Telefony i Internet w Tajlandii i Kambodży

Telefony i Internet w Tajlandii i Kambodży

Zmodyfikowane zdjęcie: Smartfony
Zmodyfikowane zdjęcie: Smartfony
Źródło zdjęć: © Shutterstock
Jan Blinstrub
11.11.2014 16:03, aktualizacja: 11.11.2014 17:03

Miał być urlop. Odpoczynek od komputera, pracy i technologii. Od początku jednak wiedziałem, że całkowite odcięcie nie wchodzi w grę.

Od kilku dni krążę po Południowo-Wschodniej Azji. Długo planowana podróż, spełnienie marzeń i tak dalej. Zgodnie z oczekiwaniami: większość rzeczy jest zorganizowana tutaj zupełnie inaczej niż w Europie. Także świat technologii, choć oparty na podobnych fundamentach, rozwinął się w nieco inną stronę. Niektóre rzeczy są jednak stałe pewnie w całej galaktyce.

Obraz

Każdemu takiego samsunga, na jakiego go stać

Pierwsze co zobaczycie na lotnisku w Bangkoku to reklama Samsunga. Nie inaczej jest w Kambodży. Jeśli gdzieś można się zareklamować, Koreańczycy najpewniej już to zrobili. I widać owoce. W komisach w stolicy Tajlandii dominują urządzenia z rodziny Galaxy. Także na ulicy widać nołty, estrójki i esczwórki. Moje obserwacje potwierdzają statystyki. Niemal 60% sprzedaży poza operatorami należy do Samsunga (dane z końca 2013 roku). W Kambodży używa się tańszych smarfonów i klasycznych komórek, ale także tutaj logo Samsunga jest pożądane.

Oczywiście nie brakuje entuzjastów produktów Apple i nawet w biednej Kambodży na ulicy widać wiele iPhonów (lub niezłych podróbek). Popularne u nas telefony Sony czy LG występują zdecydowanie rzadziej. Nie brakuje natomiast urządzeń z Państwa Środka. Tuż po reklamie Note’a 4 na lotnisku zobaczyłem billboard z Huaweiem Ascend Mate 7. Jednak nawet w Tajlandii urządzenia chińskich marek wciąż są uznawane za nieco gorsze. W jednym z komisów w Bangkoku właściciel powiedział do mnie z lekką pogardą w głosie: pytasz o chińskie telefony? Jedź do chinatown, tam się na tym znają. Pojechałem. Nie znalazłem telefonów, ale bez wątpienia było to jedno z najbardziej odjechanych miejsc, jakie widziałem. O tym jednak przy innej okazji.

Reklama modelu Ascend Mate7
Reklama modelu Ascend Mate7

Telefony to jedno, a sposób korzystania z nich to drugie. Tajlandia i Kambodża to pod tym względem zupełnie inna historia niż Europa. Selfie? Robi je każdy. Wszędzie. Wideorozmowy? Widziałem ludzi w knajpach, którzy biesiadowali z innymi gadając przez Skype’a. Nie mam też wątpliwości skąd przyszła moda na facebookowe naklejki czy wielkie animowane emotikony: w Azji wszelkie formy graficzne są bardzo mocno eksploatowane w komunikacji internetowej.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/8]

Z perspektywy turysty nieźle wyglądają pakiety internetowe. W Kambodży za nieograniczony dostęp do Sieci przez trzy dni zapłaciłem dwa dolary. Podobna usługa na tydzień w Tajlandii kosztuje kilkanaście złotych. Net jest dość wolny, ale wystarcza do turystycznych celów. Oczywiście można zainwestować w pakiety szybkiego Internetu, ale są one droższe i zwykle z limitem danych. Darmowy dostęp do Sieci jest też na pokładach niektórych samolotów. A co zostało podłączone do Sieci? LG G3, który jest dość unikatowy w tych stronach, a robi świetne zdjęcia i filmy, na przykład takie:

Wziąłem także tablet.

Sprzęt na podróż

Pakując plecak na wakacje zastanawiałem się, czy nie zabrać ze sobą laptopa. Wybór padł jednak na tablet z Windows. Wziąłem budżetowy model Colorovo CityTab Supreme 8” H i jak na razie jestem z tego urządzenia zadowolony.

Colorovo CityTab Supreme 8” H
Colorovo CityTab Supreme 8” H

Sprzęt z 8-calowym ekranem idealnie sprawdza się w podróży. Można go zmieścić w damskiej torebce lub w kieszeni bojówek, a ekran jest wystarczająco duży, by na tablecie zrobić coś więcej, niż odpowiedzieć na post na Facebooku. Supreme 8” H ma niezły ekran IPS 1280 x 800. Jest wystarczająco jasny, żeby korzystać z urządzenia w słońcu. Plusem są też dość wąskie ramki wokół ekranu. Niestety samo urządzenie nie zalicza się do najzgrabniejszych i w porównaniu do tabletów z Androidem czy iPadów wygląda, jakby miało sporą nadwagę. Na szczęście rekompensuje to solidnością. Obudowa została wykonana z metalu i jest dość sztywna i odporna trudy dnia codziennego. Nieźle wypada także szkło chroniące ekran, które jak do tej pory skutecznie broni się przed rysami.

Colorovo CityTab Supreme 8” H
Colorovo CityTab Supreme 8” H

O tym, że zabrałem ze sobą tablet Colorovo zadecydował jednak system, a nie cechy fizyczne urządzenia.

Zły choć niezastąpiony Windows

Korzystanie z trybu desktop na ekranie dotykowym to katorga. Z drugiej jednak strony, to właśnie on jest najcenniejszy w urządzeniach z Windows. Dla mnie kluczowe są: działająca bez niespodzianek i obsługująca wszystkie standardy przeglądarka internetowa oraz pełnowartościowy pakiet biurowy. Nie bez znaczenia jest też obsługa aplikacji desktopowych. W podróż zabrałem ze sobą lekką klawiaturę Samsunga do urządzeń z Androidem. Dopiero w samolocie okazało się, że klawiatura nie ma przycisku alt. Na lotnisku pobrałem stary program Sharpkeys i przemapowałem klawiaturę. Problem został rozwiązany w kilka minut.

Cuda na kiju za 500 zł?

Microsoft staje na głowie, żeby przekonać ludzi do tabletów ze swoim systemem. CityTab Supreme 8” H jest nieźle zrobiony, ma przyzwoity ekran oraz pełnego Windowsa i roczną licencję na Office’a 365. Naprawdę może się wydawać, że to komputerek z dotykowym ekranem za nieco ponad 500 zł. Nie należy jednak traktować w ten sposób budżetowych tabletów z Windows.

Colorovo CityTab Supreme 8” H
Colorovo CityTab Supreme 8” H

Niska cena została osiągnięta dzięki hardware’owym kompromisom. Supreme 8” H ma świetny 4-rdzeniowy procesor Atom z rodziny Bay Trail, ale, podobnie jak wszystkie inne niedrogie tablety z Windows, wyposażono go w 1GB pamięci RAM oraz tylko 16GB pamięci wewnętrznej. Można ją rozszerzyć kartami, ale dla części aplikacji niecały gigabajt wolnego miejsca na dysku C (tyle mam do dyspozycji w testowym egzemplarzu) to po prostu za mało. 1GB pamięci RAM z powodzeniem wystarcza w interfejsie Modern. Pozwala także na wygodne korzystanie z desktopu, ale pod warunkiem, że pamięta się, że tani tablet to nie komputer. 3-4 zakładki w Chrome i Word – ok, jeśli jednak spróbujecie przeglądać net jak na komputerze i do tego włączycie kilka aplikacji, sprzęt zacznie się buntować.

Zachowując umiar i zdrowy rozsądek można jednak cieszyć się sprawnie działającym urządzeniem. Zawsze uważałem, że Windows nawet w najtańszych urządzeniach nadaje się do pracy lepiej, niż Android w drogim sprzęcie. Teraz jestem tego pewny. Inna rzecz, że realnie liczba użytkowników, która będzie pracować na tablecie pewnie nie jest zbyt duża.

Obraz

Materiał powstał we współpracy z Colorovo

Obraz
Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)