Twój nowy smartfon będzie miał jeszcze lepszą stabilizację wideo. "Cała konkurencja została w tyle"
Twórcy algorytmu stabilizującego wideo, wykorzystywanego przez wielu producentów smartfonów, mówią o "największym od lat skoku jakościowym".
01.12.2021 | aktual.: 06.03.2024 22:15
Elektroniczna stabilizacja wideo to jeden z najważniejszych smartfonowych trendów ostatnich lat. Wiele nowszych telefonów potrafi nagrywać z ręki filmy, które pozbawione są irytujących drgań i wyglądają jak z gimbala.
Nie jest jednak tak, że każdy producent opracowuje technologię stabilizacji na własną rękę. Wielu wykorzystuje gotowe rozwiązania, a jednym z głównym dostawców jest szwedzka firma Imint. Z jej rozwiązań korzystają takie firmy jak Xiaomi, Motorola, OPPO, OnePlus czy vivo, a także producenci kamer sportowych.
Imint prezentuje czwartą generację stabilizacji Vidhance Video Stabilization
W lakonicznym komunikacje prasowym twórcy tłumaczą, że dotychczas prace nad stabilizacją polegały na nanoszeniu poprawek na istniejący algorytm. W ten sposób mieli już jednak sięgnąć granicy możliwości aktualnie wykorzystywanej technologii.
W ramach czwartej generacji całe rozwiązanie miało zostać opracowane od zera z uwzględnieniem nowych pomysłów.
Na filmie promocyjnym widać, że nowa odsłona stabilizacji skuteczniej niweluje niezamierzone drgania.
Czwarta generacja miała zostać także dopracowana pod kątem upłynnienia zamierzonych ruchów kamery.
Imint nie zdradza technicznych szczegółów swojego rozwiązania. Przekonuje jednak, że zostało "przetestowane przez wiodących producentów smartfonów, a "wszyscy znani konkurenci są teraz o krok z tyłu ze swoim klasycznym podejściem do stabilizacji wideo".
Jak działa elektroniczna stabilizacja wideo w smartfonach?
Rozwiązania tego typu bazują na żyroskopie, czyli komponencie, który jest w stanie precyzyjnie wykryć ruch urządzenia w przestrzeni. Gdy oprogramowanie wie, w którym momencie i jak bardzo telefon odchyla się na boki, jest w stanie zniwelować ten ruch, wycinając stabilny fragment nagrywanego kadru.
Tyle w teorii, ale w praktyce cały proces jest bardziej skomplikowany. Można by przecież napisać algorytm, który - bazując na danych z żyroskopu - usuwa absolutnie wszystkie ruchy, wycinając idealnie płynny kadr. Tak działający aparat nie sprawdzałby się jednak w codziennym użytkowaniu.
Niektóre ruchy kamery są niezamierzone i spowodowane chociażby drżeniem rąk, ale zdarza się przecież, że użytkownik świadomie odchyla telefon, by skorygować kadr. W takiej sytuacji algorytm musi rozpoznać intencje użytkownika, a przy tym sprawić, że zmiana kadru nie będzie skutkowała gwałtownym szarpnięciem.
Dlatego w tego typu algorytmach ważne jest, by oprogramowanie prawidłowo rozróżniało niezamierzone ruchy od zamierzonych i właśnie to jest dla twórców największym wyzwaniem. Czy firma Imint sprostała temu zadaniu? Powinniśmy się przekonać w 2022 roku, gdy Vidhance Video Stabilization 4 trafi do pierwszych smartfonów.
Zobacz także: