Pro Evolution Soccer 2012 – recenzja [Xperia Play]
Postanowiłem przyjrzeć się bliżej najnowszej odsłonie PES-a. Czy Konami ma szanse w walce z Electronic Arts chociażby na platformie mobilnej? Czy odsłona 2012 różni się od zeszłorocznej? Odpowiedzi znajdziecie w rozwinięciu wpisu.
27.11.2011 | aktual.: 27.11.2011 13:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Spór o to, czy PES jest lepszy od FIFY lub odwrotnie, jest już nieaktualny. Od kilku lat to Electronic Arts produkuje najlepsze symulatory piłkarskie na świecie. Prawdę powiedziawszy, tylko dziennikarze i blogerzy pamiętają czasy, kiedy Konami miało cokolwiek do powiedzenia w tej sprawie.
Odwieczny pojedynek czas zacząć
Tak jest na konsolach, tak jest również na platformach mobilnych. Ubiegłoroczna edycja Pro Evolution Soccer była gorsza od FIFY 11. Śmiem twierdzić, że ten rok będzie podobny, ponieważ nowy PES nie zmienił się diametralnie, a produkcja EA owszem.
Oczywiście z ostatecznym werdyktem trzeba poczekać na premierę FIFY 12 na Androida, która powinna nastąpić w najbliższych tygodniach. Jeżeli jednak okaże się tak udana jak edycja na iOS-a, to Konami będzie musiało uznać wyższość Kanadyjczyków jeszcze raz.
Zanim jednak przejdę do argumentów, które przemawiają na niekorzyść PES-a, warto pochwalić kilka ciekawych rozwiązań w nowym symulatorze. To, że nowa odsłona ponownie przegra z produkcją EA, nie oznacza, że Pro Evolution Soccer jest złą grą.
Z pewnością na brawa zasługuje oprawa graficzna, która w szczególności na Androidzie wygląda świetnie. Animacje piłkarzy przygotowano bardzo starannie, dzięki czemu gracz ma wrażenie, że znajduje się w prawdziwym futbolowym święcie. Nie brakuje przerzutek nad głową, ciekawych zwodów czy strzałów z przewrotki. Bramkarze nierzadko bronią strzałów efektowną robinsonadą, a obrońcy całkiem sprawnie wjeżdżają korkami w kostki przeciwników.
Kolejnym plusem PES-a 2012 jest dość duża liczba trybów gry. Oprócz klasycznych rozwiązań, jak szybki mecz, liga czy puchar, można podejmować wyzwania oraz superwyzwania.
Szczególnie ten ostatni tryb jest atrakcyjny. Po wyborze drużyny gracz rozgrywa szereg spotkań, w których zarabia pieniądze. Ważne jest jednak to, z kim gra i jakim wynikiem kończy się mecz. Im więcej bramek strzeli mocnym rywalom, tym więcej środków spływa na jego konto. Zdobyte fundusze można wydać na transfery.Wysoki poziom oprawy graficznej
[/h3]W grze nie obowiązują żadne prawa rynkowe. Nie trzeba negocjować kontraktów. Jeżeli gracz ma potrzebną kwotę na zakupienie piłkarza, to dołącza on do jego drużyny. Dzięki temu można stworzyć własną drużynę marzeń, w której grają Messi czy Cristiano Ronaldo.
Po co nam taki zespół marzeń? Po to, aby później wysłać rzeczone „wyzwanie” do przyjaciół. Po otrzymaniu wiadomości pobierają oni nasz skład i mogą się z nim zmierzyć w meczu. Efekt takiej rywalizacji można łatwo opublikować na Facebooku. Taka mała namiastka trybu multi, którego w PES-ie - niestety - nie ma.
Przy plusach standardowo należy również zapisać licencję na rozgrywki UEFA. Hymn ligi mistrzów przed meczem wprawia grającego w zupełnie inny nastrój. Sama rywalizacja w najważniejszej lidze na świecie jest czymś wyjątkowym. Czymś, czego EA zdobyć nie może.
Liga Mistrzów oraz Liga Europejska będzie również początkiem narzekania na nowego PES-a. Niby jest licencja na rozgrywki, ale nie ma licencji na wszystkie zespoły. Dla przykładu, kluby angielskie zaprezentowane zostały jako North London, FC Londyn lub Man Red. Nie zagracie więc Manchesterem United, Chelsea lub Arsenalem.
Co ważne dla rodzimego gracza, jest Wisła Kraków, ale próżno szukać Legii Warszawa. Stołeczna drużyna nie zapewni Pucharu Ligi Europejskiej. Po prostu ktoś zapomniał dodać finalistę fazy grupowej do gry! Takich różnych wpadek jest niestety w grze więcej. Z bardziej spektakularnych można wymienić brak kilku podstawowych piłkarzy w reprezentacji Polski.
Legia Warszawa nie gra w Pucharach!
Kapitanem naszego zespołu narodowego jest niejaki Braszczykowski, a jednym z ważniejszych pomocników w kadrze Roger Guerreiro. Nie ma za to miejsca ani dla Szczęsnego, ani Fabiańskiego. Bramki broni duet: Tytoń i Sandomierski. Podobne kwiatki są w składach wielu innych drużyn.
Słówko o oprawie muzycznej. Hymny przed rozgrywkami UFEA oraz odgłosy kopania piłki czy soundtracki w menu prezentują się wyśmienicie. Wartość strony muzycznej obniża jednak słaby komentator. Komentarz podczas gry jest szczątkowy i ogranicza się do kilku zdań wypowiadanych przez lektora, wszystkie mecze są więc bliźniaczo podobne.
Zbliżony jest także styl gry. Konami przyzwyczaiło nas, że najlepszą taktyką na boisku jest przejęcie piłki i wykonanie rajdu na włączonym przyspieszeniu przez całą połowę przeciwnika. Uwaga jednak: lepiej jest nie strzelać do bramki z bliska. Ku mojemu zdziwieniu golkiperzy bronią najtrudniejsze strzały bardzo łatwo. Lepiej jest huknąć tzw. szmatę zza pola karnego, wtedy wpada bez trudu.
Zupełnie zignorowano również dośrodkowania ze skrzydeł. Piłka zazwyczaj nie dociera tam, gdzie powinna, co najczęściej kończy się przerzuceniem futbolówki na drugą stronę boiska. Koledzy z placu gry nawet przy ofensywnej taktyce nie nadążają za naszymi akcjami.
Strzały z główki to również nie najlepszy sposób na strzelanie bramek, bo napastnicy częściej podają w ten sposób piłkę do bramkarza, zamiast precyzyjnie umieścić piłkę w siatce. Dochodzi do tego, że większość podań z rzutu rożnego kończy się przyjęciem na klatkę i strzałem efektownym wolejem. Owszem, wygląda to świetnie, ale większość stałych fragmentów powinna się kończyć strzałem głową właśnie.
Stałe fragmenty gry mnie rozczarowały. Jest jednak specjalny tryb gry, w którym można ćwiczyć strzały z rzutów wolnych. Zabawa polega na rysowaniu palcem na ekranie trajektorii lotu piłki. Krótkie linie to mocniejsze strzały, dłuższe to wolniejsze. Należy również pamiętać o podkręcaniu piłki. Świetna zabawa na punkty, w której rywalizuje się z innymi graczami z całego świata.Kontrowersyjne sterowanie
[/h3]Podczas meczu nagle trzeba zapomnieć o tym ciekawym sposobie wykonywania rzutów wolnych. Zamiast rysowania placem po ekranie gracz musi bawić się przyciskami. Co ciekawe jednak, rzut wolny wykonywany z połowy boiska jest tak samo groźny jak strzelany z linii pola karnego. W obu przypadkach można zdobyć bramkę. Totalną paranoją jest siła strzału zawodników oraz niefrasobliwość (wybijanie piłki przed siebie) bramkarzy.
Sterowanie to temat rzeka. W grze są trzy sposoby kontrolowania wydarzeń na boisku. Pierwszy z nich to akcelerometr. Wychylamy urządzenie w kierunku, w którym powinien biec piłkarz, a gdy chcemy, aby wykonał jakąś akcję, stukamy w dowolne miejsce na ekranie. Totalne nieporozumienie według mnie.
Drugi sposób: zamiast akceleratora gracz ma do dyspozycji wirtualną gałkę. Gra się przyjemniej, ale nadal dość trudno. Śmiesznie robi się w momencie, gdy przy piłkarzu drużyny przeciwnej jest dwóch naszych zawodników. Ocena, który jest bliżej, pozostawia wiele do życzenia, a co za tym idzie - nie bardzo wiadomo, którym piłkarzem należy odebrać piłkę.
Trzeci sposób eliminuje stukanie w ekran. Gracz sam decyduje, czy podać, czy strzelać. Mając dwa przyciski A i B do dyspozycji, możemy rozróżniać strzały od podań. Musimy jednak zwracać uwagę na to, jak mocno wduszamy przycisk. Od tego bowiem zależy, czy piłka będzie na dobieg, czy bezpośrednio do nogi.
Jest też czwarty sposób, który miałem okazję przetestować. To gamepad Xperii Play. Na szczęście Pro Evolution Soccer 2012 został zoptymalizowany pod to urządzenie. Wszystkie akcje są przyporządkowane do przycisków: sprint (bumber), wysokie podania (kółko), krótkie (krzyżyk), wrzucanie piłek na wolne pole (trójkąt). Za strzały odpowiada kwadrat, natomiast na gałce dotykowej są ustawienia ofensywne oraz defensywne zespołu.
Optymalizacja dla Xperii Play idealna
Zabawa na Xperii Play jest sto razy ciekawsza, fajniejsza i prostsza. Zwykłe sterowanie dla pozostałych urządzeń z Androidem na pokładzie jest moim zdaniem za słabe. Obsługa gamepada Xperii Play zrobiona jest natomiast po mistrzowsku.
Jeżeli chodzi o poziom trudności, to raczej pochlebnie o komputerowym AI nie da się wypowiedzieć. Bez względu na to, jaki poziom ustawimy (jest ich pięć), gra się tak samo. Jedyną zauważalną różnicą w zachowaniu komputerowego przeciwnika jest liczba fauli. Na wyższych poziomach fauluje częściej, przez co gra jest bardziej szarpana. Chociaż z drugiej strony łatwiej wtedy o sytuacje pod bramkowe.
Na koniec mała ciekawostka. PES pozwala zdobywać osiągnięcia, za które przyznawane są punkty. Później punkty te wykorzystuje się do wyświetlania listy najlepszych graczy z całego świata. W oficjalnych rankingach widnieje blisko 4 miliony graczy, a liczba sprzedanych kopii w Android Markecie nie przekroczyła 50 tysięcy.
Te dane są wyznacznikiem jakości nowego PES-a. Jest to gra na tyle dobra, aby poświęcić jej uwagę. Z pewnością nie jest to jednak tytuł, na który warto wydać aż 19 zł. Moim skromnym zdaniem lepiej poczekać jeszcze chwilkę na FIFĘ 12. Jeżeli graliście w Pro Evolution Soccer 2011, to nowa odsłona nie jest Wam zupełnie potrzebna. Ostateczną decyzję pozostawiam oczywiście Wam. Dajcie znać w komentarzach, co sądzicie o Pro Evolution Soccer 2012.
[plus] Bardzo dobra oprawa graficzna
[plus] Ciekawe tryby gry (w szczególności rzuty wolne)
[plus] Licencja na Ligę Mistrzów
[plus] Optymalizacja dla Xperii Play
[minus] Brak pozostałych licencji
[minus] Słaby komentator
[minus] Sterowanie dla „zwykłych” Androidów
[minus] Mnóstwo pomniejszych, irytujących drobiazgów (gdzie jest Orzeł?)
[minus] Komputerowe AI