Tych rzeczy smartfony (jeszcze) nam nie zastąpiły. A mogłyby
Ciężko zliczyć urządzenia i przedmioty codziennego użytku, które da się zastąpić smartfonem z zainstalowaną aplikacją. Odtwarzacz muzyki, aparat fotograficzny czy książka to tylko początek niekończącej się listy przykładów.
30.04.2021 | aktual.: 30.04.2021 18:08
To tyle, jeśli chodzi o teorię. W praktyce jednak chyba każdy z nas jest w stanie wymienić rzeczy, które mógłby zastąpić smartfonem, ale z jakichś powodów tego nie robi. O przykłady poprosiłem redakcyjnych kolegów z zaprzyjaźnionych serwisów grupy WP Technologie, czyli Gadżetomania, Fotoblogia, dobreprogramy, Polygamia i WP Tech. Niektóre mogą was zaskoczyć.
Jak notatki, to tylko w oldschoolowym wydaniu
Notatnik to jeden z najczęściej przewijających się przykładów podczas tego typu dyskusji. Fanem smartfonowych aplikacji do notowania nie jest także mój redakcyjny kolega Arek Stando, choć jego wybór padł nie na kieszonkowy notes, lecz... tablicę.
Arkadiusz Stando:
Smartfon nigdy nie był w stanie zastąpić mi notatnika. Często wpadam na ciekawe pomysły w najmniej spodziewanych momentach i teoretycznie urządzenie, które mam zawsze przy sobie, powinno świetnie się świetnie sprawdzić w tej kwestii. Niestety jak dotąd żadna aplikacja nie była w stanie przypomnieć mi o moich zapiskach w taki sposób, aby faktycznie mi się przydały.Zazwyczaj trafiały po prostu w zły moment.
Odkąd korzystam z fizycznej tablicy na ścianie, sytuacja diametralnie się zmieniła. W dowolnym momencie rzucę okiem na nią i widzę, o czym wcześniej zapomniałem. Smartfon mógłby wyświetlać mi notatki w podobny sposób, ale zapewne usuwałbym je równie szybko jak natrętne powiadomienia.
Robienie zdjęć smartfonem? E tam. Tylko klisza
Smartfony zdominowały fotografię konsumencką, ale nie wyparły zwykłych aparatów całkowicie, czego przykładem jest Marcin Watemborski z Fotoblogii.
Przez to, że jestem fotografem i bardzo emocjonalnie podchodzę do tematu, uwielbiam mieć ze sobą tradycyjny aparat na film. Lubię to, że nie widzę zdjeć od razu, muszę trochę pogłówkować zanim zrobię kolejną klatkę i jestem też ograniczony. Zamiast zrobić 300 zdjęć smartfonem, wolę zrobić 5 "analogiem". To mnie uspakaja. Tak samo jak późniejsze wywoływanie filmu. Tego smartfony nie zastąpią, podobnie jak szumu winylowych płyt czy zapachu książek.
Tradycyjne nośniki mają swoją duszę, chociaż często są droższe niż cyfrowe odpowiedniki. Ten sentymentalizm jest czymś, co podkreśla nasze człowieczeństwo. Wyobraź sobie, że sprowadzasz jedzenie tylko do mechanicznej czynności zaspokojenia głodu i jesz ciągle to samo - bogatą w składniki odżywcze papkę, bez smaku, bez przyjemności. Tak samo jest z technologią. Po co mielić ciągle cyfrową papkę, jak można rozkoszować się tradycyjnymi rarytasami?
Granie na smartfonie? Dziękuję, poczekam na 5G
Teoretycznie telefony zabiły Game Boya czy PlayStation Vitę, ale Kuba twierdzi, że wciąż jest miejsce dla mobilnych konsol.
Pomimo że ciągle kuszą coraz lepszymi wyświetlaczami, a mobilne strumieniowanie gier w chmurze przełamuje pierwsze lody - smartfony nie zdołały mnie jeszcze przekonać jako gracza. Sądzę, że za jakiś czas porzucę Nintendo Switcha na ich rzecz, ale jeszcze nie jestem na to gotowy.
Fajnie, że ekrany mają coraz szybsze odświeżanie, a na rynku jest bardzo wiele przystawek, które dodają fizyczne przyciski (bez nich granie na smartfonie to dla mnie kpina). Coraz większa integracja z usługami typu Xbox Game Pass kusi, ale dopóki nie upowszechni się w Polsce 5G, można na razie zapomnieć o telefonach jako realnej alternatywie dla choćby Switcha, który nie wymaga do grania w wysokiej jakości gry internetu.
Z kolei w domu w każdej sytuacji wolę po prostu telewizor i dowolną konsolę.
Niby można zastąpić latarkę telefonem, ale po co?
