Detoks zakończony. Bez smartfona można żyć, ale...
JAN BLINSTRUB • dawno temu • 19 komentarzy
Pora na nieco spóźnione podsumowanie tygodnia bez smartfona, które kończy akcję detoks. Pewnie niektórym trudno w to uwierzyć, ale bez smartfona można żyć!
Tylko po co się męczyć…
Nie jestem uzależniony
Od kilku lat stale korzystam ze smartfonów z dostępem do Internetu. Człowiek szybko przyzwyczaja się do wygody, więc sądziłem, że przesiadka na Nokię 1616 będzie problematyczna. Rzeczywiście szybko odczułem brak kilku funkcji, z których codziennie korzystałem, ale nie było to tak bolesne, jak mogłoby się wydawać. Głównie dlatego, że stale używałem Internetu przez komputer. Rzeczy, które przeglądałem w drodze na smartfonie, sprawdzałem przed wyjściem z domu lub biura. Było to trochę upierdliwe, ale przyzwyczaiłem się. Prowadzi to do ważnej, choć mało odkrywczej konkluzji.
Zobacz również: Internet rzeczy czy rzeczy internetu?
Internet!
Wielkie ekrany, potężne podzespoły i gigabajty pamięci w telefonie nie są tak ważne jak dostęp do Sieci. Bez niego wartość użytkowa smartfona jest zdecydowanie mniejsza. Nie chodzi oczywiście o strony WWW — dane z Internetu są wykorzystywane przez nawigacje, mapy, czytniki wiadomości, komunikatory i gry. Bez dostępu do Internetu smartfon jest po prostu nieco bardziej zaawansowanym, ale mało poręcznym telefonem. Smartfonowa rewolucja to tak naprawdę rewolucja mobilnego, nieograniczonego dostępu do Sieci.
Gdybym zrezygnował nie tylko z korzystania ze smartfona, ale także przeszedł całkowicie w tryb offline, byłbym zapewne zdecydowanie bardziej sfrustrowany. Ale do rzeczy.
Za czym tęskniłem najbardziej?
- Za automatyzacją. Za tym, że w smartfonie wiele rzeczy dzieje się całkowicie bezobsługowo. Wspominałem wcześniej , że szybko zaczęło mi brakować zupełnie banalnej funkcji, jaką jest synchronizacja. Wystarczy połączyć smartfona z Siecią, by kontakty, lista zadań, maile i notatki automatycznie zostały pobrane z chmury. Prosty telefon trzeba konfigurować od podstaw, ręcznie wprowadzając większość danych.
- Za pamięcią. Terminy spotkań, urodziny znajomych, ważne wydarzenia, zadania - smartfon pamięta o nich za mnie. Doceniłem to dopiero wtedy, gdy wszystko — tak jak przed laty — musiałem ogarniać sam.
- Za wiedzą. Za wszystkimi informacjami, które w każdej chwili mogę uzyskać. Zdążyłem już zapomnieć, jak bardzo się irytuję, gdy przez kilkadziesiąt minut próbuję sobie coś przypomnieć i nie jestem w stanie podpiąć się do żadnego źródła. Nokia 1616 odświeżyła moją pamięć.
- Za przewodnikiem. Po tygodniu zdałem sobie sprawę, że po trzech latach mieszkania w Warszawie wcale nie znam miasta tak dobrze, jak bym tego chciał. Gdy podróżuję samochodem i komunikacją miejską, zwykle zerkam na nawigację Google lub JakDojadę. To superprzydatne aplikacje, choć używanie ich zdecydowanie pogarsza ogarnianie przestrzeni.
- Za ludźmi. Wszystkie komunikatory i portale społecznościowe służą budowaniu i utrzymywaniu relacji. Choć nie jestem hiperaktywnym użytkownikiem Facebooka czy Twittera, po tygodniu zaczęło mi brakować wirtualnych interakcji.
Czego mi nie brakowało?
- Kabli. Czasami mam wrażenie, że przez wiszący z gniazda USB kabel smartfon jest urządzeniem bardziej stacjonarnym niż mobilnym.
- Rozpraszaczy. Miło jest czytać książkę bez zerkania co chwilę na ekran urządzenia, który potencjalnie może wyświetlić pilne informacje (choć robi to bardzo rzadko).
- Smyczy. Smartfon pozwala być blisko znajomych, ale sprawia też, że stajemy się niewolnikami komunikacji. Brak skrzynki firmowej w telefonie? Można z tym żyć.
- Błyskotek. Cieszę się jak głupi do sera, gdy mam okazję pobawić się jeszcze pachnącymi chińską fabryką, nowymi urządzeniami. Prawda jest jednak taka, że producenci wciskają nam mnóstwo zbędnych bajerów, a liczba naprawdę użytecznych funkcji jest niewielka (ale można się do nich bardzo łatwo przyzwyczaić).
Powrót do smartfona
Adam pytał niedawno warszawiaków, czy woleliby tydzień bez seksu czy bez smartfona. Oczywiście większość zrezygnowałaby ze smartfona. Rzeczywiście, tydzień bez inteligentnej komórki to żaden wyczyn (choć chodzą słuchy, że bez seksu też można wytrzymać kilka dni), jeśli ma się dostęp do Sieci przez komputer. Mam jednak wątpliwości, czy miesięczny test prowadziłby do takich samych wniosków. Ostatecznie smartfon jest jednym z fajniejszych urządzeń, jakie skonstruował człowiek w ciągu ostatnich lat.
Smartfon łączy ze światem wirtualnym, rozszerza możliwości i ułatwia komunikację. Moim zdaniem sama elektronika nie jest najważniejsza. Kluczowa jest możliwość schowania Internetu do kieszeni. Na pewno nie chciałbym z niej teraz rezygnować, dlatego chętnie wracam do nieporęcznego, wytrzymującego góra kilkanaście godzin na ładowaniu smartfona.
Ten artykuł ma 19 komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze