Dlaczego Vero - nowy rywal Facebooka - nie ma szans na sukces?

Vero to nowy serwis społecznościowy, którego twórcy mają aspiracje, by zagrozić Facebookowi, Instagramowi czy Twitterowi. Idea stojąca za tą apką mi się podoba, ale to raczej za mało, by zdetronizować największego rywala.

Dlaczego Vero - nowy rywal Facebooka - nie ma szans na sukces?
Miron Nurski

05.03.2018 | aktual.: 05.03.2018 15:09

Vero to społecznościówka w starym stylu

Vero - które na razie dostępne jest wyłącznie z poziomu aplikacji mobilnej - to takie połączenie Facebooka i Instagrama. Apkę mają wyróżniać dwa atuty:

  • brak reklam;
  • chronologiczna oś czasu.

Jak więc na takiej usłudze zarobić? Twórcy stawiają na model subskrypcyjny. Ceny nie są jeszcze znane, ale mówi się o kilku dolarach miesięcznie.

W teorii - super. Wprawdzie reklamy na Facebooku jestem w stanie znieść, bo dzięki nim mogę korzystać z serwisu za darmo, ale już algorytmów decydujących o kolejności wyświetlania treści nienawidzę.

Konta założyło już ponad milion użytkowników

Aplikacja teoretycznie powstała w 2015 roku, ale dopiero w 2018 trafiła do szerszego grona odbiorców.

Twórcy uruchomili darmową rejestrację dla pierwszego miliona użytkowników (po przekroczeniu miliona limit został czasowo zdjęty).

I właśnie w tym prostym zabiegu tkwi "sukces" Vero

Przechwałki o rosnącej lawinowo liczbie użytkowników robią wrażenie, ale pytanie, na ile wynika to z fascynacji użytkowników nową społecznościówką, a na ile ze... względów finansowych.

Obraz

Sam zarejestrowałem się głównie dlatego, że pierwsi użytkownicy mają zaklepane darmowe dożywotnie korzystanie z serwisu. Później subskrypcja ma być płatna, więc jeśli Vero jakimś cudem kiedyś zdobędzie popularność, niech darmowe konto sobie czeka. Podejrzewam, że podobna motywacja kieruje większością świeżo upieczonych "użytkowników".

Podobnie było zresztą Google+

Google+ startował z modelem zaproszeń; konto można było założyć wyłącznie mając specjalny kod od kogoś, kto już się zarejestrował.

Zdobycie zaproszenia nie było trudne, ale dzięki tej prostej psychologicznej sztuczce założenie konta dawało złudne poczucie przynależności do elitarnego klubu uprzywilejowanych. Media rozpisywały się o kolejnych milionach użytkowników, ale Google+ szybko zamieniło się w miasto duchów.

Z Vero jest podobnie. Zakładając konto podświadomie czuje się, że wygrało się życie. Bo przecież zdobywa się za darmo coś, za co inni będą musieli płacić.

Za Vero stoją ogromne pieniądze

Vero - w przeciwieństwie do wielu innych start-upów - nie jest napisanym na kolanie dziełem grupki studentów, którzy z trudem pozyskali od anioła biznesu worek dolarów na rozwój.

Twórcą usługi jest Ayman Hariri, 40-letni syn byłego premiera Libanu i przyrodni brat obecnego. Odziedziczył on po zmarłym w 2005 roku ojcu gigantyczny majątek, który - według Forbesa - wynosi obecnie 1,33 mld dolarów.

Hariri ma więc pieniądze na rozwój usługi i jej promocję. Vero nawiązało już zresztą współpracę z kilkoma artystami, dzięki czemu wybrane książki czy utwory muzyczne pojawią się ekskluzywnie na łamach tej społecznościówki.

Problem z Vero jest taki, że nie ma niczego, czego Facebook nie byłby w stanie skopiować w miesiąc

To samo dotyczy zresztą praktycznie każdej społecznościówki. Gdy Snapchat zaczął wyrastać na groźnego rywala, Facebook najpierw próbował go kupić, a po odrzuceniu propozycji zaimplementował podobne mechanizmy w swoich aplikacjach. Wystarczyło kilka tygodni, by Instagram Stories liczbą aktywnych użytkowników przebiło Snapchata.

Google+ wprowadził Kręgi, dzięki którym konkretne treści można było udostępniać pojedynczym grupom znajomych (np. rodzina, bliscy znajomi czy koledzy z pracy). Kilka tygodni później Facebook zaimplementował u siebie Listy i Google+ zostało z niczym.

Z Vero sprawa jest jeszcze trudniejsza, bo Facebook w razie zagrożenia niewiele musiałby kupować. Vero od początku jest takim Facebookiem, tylko bez reklam. Jeśli model subskrypcyjny chwyci, Facebook może w dowolnym momencie wprowadzić płatne konta premium, które wyłączą reklamy i wprowadzą opcję włączenia chronologicznej osi czasu.

Mark Zuckerberg już teraz ma natomiast coś, co w usługach społecznościowych najważniejsze - bazę użytkowników liczoną w miliardach. Tego skopiować się nie da.

Fajna aplikacja nie wystarczy

Jeśli miałbym wymienić jedną rzecz, która w Vero podoba mi się najbardziej, byłaby to aplikacja. Nowoczesna, a przy tym schludna i przejrzysta. No i z chronologiczną listą treści. To miła odskocznia od przeładowanego zbędnymi funkcjami i dość archaicznie wyglądającego Facebooka.

Obraz

Co jednak z tego, jeśli brakuje ludzi, a odnajdywanie znajomych nie jest łatwe, bo można to zrobić albo ręcznie wpisując imię i nazwisko, albo przeszukując listę kontaktów po numerach telefonów. Sam nie mam zapisanych numerów do wielu znajomych, bo nie muszę. Głównie za sprawą takich mediów społecznościowych jak Vero.

Jeśli jeszcze nie założyliście konta, aplikację pobierzecie poniżej.

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)