest wygodna w przenoszeniu dzięki wbudowanemu uchwytowi.
Biorąc pod uwagę, że Navitel NS300 potencjalnie będzie przechowywany, przenoszony i używany w różnych dziwnych miejscach, trochę dziwi mnie brak jakichś zaślepek na portach. Z drugiej jednak strony zabezpieczenie całej stacji przed pyłem czy wilgocią nie jest specjalnie skomplikowane, bo wystarczy wrzucić ją do jednorazówki.
Ile razy stacja Navitel NS300 może naładować telefon?
Do testu wykorzystałem Samsunga Galaxy S23 Ultra z baterią o popularnej pojemności 5000 mAh. Ładowałem go bezpośrednio z 60-watowego portu USB-C.
Po trzech pełnych ładowaniach poziom akumulatora stacji spadł ze 100 do 81 proc. Można więc założyć, że Navitel NS300 byłby w stanie naładować ten konkretnie telefon jakieś 15 razy.
Stacja ładowania powinna więc wystarczyć 5-osobowej rodzinie na codzienne ładowanie smartfonów przez 3 dni. A może i więcej, bo sporo telefonów ma znacznie mniejsze akumulatory. Przykładowo iPhone 14 ma baterię 3279 mAh, więc w jego przypadku ze stacji dałoby się wycisnąć kilka ładowań więcej.
Mowa jednak o rozsądnym wykorzystaniu. Gdy podłączyłem superszybką ładowarkę i Navitel NS300 wysyłał 75 W przez gniazdko AC, a oprócz tego (!) ładował trzy telefony i tablet przez porty USB-C i dodatkowy smartfon bezprzewodowo, wbudowany wentylator wył jak szalony, co samo w sobie pochłaniało sporo energii.
Urządzenie zdaje się jednak nie być przesadnie podatne na nagrzewanie. Aby w ogóle wentylator zaczął pracować, musiałem podłączyć superszybką ładowarkę i zająć minimum dwa porty USB.
Navitel NS300 ma też wbudowaną latarkę. A nawet dwie
Z boku urządzenia znajduje się niewielka punktowa latarka. W założeniu ma ona służyć głównie do nadawania sygnału SOS, ale dostępny jest także tryb ciągłego świecenia.
Z tyłu stacji umieszczono natomiast spory panel LED, który emituje jasne i ciepłe światło. Powinien on spokojnie wystarczyć do oświetlenia wnętrza wieloosobowego namiotu czy nawet dużej przestrzeni przed nim.
Czy warto kupić Navitel NS300?
Mam za sobą sporo weekendowych wypadów, podczas których żonglowałem powerbankami, a i tak nie mogłem ich użyć np. do naładowania drona. Taka wszechstronna i przyjazna w obsłudze stacja byłaby dla mnie zbawieniem.
1300 zł to niemało, ale to raczej zakup na lata. Jeśli więc ktoś dużo podróżuje i zabiera ze sobą sporo elektroniki, będzie zadowolony.
Miron Nurski, redaktor prowadzący Komórkomanii