Dioda doświetlająca stanowi podstawowy element wyposażenia telefonów od dobrych kilkunastu lat, ale latarki żyją i mają się dobrze. M.in. dzięki Łukaszowi Michalikowi.
"Ludzie dzielą się na dwie grupy: tych, którzy noszą przy sobie latarkę i tych, którzy zginą pierwsi." Nieco makabryczna maksyma z jednego z latarkowych forów dobrze oddaje istotę rzeczy. Warto mieć przy sobie źródło światła, a najlepszym jest to, które masz zawsze przy sobie. A zatem smartfon? Niekoniecznie.
Choć faktycznie mamy go zazwyczaj w kieszeni i w mroku stanowi ostatnią deskę ratunku, smartfonowa dioda jest rozwiązaniem pełnym wad. Daje zazwyczaj światło o wysokiej temperaturze, które przekłamuje barwy, jest bardzo rozproszone i ma niewielki zasięg. Do tego - zwłaszcza, gdy z jakiegoś powodu korzystamy z zewnętrznych aplikacji do obsługi latarki - może świecić ze zbyt dużą mocą, powodując problemy z odprowadzenim ciepła.
Dobrą alternatywą są miniaturowe, markowe latarki w formie długopisu, breloku czy przypinki do suwaka. Są całkowicie niekłopotliwe, ale w razie potrzeby zapewnią światło o znacznie lepszych parametrach od diody smartfonu.
Empetrójki wiecznie żywe
Zdecydowana większość z nas od lat słucha muzyki na telefonach, ale nie wszyscy. Nie brakuje konserwatystów, którzy - podobnie jak Barnaba Siegel z Polygamii - preferują klasyczne odtwarzacze.
Smartfon wciąż nie zastąpił mi dobrego, przenośnego odtwarzacza audio. Niewygodna, mobilna apka Spotify nie załatwia sprawy, a pojemności baterii, jakie przez lata oferowały telefony średniej klasy, sprawia, że nie mogę polegać na tym sprzęcie jako niezawodnym źródle muzyki.
Ale bardziej dziwię się, że producenci komórek tak bardzo nie chcą zawalczyć o nie tyle audiofili, co po prostu pasjonatów muzyki. Poza komunałami o "krystalicznie czystym dźwięku" czy "głębokim basie" (jakimi karmią nas twórcy sprzętów od co najmniej lat 90.), praktycznie nikt nie chce mnie zwabić lepszym przetwornikiem audio, układem z dobrej jakości DAP, czyli przenośnego "grajka". To już nawet producenci telewizorów poszli o krok do przodu, wsadzając coraz częściej w modele z mocno średniej półki głośniki i systemy firm kojarzonych z branżą audio.
Skoro tyle pary idzie w odbywającą się co pół roku batalię o coraz lepsze aparaty, niech w końcu zostanę przekonany, że mam porzucić swój odtwarzacz muzyki, a wbudowany głośnik nie będzie pierdział jak stare radio z domu wczasowego.
Miejsce dokumentów jest w portfelu, nie w smartfonie
Od 2017 roku nieustannie rośnie liczba dokumentów, których cyfrowe odpowiedniki możemy trzymać na swoich telefonach. Kamil Dudek z dobrychprogramów jeszcze się jednak na to nie zdecydował, m.in. z troski o prywatność.
Kamil J. Dudek:
Jedną z rzeczy, której nigdy nie zastąpię telefonem, jest dowód osobisty. Bardzo chciałbym móc zabierać ze sobą tylko telefon, a nie portfel - zwłaszcza że nie używam gotówki ani kart płatniczych, tylko Apple Pay. Ale aplikacja mObywatel, nie dość ze często nie jest honorowana, to jest w mojej opinii podstępną metodą na wyciągnięcie ode mnie przez policjanta odblokowanego telefonu. A tego chciałbym uniknąć.
Mnie smartfon jeszcze nie zastąpił karty płatniczej
A przynajmniej nie całkowicie. Owszem, korzystam z Google Pay od wielu lat, głównie z uwagi na możliwość wygodnego zarządzania wydatkami, ale nie ufam mobilnym płatnościom na tyle, by ruszyć się z domu bez portfela.
Smartfon może się rozładować czy zawiesić, więc czuję komfort psychiczny, mając w kieszeni kartę płatniczą. Zwłaszcza że moja nieufność nie jest bezpodstawna. Dość wspomnieć, że w maju 2019 roku roku miała miejsce duża awaria usługi Google Pay, w wyniku której tysiące Polaków nie były w stanie zapłacić za swoje zakupy.
Dyskusja pozostaje otwarta. Jeśli także macie urządzenia i przedmioty, których telefony jeszcze wam nie zastąpiły, komentarze są do waszej dyspozycji.
Zobacz także: