Stworzyli smartfona za 15 zł, a teraz... mogą trafić za kratki
Historia firmy Ringing Bells, która chwaliła się smartfonem kosztującym ok. 15 zł, musiała się tak skończyć. I bardzo dobrze, oszuści nie mogą czuć się bezkarnie.
26.02.2017 | aktual.: 26.02.2017 20:25
Miało być tak pięknie...
Rok temu firma Ringing Bells zapowiedziła smartfona Freedom 251, budżetowe urządzenia o niezbyt imponującej specyfikacji technicznej. Największy jego atut zdradza sama nazwa modeli - telefon miał kosztować 251 rupii indyjskich, co w przeliczeniu daje jakieś 15 zł.
Nie powinno więc dziwić, że Freedom 251 przykuł uwagę nie tylko użytkowników zainteresowanych nowymi technologiami. Jego pojawienie się komentowały media na całym świecie, które często zastanawiały się nad tym, jak możliwe było wprowadzenie tak taniego smartfona.
Ringing Bell zasugerowało, że ich produkt powstał w ramach dofinansowywanej przez indyjski rząd inicjatywy "Made in India", która miała zachęcić lokalne firmy do tworzenia produktów na terenie kraju. Zajmująca się nią agencja zaprzeczyła jednak tym pogłoskom.
Niektórzy sugerowali, że podejrzanie tani sprzęt zaprezentowany został, aby wzbudzić zainteresowanie firmą, a jej kolejne produkty będą o wiele droższe. Jak inaczej wytłumaczyć sens wprowadzania produktu, który jest sprzedawany taniej niż zastosowane w nim podzespoły?
Nie zabrakło użytkowników, którzy już na starcie wskazywali, że przedsięwzięcie firmy Ringing Bells to jedno wielkie oszustwo. Mieli rację, o czym przekonaliśmy się w lipcu. Po prezentacji aż 70 mln mieszkańców Indii złożyło zamówienia na smartfona wartego 15 zł, a część z nich od razu zapłaciła za sprzęt, który do sprzedaży miał trafić z końcem czerwca ubiegłego roku.
Wyszło, jak można było się spodziewać
Wtedy okazało się, że producent nie jest w stanie wyprodukować urządzenia w tej cenie i poprosił indyjski rząd o pomoc. Firma stwierdziła, że na realizację projektu potrzebuje 500 mld rupii indyjskich, czyli ponad 30 mln zł. Na tym sprawa się jednak nie skończyła.
Jeden z indyjskich dystrybutorów telefonów zgłosił do tamtejszej policji sprawę niedotrzymania umowy przez Ringing Bells. Firma przyjęła zamówienie warte 3 mln rupii (ponad 180 tys. zł), a do tej pory dostarczyła jedynie połowę telefonów. Spora część z nich była do tego wadliwa.
Przedstawiciel dystrybutora skontaktował się z producentem w celu zwrotu pieniędzy. Mohit Goel, czyli założyciel Ringing Bells, w odpowiedzi zagroził, że zabije jego i jego rodzinę, jeżeli dalej będzie obstawał przy niedotrzymaniu umowy. Tu - jak nietrudno się domyślić - wkroczyła policja.
Goel został aresztowany i przesłuchany, a wczoraj rozpoczął się przeciw niemu proces. Można spodziewać się, że nie będzie to jedyna oskarżona osoba i wkrótce dołączy do niego współpracownicy, którzy zajmowali w firmie wyższe stanowiska. Zaskoczeniem nie powinien być fakt, że mówi się o karze pozbawienia wolności.