Polskie szkolnictwo jest oderwane od technologicznej rzeczywistości

Nie uważacie, że system oświaty w Polsce jest całkowicie niedostosowany do dynamicznie zmieniających się realiów?

Polskie szkolnictwo jest oderwane od technologicznej rzeczywistości
Źródło zdjęć: © pexels.com
Miron Nurski

19.04.2016 | aktual.: 22.04.2016 18:47

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

"Ucz się tabliczki mnożenia; nie będziesz miał zawsze kalkulatora przy sobie"

Jeszcze w latach 90. takie zdanie regularnie powtarzał prawdopodobnie każdy nauczyciel matematyki na tej planecie. Dziś wiemy, że nie mogli się oni bardziej pomylić...

Obraz
© pexels.com

W szkołach i na uczelniach spędziłem 17 lat, czyli ponad 60 proc. mojego 27-letniego życia. I nie, do wyliczenia tego nie przydał mi się wzór skróconego mnożenia; wystarczył kalkulator, który - o dziwo - cały czas spoczywa w mojej kieszeni. Przez większość tego czasu głównie zapamiętywałem rzeczy, które:

  • nigdy mi się nie przydadzą;
  • mogę dziś wygooglać w sekundę.

Dostęp do wiedzy jest dziś łatwiejszy niż kiedykolwiek wcześniej, a system oświaty zdaje się całkowicie ten fakt ignorować

Najłatwiej jest to sobie uświadomić patrząc na dzieciaki, które w dobie tanich tabletów dźwigają w plecakach tonę podręczników. Ich minusem, wbrew pozorom, jest nie tylko waga i niemożność zaktualizowania zawartych w nich danych.

Obraz

Zawsze byłem zdania, że od samej wiedzy cenniejsza jest umiejętność myślenia. Wiedza z czasem zanika, ale myślący człowiek zawsze znajdzie sposób na to, by znaleźć informację, której potrzebuje. Szkoła tego nie uczy. Dzisiejszy nastolatek w dorosłym życiu nie będzie w poszukiwaniu wiedzy przeczesywał książek, więc każąc mu uczyć się z podręczników sprawia się, że będzie miał większe lub mniejsze problemy z wyszukiwaniem informacji w sieci.

A społeczeństwo korzystać z sieci nie potrafi

Tak moi drodzy, większość ludzi korzystających na co dzień z internetu nie radzi sobie z wyszukiwaniem informacji, bo - umówmy się - wklepanie prostego hasła w Google'a i zapoznanie się z notką na Wikipedii ciężko nazwać wyszukiwaniem informacji. Wykładowca prowadzący warsztaty dziennikarskie, na które chętnie uczęszczałem, zwykł mawiać: "jeśli gówno do komputera wsadzisz, to gówno z niego wyjmiesz". I właśnie to ludzie (również młodzi) z reguły robią.

Wy - osoby interesujące się technologiami - raczej nie macie z tym większych problemów, ale spójrzcie na swoich "atechnologicznych" znajomych. Czy podczas dyskusji potrafią wyciągnąć telefon i tak sformułować pytanie w Google'u, aby rozwiać czyjeś wątpliwości? Czy wiedzą, na jakich witrynach warto szukać informacji z poszczególnych dziedzin? Czy wiedzą, jak przy użyciu Google'a przeszukać zawartość konkretnego serwisu? Czy potrafią odróżnić wiarygodne źródło od niewiarygodnego i zweryfikować zdobytą informację? Nie sądzę, bo - o ile nie trafili na wyjątkowo ambitnego nauczyciela - w szkole nikt ich tego nie nauczył.

Nie twierdzę oczywiście, że szkoła powinna uczyć wyłącznie obsługi Google'a

Często spotykam się z opinią, że jeden wspólny program nauczania obejmujący ludzi o różnych pasjach i predyspozycjach zabija indywidualizm i kreatywność. Że uzdolniony plastycznie uczeń nie powinien tracić czasu na kucie na blachę nazw wszystkich stolic na świecie, jeśli nie znosi geografii.

Obraz
© pexels.com

Mogłoby się więc wydawać, że szkoła powinna jedynie przeprowadzić szybki kurs wyszukiwania informacji, a potem ułożyć program zajęć pod zainteresowania poszczególnych uczniów. Nie sądzę jednak, aby takie coś miało szansę wypalić.

Szkoła jest jak szwedzki stół - możesz spróbować wszystkiego i znaleźć to, co smakuje ci najbardziej

Problemem jest tylko i wyłącznie to, że nawet jeśli już znajdziesz ulubione danie, przez kilkanaście lat stoi nad tobą sztab ludzi pilnujących, abyś codziennie jadł wszystkie potrawy i to niekoniecznie w takich ilościach, na jakie masz ochotę. Efekt? Najpewniej w końcu zbrzydnie ci cała zawartość stołu.

Idealna szkoła byłaby miejscem, w którym uczniowie mogliby liznąć wiedzy z różnych dziedzin, a nauczyciele pilnowali jedynie, by ci nauczyli się poszerzać ją samodzielnie przy użyciu nowych technologii. Miejscem przygotowującym do życia w czasach, które dopiero nadejdą i uczącym korzystania z narzędzi, które dopiero się popularyzują lub jeszcze nie istnieją. Miejscem, które nie wysysa bezcelowo naszej najcenniejszej waluty - czasu.

Komentarze (0)