Jakiego telefonu używał Steve Jobs? Możesz się zdziwić

Steve Jobs popularyzował smartfony, ale sam nie był ich fanem
Steve Jobs popularyzował smartfony, ale sam nie był ich fanem
Miron Nurski

19.07.2021 15:32, aktual.: 19.07.2021 17:44

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Świat byłby piękniejszy, gdyby ludzie tworzący smartfony sami ich używali.

Kilka lat temu chodził mi po głowie tekst o smartfonach, których używają lub używali znane osobistości ze świata nowych technologii. Zastanawiałem się m.in. z jakiego telefonu prywatnie korzystał Steve Jobs zanim pojawił się pierwszy iPhone. Większość wiarygodnych źródeł wskazuje na to, że z żadnego.

Szybko okazało się, że niechęć do komórek to wspólny mianownik wielu wysoko postawionych osób. Jak się tak głębiej zastanowić, ma to sens.

Gdy zarabiasz miliard dolarów rocznie, minuta twojego czasu warta jest 1900 dolarów. Pożytkowanie go na przeglądanie Facebooka lub radzenie sobie z setkami połączeń dziennie niekoniecznie jest najlepszym pomysłem. Na niektórych stanowiskach najlepiej sprawdza się telefon stacjonarny oraz asystent, który filtruje połączenia, akceptując jedynie te najpilniejsze.

Zresztą Jobs swojej niechęci do elektroniki konsumenckiej specjalnie nie krył. Podczas gdy próbował przekonać miliony ludzi, że iPad jest im niezbędny do życia, sam swoim dzieciom w ogóle nie pozwalał z niego korzystać.

Niestety często da się odczuć, że osoby odpowiedzialne za smartfony same ich nie używają

Pamiętam moment, gdy Steve Jobs prezentował pierwszego iPhone'a i demonstrował funkcję zmiany tapety. Choć wydaje się to absurdalne, początkowo producent przewidział możliwość wyświetlenia swojego zdjęcia jedynie na ekranie blokady, a nie na pulpicie.

Brak ten został uzupełniony dopiero 3 lata później w systemie iOS 4, który był pierwszym wydaniem pozwalającym na zmianę tła na pulpicie. Ciężko uzasadnić to czymś innim niż tym, że każdy pomysł musiał wówczas zostać zaakceptowany przez człowieka, który sam ze smartfonów nie korzystał.

Jobs może i był doskonałym strategiem, a swoje decyzje opierał na dogłębnych analizach potrzeb konsumentów, ale często dało się poczuć, że wiele rzeczy mu umyka przez zwyczajny brak doświadczenia. Dotyczy to zresztą nie tylko Jobsa i nie tylko Apple'a. Choć po firmie, która wypuszcza rocznie raptem kilka telefonów, w międzyczasie nie pozwalając sobie na eksperymentowanie, widać to chyba najbardziej.

Smartfonom często brakuje ludzkiego pierwiastka

Apple słynie z dobrego wyczucia potrzeb konsumentów, ale osobiście zawsze miałem wrażenie, że jego podejście do tworzenia urządzeń jest mocno rzemieślnicze. To tak jakby za produkty odpowiadał robot, który dysponuje suchymi danymi na temat preferencji potencjalnych klientów, ale nie jest w stanie pojąć złożoności ludzkiej natury. Ciężko inaczej wyjaśnić chociażby to:

Gdzieś w okolicach 2016 ten robot musiał sobie przekalkulować, że iPhone musi dostać widżety, by podebrać część klientów Androidowi. Tylko robot nie rozumiał, że ludzie chcą umieszczać widżety na tym samym ekranie co ikony. Pojął to dopiero w roku 2020.

Do teraz nie wierzę też, że za implementację Face ID odpowiada człowiek, który używa telefonu na co dzień. Gdyby używał, nie miałby prawa dojść do wniosku, że funkcja bazująca na rozpoznawania twarzy powinna dodatkowo wymagać przeciągnięcia palca górę od samego dołu ekranu. Czy można to było bardziej i niepotrzebnie skomplikować?

Ludzie odpowiedzialni za iOS przez kilkanaście lat nie widzieli też niczego złego w panelu regulacji głośności zasłaniającym oglądane treści.

Obraz

I takie przykłady można mnożyć w nieskończoność.

Oczywiście takie antyludzkie rozwiązania ma na swoim koncie nie tylko Apple

Nie mogę przeboleć, że większość smartfonów ma głośnik multimedialny ulokowany na dolnej krawędzi obudowy. Możliwości widzę dwie: albo ktoś bardzo nienawidzi ludzi i chce, by ci blokowali sobie dźwięk podczas trzymania smartfonu poziomo, albo ktoś nigdy nie używał projektowanego przez siebie telefonu poza laboratorium i w ogóle tego typu problemów natury ergonomicznej nie przewidział.

No i dlaczego jednym z najpopularniejszych materiałów wykorzystywanym do produkcji obudów jest szkło? Wyobrażacie sobie, że takiemu pomysłowi przyklaskuje prezes, który wie z autopsji, jak bardzo telefony są przedmiotami podatnymi na upuszczenie?

Obraz

A to tylko mocno spopularyzowane rozwiązania. Tak naprawdę ilekroć biorę do ręki nowy telefon, po prostu nie wierzę, że przed wprowadzeniem go na rynek ktoś decyzyjny zabrał go do domu, poużywał miesiąc i stwierdził "wszystko jest OK".

Chyba na najlepszej drodze do zmiany takiego stanu rzeczy są Chińczycy

W teście Xiaomi Mi 11 pisałem, że to najprzyjemniejszy w użytkowaniu smartfon z jakim miałem do czynienia. Choć nie jest to telefon wolny od wad wymienionych wcześniej (szkło i głośnik na dole) oraz optymalizacyjnych (MIUI 12 ma sporo błędów), przynajmniej czułem, że za poszczególnymi pomysłami stoi ktoś, kto z telefonu korzysta na co dzień.

Podobnie miałem z OnePlusem 9 Pro. Ten także ma długą listę niedoróbek, ale między tym wszystkim czuć taki ciężki do zdefiniowania pierwiastek ludzki, który sprawia, że z tego telefonu po prostu dobrze się korzysta.

To zabawne, bo chińscy producenci zaczynający swoją ekspansję na innych rynkach często podkreślają, jak wielką kłodą u nogi są dla nich różnice kulturowe, które utrudniają im zrozumienie potrzeb zachodnich konsumentów. A jednak czasem mam wrażenie, że dzięki innemu podejściu do projektowania elektroniki konsumenckiej rozumieją je lepiej niż ktokolwiek inny.

Zobacz również:

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Komentarze (11)