Kto oszalał? Świat czy my? Słów kilka o kosmicznych cenach topowych smartfonów
Na rynku nie brakuje nieźle wyposażonych i nieźle wycenionych średniaków, ale gdy klienci chcą sięgnąć po urządzenia z wyższej półki, nie jest już tak różowo. Topowe urządzenia znanych producentów coraz częściej są tak wyceniane, że użytkowników po zobaczeniu ceny zaczyna boleć głowa. Nie tak to powinno wyglądać.
07.09.2017 | aktual.: 08.09.2017 11:45
W tekście "4299 zł za Galaxy Note'a 8 to szaleństwo? O Neymarze w PSG też tak możecie sądzić" poruszyłem temat wyceny topowych smartfonów. Pisałem wtedy, że jeżeli znajdzie się odpowiednio duża grupa osób, które nabędą sprzęt za daną kwotę, to ciężko uznać jego wycenę za złą.
Pora podejść jednak do tematu z drugiej strony. Zawsze znajdzie się bowiem grupa fanów nowych technologii czy trendsetterów, którzy za nowy smartfon są gotowi zapłacić wiele. Co jednak ze zwykłymi użytkownikami, którym podoba się topowy smartfon i chcieliby go kupić niedługo po premierze?
No cóż, oni kwoty, jakie trzeba zapłacić za nowe samsungi czy iPhone'y, mogą jedynie określić jako "nienormalne". I mają rację, bo płacimy za wiele!
Smartfon w cenie laptopa? To szaleństwo
Zacznijmy od sztandarowego przykładu - wycen iPhone'ów. Większy i bardziej atrakcyjny model 7 Plus z podwójnym aparatem w wersji z pamięcią 128 GB kosztuje 4479 zł, a za modele z kościami o dwa razy większej pojemności trzeba zapłacić już 4999 zł. Nie są to małe kwoty, nawet gdy decyduje się na opcję rat w sklepie lub u operatora.
Za mniej można kupić MacBooka Air, który na stronie Apple'a wyceniany jest na 4799 zł. Surface Laptop Microsoftu można z kolei nabyć za jakieś 4700 zł, a podstawowy Surface Pro 4 (z Core m3) można dostać już za ok. 3300 zł. Ba, niezły sprzęt do grania, jakim jest np. Acer Aspire VX15 z GeForce'em GTX 1050 i niezłym systemem chłodzenia, wyceniany jest na mniej niż 4000 zł (bez dysku SSD).
Smartfon jest więcej wart niż laptop?
Fani iPhone'ów mogą zasugerować, że ich iPhone'y są więcej warte niż komputery Microsoftu czy Acera, ale czy rzeczywiście tak jest? Telefony Apple to bardzo dobre urządzenia, a przywołując kwotę, którą trzeba za nie zapłacić, często słyszę o szeroko rozumianym poziomie dopracowania czy długim wsparciu.
Jasne jest też, że minimalizacja technologii kosztuje, a kupując smartfon kupuje się urządzenie, z którego użytkownik korzysta praktycznie całą dobę. W perspektywie lat jednak, dużo dłużej służyć nam będzie komputer, niż smartfon. Tego pierwszego kupujemy na 4-6 lat, ten drugi - na 2, najwyżej 3.
Poważnie, nawet biorąc pod uwagę długie wsparcie aktualizacyjne, które zapewnia Apple. Wystarczy porównać jak działa obecnie starszy MacBook Air, a jak iPhone'y wydane w tym samym czasie. Nie wspominając o szybciej wykańczanych bateriach w smartfonach.
To nie Apple jest jednak problemem
Gdyby jednak tylko Apple miał tak wysokie ceny, to pewnie bardzo by mi to nie przeszkadzało. Dopracowany sprzęt znanej amerykańskiej marki z ciekawą historią, który jest drogi? Standard. Nie miałbym też problemu z pojedynczymi produktami jak Xperia Z5 Premium. Kwota 3999 zł w 2015 roku wydawała się śmieszna, ale był to pierwszy model z ekranem 4K, a więc sprzęt dla "totalnych zajawkowiczów".
Sęk w tym, że nie tylko urządzenia giganta z Cupertino i pojedyncze androidy są wysoko wyceniane. Teraz nawet za U Ultra na wolnym rynku HTC woła 3500 zł, a ubiegłoroczny HTC 10 Lifestyle ze Snapdragonem 652 był w Polsce sprzedawany drożej niż wersja na Snapdragonie 820 w Niemczech (jeżeli jesteście ciekawi skąd biorą się takie różnice, to warto zajrzeć do tego wpisu).
HTC to jeszcze nic. Niedługo urządzenia Samsunga i Huaweia będą sprzedawane w takich cenach jak sprzęt Apple'a. O stopniowym wzroście wyceny kolejnych modeli z linii Galaxy S pisał już Miron we wpisie "Syndrom gotującej się żaby, czyli o rosnących cenach smartfonów".
Chińczycy obrali podobną drogę
To samo dotyczy kolejnych huaweiów z linii P czy Mate. Większe smartfony firmy były wprowadzane odpowiednio za 2199 zł, 2599 zł i 2999 zł, więc nowy Mate 10 będzie pewnie kosztował jakieś 3400-3500 zł, a jego wersja Pro może dobić do ceny Note'a 8. Nie jest to normalne.
Tylko czekać na moment, gdy OnePlus czy Xiaomi zdobędą uznanie w oczach szarego użytkownika i dołączą do zabawy. Zresztą, pierwsza firma z roku na rok nie tylko podnosi ceny swoich smartfonów, ale i wycofuje starszy sprzęt z oferty, aby nie kusił klientów.
Niestety, sami jesteśmy sobie winni...
5000 zł za najbogatszą wersję smartfona może i byłoby kwota usprawiedliwioną, gdyby pojawiały się też standardowe wersje sensownie wyceniane, ale tak nie jest i niedługo tyle będziemy płacić nie tylko za iPhone'y. Dziwne. Tym bardziej, że rozwój technologii powinien sprawić, że do szeregu rozwiązań powinniśmy mieć coraz łatwiejszy dostęp.
Same zmiany z generacji na generację nie są tak istotne, aby usprawiedliwiały wzrost cen smartfonów. Jedyne co się zmienia, to fakt, że my, odbiorcy, z roku na rok decydujemy się wydawać więcej na topowe produkty. To my sprawiamy, że producenci mogą narzucać coraz mniejsze marże, czyli zarabiać więcej sprzedając mniej. Szkoda, że tak to się potoczyło...