Jak "zalać" wodoodporną komórkę, czyli serwisy gwarancyjne znowu w akcji
Kilka miesięcy temu opisywaliśmy Wam historię Łukasza, który po "naprawie" jego zawieszającego się telefonu przez serwis gwarancyjny otrzymał produkt całkowicie niesprawny. Na szczęście po nagłośnieniu sprawy zakończyła się ona happy endem. Teraz swoje perypetie opisał nam kolejny czytelnik.
28.03.2013 | aktual.: 28.03.2013 15:16
Kilka miesięcy temu opisywaliśmy Wam historię Łukasza, który po "naprawie" jego zawieszającego się telefonu przez serwis gwarancyjny otrzymał produkt całkowicie niesprawny. Na szczęście po nagłośnieniu sprawy zakończyła się ona happy endem. Teraz swoje perypetie opisał nam kolejny czytelnik.
We wrześniu 2011 roku Przemek zakupił Motorolę Defy, na którą nałożona była gwarancja producenta. Krótko po zakupie pojawiły się pierwsze problemy ze smartfonem: ekran nieprecyzyjnie reagował na dotyk oraz samoczynnie się wygaszał, a wbudowany głośnik nie działał tak, jak powinien. Przemek oczywiście natychmiast wysłał telefon do serwisu Teleplan w Bydgoszczy, jednak po naprawie wrócił on do niego jedynie z wymienionym głośnikiem. Musiał on odesłać telefon po raz kolejny i dopiero po drugiej naprawie wszystkie problemy ustały.
[solr id="komorkomania-pl-153881" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://komorkomania.pl/4076,tworca-cyanogenmoda-opuszcza-samsunga" _mphoto="nexusae0-kondik-153881-2-60bab01.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]3685[/block]
Niestety wszystkie dolegliwości wróciły po roku, więc Przemek wysłał telefon do serwisu po raz trzeci, jednak tym razem spotkała go niemiła niespodzianka: serwis odmówił dokonania naprawy, gdyż stwierdzono, że telefon został zamoczony. W związku z tym, że uszkodzenie rzekomo nastąpiło z winy użytkownika, gwarancja została anulowana. W całej sprawie nie byłoby niczego dziwnego, gdyby nie fakt, że nie mówimy tutaj o zwykłym telefonie, tylko o Motoroli Defy, która - według zapewnień na stronie producenta - jest smartfonem wodoodpornym:
Motorola Defy jest odporna na kurz, wodę oraz zarysowania, dzięki czemu jest praktycznie niezniszczalna
O ponadprzeciętnej wytrzymałości smartfona dowiadujemy się również z reklamy produktu. [youtube]http://www.youtube.com/watch?v=yBncMqjZgsg[/youtube]
W serwisie YouTube nie brakuje również niezależnych testów, które udowadniają, że w pełni sprawne egzemplarze faktycznie są wodoodporne. [youtube]http://www.youtube.com/watch?v=Go7fM74WUnQ[/youtube]
Ponadto Przemek zapewnia nas:
Objawy były identycznie jak za pierwszym i drugim razem, gdy wysyłałem telefon na gwarancję. Problem w tym, że telefon nigdy nie był zamoczony, poddawany działaniu wody itp.
I jednocześnie dodaje:
Telefon wyjechał bez żadnej wady, jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny, tj. uszkodzenia mechaniczne itp. Z naprawy gwarancyjnej wrócił z uszkodzoną obudową w miejscach, w których znajdują się śruby mocujące, co według serwisu spowodowało dostanie się wody do środka urządzenia. Wysłałem telefon z niedziałającym ekranem, a otrzymałem z powrotem brak gwarancji, rzekomo zalany telefon, a na dodatek uszkodzoną obudowę przy trzech śrubkach mocujących.
Napisałem w tej sprawie do do serwisu Teleplan i zapytałem, czy są przekonani, że pęknięcia na obudowie, które są przyczyną dostania się wilgoci do wnętrza telefonu, powstały nie z ich winy. Oto odpowiedź, którą dostałem:
Autoryzowany Serwis Motoroli zachowuje wszystkie procedury, a technicy naprawiający telefony testują je zgodnie ze specyfikacją. Serwis nie jest zobligowany do określania w jaki sposób doszło do kontaktu z cieczą, lecz stwierdza ów fakt. Nie jesteśmy w stanie stwierdzić jaką drogą ciecz dostała się do wnętrza telefonu, lub w jakich warunkach użytkowany był telefon. Działając w oparciu o warunki gwarancji i zalecenia producenta serwis podjął decyzję o odmowie naprawy gwarancyjnej. Procedury opisu wyglądu zewnętrznego telefonu, który zostaje wprowadzony na serwis, w zasadzie uniemożliwiają odesłanie telefonu w innym stanie, niż został przyjęty. Stąd wynika moja pewność, co do tego, iż pęknięcia na obudowie nie mogły powstać w naszym serwisie. W trakcie rejestracji zaznaczono, iż telefon jest „uszkodzony mechanicznie”– taki był stan telefonu w momencie przyjęcia do naprawy.
Na pierwszy rzut oka wszystkie argumenty wydają się być sensowne i logiczne, ale kilka kwestii może budzić lekkie wątpliwości. Przede wszystkim jako powód uszkodzenia podano "widoczne ślady cieczy w okolicach mikrofonu". Miejsce zawilgocenia zostało oznaczone na fotografii podesłanej Przemkowi na jego życzenie.
Serwis utrzymuje, że ciecz dostała się do telefonu przez pęknięcia na obudowie.
Co istotne, pęknięcia widoczne są jedynie w okolicach śrub mocujących. Tych samych śrub, które serwisanci musieli odkręcić, by dostać się do wnętrza telefonu. Nie chcę nikogo bezpodstawnie oskarżać, ale myślę, że w takiej sytuacji ciężko być na 100% pewnym, że pęknięcia nie powstały przypadkiem w trakcie zdejmowania obudowy. Niestety nie możemy być również pewni, że było inaczej, bo Przemek nie posiada zdjęć telefonu sprzed serwisowania. Zapewnia on jedynie:
Jestem pewien, że ode mnie telefon wyjechał bez popękanych mocowań przy śrubach. Jeśli rzekomo wysłałem uszkodzony telefon, to czemu nie ma on żadnej innej widocznej skazy oprócz tych trzech przy śrubach? Jest to ostatnie miejsce, gdzie wtykałbym swoje łapska.
Przemek nie jest ze swoim problemem osamotniony. Kilka miesięcy temu podobne problemy z serwisowaniem Motoroli Defy opisywał jeden z użytkowników Wykopu. Nietrudno znaleźć w Sieci także kilka niezbyt pochlebnych opinii o serwisie Teleplan, z których kilka do złudzenia przypomina problemy Przemka. Na portalu Cylex.pl Paweł M pisze:
Nowy telefon oddałem do naprawy, w opisie przyjęcia wpisali -mech. uszk. obud.,rysy.(nie prawda!!!) Po odebraniu tel. z naprawy musiałem go wysłać ponownie, bo nie działał poprawnie, w kolejnym opisie tel. pojawił się-popękane zaczepy obudowy- ja się pytam kto to zrobił? tel. był nowy inie uszkodzony przed ich "naprawą"
Podobne problemy miał Klimek11:
Już chyba z 4 raz wysłałem moją motorolę defy na gwarancje tym razem głośnik od rozmów charczał telefon mi doszedł z pękniętymi zaczepami obudowy i porysanym ekranem a przed wysłaniem był prawie jak nowy. Oszusty i tyle nie polecam tej firmy
Zbieg okoliczności? Być może. Tego, co faktycznie stało się z telefonem Przemka pewnie nie dowiemy się już nigdy. Z całej sprawy możemy wyciągnąć jednak ważną lekcję - przed wysłaniem sprzętu do naprawy należy sfotografować go ze wszystkich stron, by później mieć niepodważalny dowód na to, jaki był jego stan przed wysłaniem go do serwisu. Pozwoli to uniknąć tego typu problemów w przyszłości.