Tiny Troopers - nowy Cannon Fodder? [recenzja]
Nowa gra studia Kukori Entertainment (wydana nakładem Chillingo) największą popularnością cieszy się w Finlandii oraz w Polsce. Dzieje się tak być może dlatego, że Tiny Troopers wzorowany jest na Cannon Fodder. Oczywiście do legendy sporo mu brakuje, ale powinien Was oczarować na długie godziny!
16.07.2012 | aktual.: 16.07.2012 07:58
To zaskakujące, że produkcja fińskiego producenta tak dobrze przyjęła się w naszym kraju. Był czas, kiedy gra zajmowała drugie miejsce w polskim App Store. Postanowiłem więc przyjrzeć się jej bliżej, żeby zobaczyć, co tak zainteresowało rodaków.
Cannon Fodder w pełnym 3D?
Dosłownie kilka chwil temu skończyłem składającą się z 30 misji kampanię. Przeszedłem ją jednym tchem, co przy moim napiętym harmonogramie dnia oznacza, że dałem się wciągnąć bez reszty. Faktycznie, Tiny Troopers w wielu momentach przypomina Cannon Fodder. W sumie to nawet szkoda, że nie pokuszono się o zdobycie licencji. Na tym silniku gra Sensible Software wyglądałby po prostu cudnie.
Podobnie jak legendarny tytuł Tiny Troopers w humorystyczny sposób przedstawia obraz wojny. Gracz dowodzi malutkim odziałem (od 1 do 4 osób), którego zadaniem jest wyeliminowanie żołnierzy wroga lub wykonanie zleconego zadania.
Określenie „malutki oddział” ma tutaj podwójne znacznie. Nie chodzi tylko o liczebność grupy, ale również o wielkość poszczególnych żołnierzy. Machina wojenna została ukazana w nieco w krzywym zwierciadle. Sołdaci wyglądają śmiesznie, wesoło przebierają malutkimi stópkami i radośnie podskakują po wykonaniu misji. Cała reszta jest jednak poważna, żołnierze konają na naszych oczach, plamiąc ziemię krwią.
Jak już wspomniałem, główny i jedyny tryb gry składa się z 30 misji, które można przejść na trzech różnych poziomach trudności. Im wyższy poziom, tym więcej złotych moment otrzymuje się za przejście danej planszy. Pieniądze w tej grze są bardzo ważne, czasami ważniejsze niż umiejętności gracza. O tym jednak nieco później.
Proste sterowanie ułatwia zadanie
Przed rozpoczęciem kampanii obowiązkowo trzeba przebrnąć przez samouczka. Sterowanie jest banalnie proste. Cała zabawa polega na stukaniu palcem w to miejsce na mapie, do którego ma podążyć oddział. Jeżeli po drodze napotykamy siły wroga (żołnierzy, bunkier, pojazdy), to po stuknięciu w nie możemy rozpocząć automatyczny ostrzał.
W prawej części ekranu umieszczono kilka ikon, które odpowiadają za rzucanie granatów, strzelanie z bazooki lub wyzwanie wsparcia artyleryjskiego. Po najechaniu palcem na ikonkę (pod warunkiem, że kupiliśmy lub znaleźliśmy amunicję na mapie) można przesunąć ją w miejsce, gdzie ma nastąpić atak.
Sterowanie zatem jest dość intuicyjne i banalne. W łatwy sposób pokonujemy kolejne metry na mapie, eliminując wrogie jednostki. Oczywiście cały czas trzeba pamiętać, aby unikać pułapek (miny przeciwpiechotne) oraz kul wroga. Każdy żołnierz bowiem ma pasek energii, po wyczerpaniu którego umiera.
Każdy żołnierz ma imię oraz stopień wojskowy widoczny nad głową. Jeżeli polegnie w walce, na jego miejsce pojawia się nowy. Jeżeli przeżyje, zostaje awansowany na wyższy stopień. Oczywiście jednostki o wyższym stopniu (w szczególności oficerowie) sprawują się znacznie lepiej od szeregowych żołnierzy.
Mikrotransakcje kuszą od początku gry
Podobny schemat zastosowano kiedyś w Cannon Fodder. Brakuje tylko tej ogromnej góry, na której pojawiały się groby poległych w walce żołnierzy. Na szczęście liczba zabitych nie musi być bardzo duża. Wystarczy tylko mądrze wydawać monety na uzbrojenie lub dodatkowe jednostki.
Przed każdą misją można za monety kupić ulepszenia, które mają ogromny wpływ na rozgrywkę. Za dodatkową opłatą da się również zwerbować komandosa, strzelca wyborowego lub inną specjalną jednostkę, którą pomaga w misjach. Niestety, wszystkie ulepszenia i dodatkowi specjaliści znikają po przejściu misji lub śmierci wszystkich żołnierzy. Pieniądze zatem kończą się błyskawicznie.
Tutaj do gry wkraczają mikrotransakcje. Za prawdziwe pieniądze (dzięki in app purchase) można dokupić sensowną liczbę monet. Oczywiście nie jest to niezbędne do posuwania fabuły do przodu, ale pokusa jest ogromna. W szczególności gdy staramy się przejść planszę na najwyższym poziomie trudności.
Podczas samej gry za monety można dokupić kolejne ułatwienia. Dodatkowa porcja granatów, rakiet lub wsparcia ogniowego zrzucana jest na spadochronach. Wygląda to naprawdę bardzo ciekawie. Czasami zapora w postaci dwóch czołgów okazuje się nie do przejścia, po malutkim zrzucie bazooki sprawa nagle pozytywnie się rozwiązuje.
Fenomenalna oprawa graficzna
W czasie misji zbieramy różnego rodzaju przedmioty, za które dostajemy uzbrojenie, monety lub medale. Te ostatnie niezbędne są do podwyższania stopni wojskowych jednostek. Po uzbieraniu odpowiedniej liczny medali nowi rekruci pojawiają się na polu walki z wyższym stopniem na pagonach. Warto zatem „czyścić” planszę do zera, późniejsze etapy są dość trudne i wymagają doborowych jednostek.
Największą zaletą tej produkcji (obok pomysłu) jest niesamowita, trójwymiarowa oprawa graficzna. Design plansz wzorowany jest na nieśmiertelnych rozwiązaniach Cannon Fodder. Tutaj jednak wszystko zostało przeniesione z płaskiej mapy do świata 3D.
Fenomenalnie rozwiązano wspomnianą już animację zrzutów skrzynek z amunicją na spadochronie. Bardzo ładnie wyglądają również dowożące nas na misję helikoptery. Żołnierze, pomimo że są niewielkich rozmiarów, różnią się od siebie na tyle, aby urozmaicać zabawę. Całość przygotowano z niezwykłą dbałością o szczegóły. Zadbano nawet o takie detale jak kurczaki, do których można strzelić, one też mają swoją animację umierania!
Nie inaczej jest z dźwiękami i podkładem muzycznym. Z jednej strony słychać wojskowe marsze, zagrzewające gracza do walki. Z drugiej słyszymy całą gamę odgłosów wojennej zawieruchy z rzężeniem konających żołnierzy na czele. Całość prezentuje się wyśmienicie.
Jedynie, co mi w Tiny Troopers przeszkadza, to zerowy wpływ na ustawienia kamery oraz brak możliwości ustawiania żołnierzy w szyku bojowym. Czasami gromada sołdatów wesoło przeciska się przez dżunglę, wpadając na miny wbrew woli gracza. Trudno czasami przewidzieć ścieżkę, po której będą chodzić jednostki. Jest to jednak drobny mankament, które nie psuje odbioru samej gry.
Dla fanów Cannon Fodder absolutny must have
Po przejściu kampanii (zajmie kilka godzin solidnego grania) można każdą misję rozegrać jeszcze raz, poprawiając swój wynik. W aplikacji znajdziecie również osiągnięcia zaimplementowane przez usługę Game Center, one również zmuszają do kolejnego odpalenia gry.
Czas na podsumowanie. Za 0,79 euro otrzymujecie wyśmienitą grę wojenną, stylizowaną na Cannon Fodder. Fani tego klasyka z pewnością będą zadowoleni z Tiny Troopers. Gra pochłania na kilka godzin i puszcza dopiero po wysadzeniu ostatniego bunkra.
Szkoda tylko, że pomyślano tylko o jednym trybie gry. Pozostaje niedosyt, bo chciałoby się znacznie więcej. Mam jednak nadzieję, że kolejne aktualizacje będą dorzucały do gry nowe misje. System z trzema gwiazdkami wskazuje na to, że można się ich spodziewać. Z mojej strony pełna rekomendacja.
[plus] Cannon Fodder w 3D!
[plus] Proste sterowanie
[plus] Świetna grafika!
[plus] Dobra oprawa audio
[plus] Poczucie humoru
[minus] Brak wpływu na ustawienia kamery
[minus] Tylko jeden tryb
OCENA: 90/100