Stare nowe gry. Te serie pamiętają jeszcze czasy zwykłych komórek, a wciąż są rozwijane
Jak te świeże produkcje wyglądały kiedyś? Zmieniły się na gorsze czy na lepsze?
11.12.2015 | aktual.: 11.12.2015 16:29
Zainspirowany tekstem Konrada o miejscu 4-calowych smartfonów na rynku, postanowiłem cofnąć się nieco w historii komórek, do czasów, w których ekrany miały przekątne 2, 2,5 cala. Są gry, w które już na tak małych wyświetlaczach można było zagrać, a których sequele dziś pojawiają się na 5-calowych smartfonach czy 10 calowych tabletach. Oto kilka serii, które pamiętam jeszcze w rozdzielczości 320x240.
Need for Speed
Od gier na komórki z tamtego okresu nie można było wiele wymagać, ale NFS już wtedy był raczej przeciętny. To, co ciągnęło go w górę, to marka. Dzisiejszy NFS to minuta wyścigu i kolejne 3 rozliczania, ulepszania auta i przechodzenia do kolejnej trasy. Nie brakuje mikropłatności, ale za to jest free-to-play, niczego sobie grafika i ciekawie zbudowane trasy. Poza tym – szału ni ma, a więcej o tym przeczytać możecie w mojej recenzji.
Asphalt
Można powiedzieć, że Asphalt to już klasyk mobilnych wyścigówek. Dwa lata temu wyszła najnowsza część gry, która nosi nazwę Airborne. Pełna kolorów i odblasków produkcja z licencjonowanymi znakami towarowymi, szczegółowym odwzorowaniem detali i mikropłatnościami, o których wtedy jeszcze chyba nikt nie myślał. Niemniej jednak Asphlat trzyma klasę i wciąż jest jedną z najlepszych i najbardziej grywalnych mobilnych wyścigówek.
Anno
Niestety model free-to-play, jak każdej innej serii tak i tej nie wyszedł na dobre. Odnawialne czasowo zasoby, wirtualne waluty, a wszystko to „za darmo”. Dodatkowo pokomplikowana rozgrywka i z początku trudne do ogarnięcia zasady. Zarówno fani poprzednich części, jak i zwykli wielbiciele strategii mogli poczuć się zawiedzeni. W tej sytuacji powrót do wersji z mojej Nokii 6600 wydawałby się niezłym rozwiązaniem.
Rayman
Dzisiaj Rayman w niezmienionym stylu gości na smartfonach. Do jego obsługi wciąż wystarczyłby zwykły joystick, choć dodanie nowych opcji sterowania nie zawsze wszystkim wychodzi na dobre. Najnowsza część to przygody Raymana. Oprócz ciągle wartkiej akcji i ciekawie zbudowanych poziomów mamy tu do czynienia z ładną, płynną oprawą audiowizualną. Gra dojrzała, a nie się zestarzała i to mi się podoba. Zdecydowanie – polecam.
Worms
Team17, który stoi za tą grą, postawił w tylko na segment premium. Gry z serii Worms są płatne, ale spokojnie można w nie zagrać w samolocie, a mikrotransakcje nie wyczyszczą naszego konta do zera. To klasyczna, dwuwymiarowa, odświeżona nieco wizualnie ta sama rozgrywka. Nieprzerwanie zabawna i przepełniona destrukcją strategia, która w pełni wytrzymała próbę czasu.