SoundMagic E10BT - niezłe bezprzewodowe słuchawki na każdą kieszeń [TEST]
Na rynku nie brakuje niedrogich słuchawek bezprzewodowych, a ostatnio miałem okazję zapoznać się z kilkoma produktami tego typu. Jednym z najciekawszych okazał się model SoundMagic E10BT. Dlaczego warto się nimi zainteresować?
26.09.2017 | aktual.: 09.04.2018 20:48
E10BT to kolejna już wariacja na temat E10, czyli prawdopodobnie najbardziej popularnego sprzętu firmy SoundMagic, który na polskim rynku dostępny jest już od ładnych kilku lat. Niedawno mogłem zapoznać się z modelem E10C, który wyposażony jest w uniwersalnego pilota, a teraz czas na wersję Bluetooth E-dziesiątki, którą można nabyć już za 249 zł.
Zacznę - tradycyjnie już - od kluczowych elementów specyfikacji technicznej:
Bogaty zestaw dodatków
SoundMagic przyzwyczaja użytkowników do sporej liczby dodatków, które można znaleźć w zestawie. Chwaliłem za to firmę przy okazji testu modelu E10C, a w przypadku E10BT użytkownicy dostają jeszcze więcej:
- sześć par gładkich gumek silikonowych w różnych rozmiarach;
- parę podwójny gumek silikonowych (tzw. bi-flange);
- cztery pary gumek silikonowych ze żłobieniami w różnych rozmiarach;
- krótki kabel USB (microUSD/USB-A) do ładowania;
- instrukcję obsługi (także w języku polskim);
- szyty pokrowiec z logo firmy na suwaku.
Użytkowników cieszyć powinna szczególnie obecność karbowanych tipsów. Nie gwarantują one oczywiście dobrej izolacji od odgłosów dochodzących z otoczenia, ale o to w tym przypadku chodzi - gumki te należy wykorzystywać, gdy E10BT zabiera się np. na trening biegowy, aby słyszeć też to, co dzieje się dookoła.
Cieszyć może też obecność szytego pokrowca, w którym można przenosić słuchawki. Plusem jest to, że w przeciwieństwie do egzemplarza, który znalazłem razem z E10C, to etui zostało starannie i dokładnie zszyte. We wnętrzu znajdują się dwie kieszonki, w których można nosić dodatkowe tipsy.
Dobra jakość wykonania
Za jakość wykonania chwaliłem E10C i pochwalę też E10BT. Kopułki, w których ukryte są dynamiczne przetworniki 13,5 mm, wykonane są w przeważającej części z metalu. Konstrukcja cechuje się sporą wytrzymałością, o czym miałem okazję przekonać się, gdy słuchawki “udało się” mi upuścić z ponad 1,5 m. Ma obudowie nie pojawiły się nawet małe zadrapania.
E10BT nie mają plecionego kabla. Firma postawiła na proste przewody łączące słuchawki z modułem zawierającym baterię i odbiornik Bluetooth. Są one pokryte gumową osłoną, która nie jest śliska. Na prawym przewodzie znalazł się 3-przyciskowy kontroler z diodą. Przyciski chroni guma, a plastik jest chropowaty, co ułatwia korzystanie z pilota mając spocone po treningu dłonie.
Z tworzywa sztucznego wykonana została wspomniana przystawka z modułem Bluetooth, wbudowaną baterią i złączem microUSD, które chronione jest gumową zaślepką. Element ten ma na stałe przymocowany metalowy klips, dzięki któremu moduł pewnie spoczywa przypięty do koszulki sportowej lub koszuli.
Obudowy pilota i przystawki są na tyle dobrze zrobione, że kurz i pył nie dostaną się raczej do środka. Mają być też odporne na pot, a do tego powinny przetrwać zachlapanie czy korzystanie w deszczu, ale wolałem nie sprawdzać w praktyce, czy rzeczywiście tak jest. I bez tego, jakość wykonania oceniam bardzo wysoko.
Banalna obsługa
E10BT to niedrogie słuchawki, więc nie ma co oczekiwać dodatków, które usprawniają parowanie jak NFC. Nie oznacza to jednak, że proces ten sprawia jakiekolwiek problemy. Wystarczy przytrzymać wyłącznik (środkowy przycisk) do momentu, w którym zapali się dioda, a słuchawki wejdą w tryb parowania.
Po udanym sparowaniu, przy każdym kolejnym włączeniu zestawu proces będzie przebiegał automatycznie. Urządzenie o poszczególnych czynnościach jak włączenie, parowanie, niski poziom baterii czy nadchodzące połączenie, informują nie tylko za pomocą diody, ale i głosowo (miłym, damskim głosem), choć oczywiście po angielsku.
Środkowy przycisk służy również do zatrzymywania/wznawiania odtwarzania czy odbierania połączeń. Klawisze głośności mają tylko jedno zastosowanie.
Spory komfort, ale nie w nocy
Bezprzewodowe słuchawki dokanałowe SoundMagika E10BT są bardzo lekkie, a po dobraniu odpowiednich gumek pewnie spoczywają w uchu. Mając je wpięte w koszulkę (z luźno zwisającymi kabelkami), nie powinny wypaść nawet podczas energicznych ćwiczeń.
Wbrew temu, czego spodziewałem się na początku, pilota na prawym kablu w zasadzie się nie czuje. Firma mogła go jednak zamontować nieco niżej. Podczas korzystania ze E10BT dioda stale świeci na niebiesko, a podczas biegania zdarza się, że pilot wchodzi w pole widzenia - ten niebieskie błyski bardzo denerwują podczas korzystania z zestawu w nocy.
Idealne słuchawki do Tidala
Firma SoundMagic wyposażyła model E10BT w 24-bitowy przetwornik cyfrowo-analogowy, a do tego wskazuje, że słuchawki są w stanie dostarczyć dźwięk w jakości CD (16-bitowy 44/48 kHz). Nie oferują one jednak wsparcia dla kodeka aptX. W obu przypadkach kompresja jest stratna, ale o wiele mniej w przypadku korzystania z technologii Qualcomma.
Nie oznacza to jednak, że E10BT grają źle. Sam producent chwali się, że sygnatura brzmienia jest podobna do przewodowego modelu E10. Słuchawki grają dość ciepło, rozrywkowo i z przyjemnością słuchało mi się na nich tak rockowych albumów, jak i elektronicznych kawałków.
Niskie tony zostały ocieplone, ale nie ma ich aż tyle, co w modelu E10C. Bas nie jest ani przesadnie mięsisty, ani precyzyjny, szybki i punktowy. Jest go dużo i najbardziej pozostaje w pamięci, ale został zmiękczony, dzięki czemu wypełnia przestrzeń bez wyraźnego wychodzenia przed inne pasma.
Średnie i wysokie tony są dość wyrównane, ale wydaje się, że również zostały odrobinę ocieplone, co dotyczy głównie kobiecych wokali i wszelkiej maści dzwonków, talerzy perkusyjnych czy skrzypiec. E10BT “dbają” według mnie o to, aby użytkownik nie został zaatakowany ostrymi dźwiękami.
Przekaz jest dość czysty i czytelny, ale nie tak, jak w przypadku E10C. Scena, którą tworzą słuchawki nie wydaje się przesadnie szeroka, a na pewno nie jest zbyt głęboka. Separacja instrumentów i wokalu/wokali jest niezła, ale przy dużej liczbie tych pierwszych miałem problemy z precyzyjnym określeniem źródła dźwięku.
Pisząc w skrócie - SoundMagic E10BT to słuchawki, które są bardzo przyjemne w odbiorze, grają ciepło i przyjemnie dla ucha. To idealny sprzęt do słuchania muzyki z Tidala, który powinien sprawdzić się szczególnie przy muzyce rozrywkowej, preferowanej podczas treningów. Szczególnie, że nie brakuje “motywujących” niskich tonów.
Jakość rozmów nie zachwyca
O ile jakość dźwięku podczas odsłuchu może bardzo się podobać, tak przy podczas rozmów głos rozmówcy nie jest naturalny. Niezbyt dobrze radzi sobie mikrofon umieszczony na pilocie. Oczywiście nie ma wielkich problemów ze “zbieraniem” głosu, gdy dynda swobodnie, ale rozmówcy często skarżyli się, że słyszą mnie niejako ze studni.
Niezły czas pracy
Firma SoundMagic nie zdradza dokładnie pojemności akumulatorka, ale sugeruje, że przy odtwarzaniu muzyki E10BT powinny zapewnić do 10-12 godz. pracy i do 200 godz. w trybie czuwania. No cóż, takiego wyniku nie udało im się osiągnąć.
Przy ciągłym odtwarzaniu z głośnością ustawioną na poziomie 80 proc. model ten wytrzymał jakieś 7 godz., co uważam za niezły wynik. B10BT bardzo dobrze radzą sobie w trybie czuwania - słuchając na nich codziennie przez 1,5-2 godz. dopiero czwartego dnia poprosiły o podłączenie do ładowarki.
W części modeli Samsunga czy Huaweia użytkownicy znajdą informację zwrotną o stanie baterii w B10BT na belce powiadomień. W znaczny sposób ułatwia to kontrolowanie stanu naładowania. Samo ładowanie przebiega bezproblemowo - po podłączeniu do komputera proces napełnienia ogniwa z minimalnego poziomu do 100 proc. zajmował zazwyczaj mniej niż 2 godz.
Naprawdę ciekawa opcja
Do SoundMagic E10BT podchodziłem z dużym dystansem, jak do wielu tańszych słuchawek bezprzewodowych. Okazało się, że to bardzo przemyślana konstrukcja, która cechuje się sporym komfortem korzystania i niezłym czasem pracy. Dobre wrażenie zrobiła też jakość dźwięku.
Nie jest to typowy schemat "V" z podbitymi niskimi i wysokimi tonami, który sprawdza się podczas treningów, ale niekoniecznie podczas słuchania na co dzień - nie każdy chce słuchać kawałków o ujednoliconym brzmieniu. Słuchawki SoundMagic E10BT gwarantują sygnaturę, która jest łatwa w odbiorze, dzięki czemu sprawdzą się jako “umilacz” w drodze do pracy czy nawet jako główny sprzęt o słuchania muzyki dla osób o mniejszych wymaganiach.
Osoby o większych wymaganiach mogą rozważyć wybór modelu Beyerdynamic Byron BT. Kosztują o 50 zł więcej, ale grają lepiej (mają też aptX). Niestety, cechuje je krótszy czas pracy na baterii i nie mają aż tylu tipsów do wyboru. Bardziej budżetową opcja mogą być z kolei Snab Overtone EP-82M BT (również z aptX). Kosztują jakieś 179 zł i nieco więcej napiszę o nich za jakiś czas.