10 lat postępu. Samsung Galaxy S20 kontra Galaxy S: porównanie aparatów
Fotograficzny wymiatacz Samsunga z roku 2010 kontra fotograficzny wymiatacz Samsunga z roku 2020. W tym pojedynku nie chodzi oczywiście o wyłonienie zwycięzcy, ale o rzucenie okiem na postęp, który dokonał się w świecie mobilnej fotografii przez ostatnich 10 lat.
08.05.2020 | aktual.: 03.12.2020 16:23
Jasnym jest, że smartfony z generacji na generację mają coraz lepsze aparaty. Z reguły nowy telefon ma jednak możliwości fotograficzne jedynie lekko usprawnione względem tego, który trafił do sklepów rok wcześniej.
Ewolucja zachodzi powoli. Aby docenić drogę, którą mobilna fotografia przeszła na przestrzeni lat, trzeba spojrzeć na jej początek oraz koniec. Co też uczyniłem.
Do walki z Galaxy S20 Ultra - jednym z najlepszych fotograficznych smartfonów tego roku - wystawiłem pierwszego Galaxy S. To flagowiec z roku 2010, który swego czasu miał jeden z najlepiej ocenianych aparatów.
Oto efekty 10-letniej ewolucji mobilnej fotografii.
Samsung Galaxy S i Galaxy S20 Ultra: porównanie aparatów
Na początek zdjęcie zrobione godzinę przed zachodem słońca. O tzw. złotej godzinie warunki oświetleniowe są w zasadzie idealne, więc aparat ma mocno ułatwione zadanie.
Mimo iż aura była sprzyjająca, Galaxy S20 Ultra poradził sobie zauważalnie lepiej. Przede wszystkim - w przeciwieństwie do swojego prapraprapraprapraprapradziadka - nie przepalił nieba. Uwagę zwracają także lepiej odwzorowane kolory i szerszy kąt widzenia obiektywu, a bliższe oględziny uwidaczniają wyższą szczegółowość.
Kolejna para zdjęć powstała w podobnym świetle, ale sceneria jest bogatsza kolorystycznie.
Pierwszy Galaxy S mocno wyprał kadr z kolorów. Mimo że nowsze samsungi mają tendencję do sztucznego podsycania barw, fotka z Galaxy S20 Ultra i tak wygląda naturalniej niż wyblakłe plamy wygenerowane przez starszego flagowca.
Teraz nieco trudniejsza scena - ciemny korytarz zwieńczony jasnym źródłem światła.
W tym przypadku - przyznaję - byłem mocno zaskoczony tym, jak dobrze poradził sobie pierwszy Galaxy S. Jasne, w ogólnym rozrachunku zrobione przez niego zdjęcie jest wyraźnie gorszej jakości, ale zniwelowanie przepaleń wyszło mu nie najgorzej.
Na tapet wziąłem także figurkę sfotografowaną z odległości kilku centymetrów.
Ogromna matryca Galaxy S20 Ultra zapewniła duuużo płytszą głębię ostrości. Najnowszy flagowiec silniej rozmył dzięki temu nie tylko tło, ale i pierwszy plan; fotka ma imponującą - jak na telefon - plastykę. W przypadku Galaxy S rozmycie nie jest takie ładne, a niebo zostało całkowicie przepalone.
A teraz coś, czego smartfony nie lubią (a przynajmniej do niedawna nie lubiły), czyli fotki zrobione pod zachodzące słońce.
Różnica w rozpiętości tonalnej na korzyść Galaxy S20 Ultra jest przeogromna.
OK, przechodzimy do tego, co pewnie interesuje Was najbardziej, czyli zdjęć nocnych.
Powyższe zdjęcia zrobiłem pół godziny po zachodzie słońca, gdy na niebie widoczne były jeszcze wyraźne przejaśnienia. To w połączeniu z dobrym oświetleniem sztucznym sprawiło, że Galaxy S z wyeksponowaniem kadru poradził sobie przyzwoicie. Nie da się jednak nie zauważyć dużo niższej szczegółowości i silnego zaszumienia.
Pora na trudniejsze warunki. Tym razem źródeł silnego światła brak.
Galaxy S20 Ultra - tak jak można się było spodziewać - przechwycił z głębokiego mroku ogromną ilość szczegółów. A nawet nie musiałem włączać trybu nocnego.
Czas na scenerię, która jest sporym wyzwaniem dla smartfonów. Bardzo mocno oświetlony budynek, a w tle skąpane w głębokim mroku drzewa.
Najnowszy flagowiec nie tylko zdecydowanie lepiej wyeksponował budynek na pierwszym planie, ale i wyciągnął detale z cieni. Galaxy S nie poradził sobie ani z jednym, ani z drugim.
Kolejny przykład to fotki zrobione w dobrze oświetlonej miejskiej uliczce. W przypadku Galaxy S20 Ultra zastosowałem zarówno tryb automatyczny, jak i nocny.
Różnice widać jak na dłoni. Fotka z Galaxy S jest poruszona, wyprana z kolorów i detali, a do tego zmasakrowana szumem.
Następna sceneria zdominowana jest przez dobrze oświetlony budynek. Głębokich cieni w kadrze brak, więc oprogramowanie nie musiało wyciskać ostatnich soków z matryc, by zwiększyć rozpiętość tonalną.
Mimo wdzięcznych - jak na fotografię nocną - warunków, Galaxy S20 Ultra wypadł nieporównywalnie lepiej. Przy czym zdjęcie z Galaxy S kilka lat temu można by wrzucić na Facebooka bez wstydu.
Nadszedł czas na prawdziwe wyzwanie, czyli cały kadr pochłonięty przez mrok.
Oto kwintesencja 10-letniego postępu w fotografii mobilnej. Kilka lat temu aparaty smartfonów widziały dużo mniej niż moje oczy. Dziś widzą dużo więcej niż moje oczy.
Samsung Galaxy S i Galaxy S20 Ultra - porównanie szczegółowości zdjęć
Choć Galaxy S20 Ultra z uwagi na technologię łączenia pikseli domyślnie robi zdjęcia 12 Mpix, oprogramowanie pozwala przełączyć się na tryb 108 Mpix. Rozdzielczość aparatu Galaxy S to 5 Mpix, a więc jest niemal 20-krotnie niższa.
Jak te cyferki przekładają się na rzeczywiste możliwości aparatów? Ano tak, że z tego:
...można zrobić to:
Różnice mówią same za siebie.
Samsung Galaxy S i Galaxy S20 Ultra: test zoomu
Zoom i obiektywy o różnych ogniskowych to rzeczy, o których 10 lat temu nikt w kontekście telefonów poważnie nie myślał. Obecnie sytuacja wygląda jednak zupełnie inaczej.
Pamiętacie pierwszą fotkę z kościołem?
Galaxy S potrafi w takich warunkach zastosować 5-krotny zoom cyfrowy i uzyskać to:
Tymczasem Galaxy S20 Ultra ma dodatkowy obiektyw ultraszerokokątny, który pozwala oddalić kadr tak:
...oraz peryskopowy teleobiektyw, dzięki któremu można przybliżyć obraz tak:
...tak:
...tak:
...tak:
...albo tak:
W kwestii zakresu ogniskowych trochę się przez tych 10 lat zmieniło.
Wnioski? "Dobry aparat" to pojęcie względne, ale wydaje mi się, że dzisiejsze smartfony naprawdę mają dobre aparaty
Galaxy S to smartfon, który 10 lat temu zbierał za swój aparat najwyższe noty. Cóż, wypadał ponadprzeciętnie dobrze na tle konkurencji. Z perspektywy czasu widać jednak, że generowane przez niego zdjęcia balansują na granicy używalności.
Czy w podobny sposób za 10 lat będziemy patrzeć na zdjęcia robione przez Galaxy S20 Ultra? Doświadczenie każe założyć, że tak, ale ciężko mi uwierzyć, by przepaść była aż tak drastyczna i że fotki z dzisiejszych smartfonów będzie można w przyszłości nazwać brzydkimi.
Nie bez powodu producenci skupiają się obecnie głównie na funkcjonalności aparatów. Na zwiększeniu szczegółowości, poprawie zoomu czy dodaniu inteligentnych trybów. Pod względem samej jakości zdjęć pole do poprawy raczej jest niewielkie, ale z drugiej strony - przyznaję - to samo myślałem kiedyś o Samsungu Galaxy S.
Zobacz także:
Zobacz także