Samsung Galaxy S10: test i recenzja
Samsung Galaxy S10 to jedna z najgorętszych premier ostatnich lat. Czy warto ten telefon kupić? Sprawdźmy.
20.03.2019 | aktual.: 20.03.2019 15:34
Galaxy S10: wygląd i ergonomia; wyświetlacz; multimedia
Test został przeprowadzony na modelu Samsung Galaxy S10 z 6,1-calowym ekranem. W ofercie Samsung znajduje się także mniejszy S10e oraz większy S10+, które mają wiele wspólnych cech. Dokładne różnice między wersjami Galaxy S10 omówiliśmy w osobnym wpisie.
Samsung Galaxy S10 to piękny smartfon
Samsungowi prawie udało się osiągnąć to, do czego dążył od czasu Galaxy S8 - stworzyć smartfon z naprawdę małym obramowaniem. Prawie, bo z małym kompromisem w postaci otworu w ekranie, ale ten w codziennym użytkowaniu kompletnie mi nie przeszkadza.
Oczywiście wolałbym, żeby aparat nie był widoczne w ogóle, ale mimo wszystko pomysł Samsunga uznaję za lepszy niż wycentrowane wcięcie (które zawsze zajmuje więcej miejsca niż sam aparat), czy wszelkie rozsuwane obudowy. Te ostatnie zbierają brud i zwiększają podatność telefonu na uszkodzenia.
Zauważyłem, że część osób narzeka na brak symetrii na panelu głównym (dolna ramka jest większa od górnej). Warto jednak zauważyć, że obramowanie na dole jest niewiele większe od tego w iPhonie XS. Samsung po prostu uszczuplił resztę ramek tak bardzo, jak tylko się dało. Alternatywą byłoby powiększenie telefonu tylko po to, by zachować symetrię. Czy warto? Moim zdaniem niekoniecznie.
Bardzo ładnie prezentuje się nie tylko przód, ale i tył. Mnie szczególnie spodobała się wersja "biała" (użyłem cudzysłowu, gdyż biel wpada w delikatną miętę). Odciski palców nie rzucają się na niej w oczy, a czarne obramowanie aparatu fajnie kontrastuje z resztą obudowy.
Co równie ważne - Galaxy S10 wygląda oryginalnie, co w dobie "kopii kopii" iPhone'a X się ceni. W ciągu kilkunastu dni testów spotkałem masę ludzi, którzy rozpoznali go zaraz po wyjęciu z kieszeni, a nie zdążył on jeszcze wówczas nawet trafić do sprzedaży. Coś takiego nie zdarza mi się często.
Jakość wykonania jest - tradycyjnie - wzorowa. Mimo że telefon sprawia wrażenie nienaturalnie lekkiego, czuć, że to produkt z najwyższej półki. Nie zabrakło oczywiście ochrony przed pyłem i kurzem.
Zbyt wiele dobrego nie mogę jednak napisać o rozmieszczeniu elementów na obudowie
Używając Galaxy S10 miałem wrażenie, że ktoś po złości zaprojektował ten telefon w taki sposób, by używanie go było jak najmniej komfortowe. W zasadzie każdy element na obudowie jest w innym miejscu, niż bym sobie tego życzył.
Przycisk zasilania jest za wysoko (prawy górny róg). Przed każdym zablokowaniem telefonu muszę nienaturalnie wyciągnąć kciuk.
Przyciski regulacji głośności są za wysoko lub/i po złej stronie (lewy górny róg). Trzymając telefon w prawej ręce trzeba dość mocno wykręcić palec wskazujący, by zmniejszyć lub zwiększyć głośność. Upierdliwe chociażby podczas prowadzenia rozmów głosowych.
Czytnik linii papilarnych jest za nisko. Samsung w Galaxy S10 zastosował skaner ekranowy, który został ulokowany tuż nad dolną ramką, czyli - jak na mój gust - jakieś 3-4 cm za nisko. Dla porównania Mate 20 Pro ma czytnik w miejscu, w którym naturalnie ląduje mój kciuk.
Klawisz Bixby jest... w zbyt dobrym miejscu (lewa krawędź). Akurat przycisk, który do szczęścia potrzebny jest najmniej, kliknąć jest najłatwiej. Tyle dobrego, że można przypisać mu inną funkcję.
Nie chcę kopać leżącego, ale wolałbym też, by otwór z aparatem znajdował się po lewej, a nie po prawej stronie. Podczas grania górę telefonu trzymam w lewej ręce, więc tym sposobem zasłaniałbym aparat kciukiem.
Rzadko irytują mnie takie błahostki jak rozmieszczenie elementów na obudowie, ale w przypadku Galaxy S10 jest to chyba największa wada, którą jestem w stanie temu telefonowi wytknąć. Może nie jest to coś, co mogłoby przekreślić ten telefon w moich oczach, ale zwykłe czynności jak odblokowywanie czy blokowanie smartfonu są dużo mniej wygodne niż mogłyby być.
Wyświetlacz Samsunga Galaxy S10 jest znakomity
Od lat Samsung produkuje ekrany uznawane za najlepsze na rynku i nie inaczej jest w przypadku Galaxy S10. Wyświetlacz nowej generacji - nazywany przez producenta Dynamic AMOLED - cechuje się znakomitą jakością wyświetlanego obrazu. Zwłaszcza wiernością odwzorowania kolorów.
Momentami ekran S-dziesiątki... w ogóle nie wygląda jak ekran. Obraz przypomina bardziej wysokiej jakości wydruk naklejony na szkło. W połączeniu z maksymalnie pomniejszonym obramowaniem robi to ogromne wrażenie.
Panel jest również bardzo jasny, choć maksymalny poziom jasności wyciągany jest jedynie w trybie automatycznym. Powinno to zagwarantować wysoką widoczność nawet w ostrym, letnim słońcu.
Ekran Dynamic AMOLED wspiera technologię HDR10 i widać, że Samsung podszedł do tematu na poważnie. Netflix dodał kompatybilność z Galaxy S10 jeszcze przed startem jego sprzedaży, choć zazwyczaj każe użytkownikom czekać nawet kilka miesięcy. Filmy z wyższą rozpiętością tonalną wyglądają na tym panelu zjawiskowo.
Multimedialną stronę dopełniają dobre głośniki stereo
Głośniki stereo trafiły już do Galaxy S9, ale we wcześniejszym modelu przeszkadzały mi duże różnice w głośności dolnego i górnego głośnika. W S10 jest duuużo lepiej. Podczas oglądania filmów i grania czuć, że z dwóch stron wydobywa się jednolity dźwięk.
Wysoka jest również maksymalna głośność, więc usłyszenie dzwonka w głośnym otoczeniu nie stanowi problemu. Jako że poprawiony został przede wszystkim głośnik nad ekranem, jakość rozmów głosowych jest jeszcze lepsza.
Dźwięk jest czysty i szczegółowy, ale trochę brakuje niższych tonów. Nie jest to tak mięsiste brzmienie jak chociażby w iPhonie XS.
Na plus zaliczam obecność gniazda słuchawkowego, które staje się rzadkością w segmencie premium.
Ekranowy czytnik linii papilarnych zdaje egzamin...
... o ile trafisz w niego palcem.
Samsung jako pierwszy producent zatopił w ekranie skaner ultradźwiękowy, a nie optyczny. Ten cechuje się wyższą skutecznością i szybkością działania.
Skuteczność rozpoznawania odcisków palców jest bardzo wysoka; o ile palec ułożony jest równo, telefon bez najmniejszych problemów go odczyta. Szybkość jest tylko minimalnie niższa w porównaniu ze zwykłymi skanerami. Oderwanie palca na tyle szybko, by telefon nie zdążył go rozpoznać, teoretycznie jest możliwe, ale trzeba się o to postarać. W normalnym użytkowaniu mi się to nie zdarza.
Ściślej rzecz ujmując, szybko przebiega sam proces skanowania. Przejściu do pulpitu głównego towarzyszy jednak ładna, aczkolwiek jak na mój gust nieco wydłużona animacja tafli wody.
Skaner S10 potrafi się uporać zarówno z mokrymi, jak i mocno zmarzniętymi palcami. Czytniki optyczne w tego typu sytuacjach często sprawiają problemy.
W sieci natknąłem się na informacje, że skaner jest widoczny. Problem ten występuje jednak wyłącznie, gdy na wyświetlacz skierowane jest źródło silnego światła i patrzy się na niego pod odpowiednim kątem. Podczas testów ani trochę mi to nie przeszkadzało.
Jedyne zastrzeżenia mam odnośnie umiejscowienia skanera, o czym pisałem już wcześniej. Szkoda, że nie jest on ulokowany tak ze 3-4 centymetry wyżej, bo wtedy łatwiej byłoby dosięgnąć go kciukiem.
Co z ochroną ekranu? Zwykła folia na wyświetlacz nie stanowi żadnego problemu. Eksperymentowałem także z innymi materiałami (m.in. woreczkami śniadaniowymi), więc wyzwaniem nie powinna być również folia pomarszczona, porysowana lub nałożona krzywa. Z uwagi na specyfikę działania tego typu skanera, prawdopodobnie zapomnieć można jednak o grubszych szkłach ochronnych, które mogą zakłócić przepływ fal dźwiękowych.
Skaner twarzy jest szybki, ale mało bezpieczny
We wcześniejszych flagowcach Samsung stosował zaawansowany skaner tęczówki, który ustąpił miejsca prostej funkcji skanowania twarzy, bazującej na przednim aparacie.
Od strony użytkowej działa to bez zastrzeżeń. Wystarczy skierować telefon w stronę twarzy i zostaje odblokowany w oka mgnieniu.
Z bezpieczeństwem jest jednak gorzej. Co prawda nie udało mi się oszukać skanera zdjęciem, ale filmem już tak. Jako że 2-sekundowe wideo z czyjąś twarzą spokojnie można nagrać z ukrycia lub - w wielu przypadkach - po prostu wygrzebać z serwisu społecznościowego, nie jest to funkcja, której byłbym skłonny zaufać. Moim zdaniem lepiej zadowolić się czytnikiem linii papilarnych.
Galaxy S10 jest wydajny, ale raczej nie najwydajniejszy
Najbardziej cieszy mnie, że Samsung wreszcie przestał przycinać koszta na wyposażeniu i wpakował do Galaxy S10 bardzo przyzwoite 8 GB pamięci RAM. Warto w tym miejscu przypomnieć, że bezpośredni poprzednik - Galaxy S9 - miał tylko 4 GB RAM-u. Przeskok jest odczuwalny; wreszcie można przełączać się między kilkoma dużymi grami i aplikacjami, a przecież tego powinno się wymagać od telefonu z górnej półki.
Pod względem ogólnej szybkości działania jest bardzo dobrze, ale nie jest to wyśrubowany poziom, z którego słyną topowe smartfony Google'a, OnePlusa czy HTC. Osoby mocno wyczulone na punkcie szybkości i płynności zauważą, że aplikacje mogą się uruchamiać o kilka milisekund dłużej, a animacje od czasu do czasu "chrupią".
Samsung Galaxy S10 | |
---|---|
Producent | Samsung |
Model procesora | Samsung Exynos 9820 |
Segment | Smartfon flagowy |
System operacyjny | Android 9 |
Przekątna ekranu | 6.1″ |
Rozdzielczość ekranu | 3040 x 1440 |
Maksymalna pamięć operacyjna | 8 GB RAM |
Maksymalna pamięć wewnętrzna | 512 GB |
Rozdzielczość matrycy | 12 Mpix |
Pojemność akumulatora | 3400 mAh |
Piszę o tym, bo wiem, że są osoby, które na punkcie prędkości mają fioła. Dla mnie i - podejrzewam - zdecydowanej większości użytkowników wydajność będzie jednak więcej niż wystarczająca. Galaxy S10 działa jak flagowiec i nie dawał mi powodu do narzekań.
Galaxy S10 ma nakładkę One UI, z której chce się korzystać
Android 9 Pie przykryty jest nowym interfejsem Samsunga, który nazywa się One UI. Jego główny wyróżnik to optymalizacja pod kątem obsługi jedną ręką.
Większość systemowych aplikacji ma interfejs zbudowany w taki sposób, by najważniejsze klikalne elementy znajdowały się w zasięgu kciuka. Przewijane listy kontaktów, SMS-ów czy ustawień zaczynają się w połowie ekranu, dzięki czemu nie trzeba się gimnastykować, by kliknąć górne pozycje. I to jest świetne.
Nakładka jest minimalistyczna, schludna i nieprzeładowana. Z interfejsu przyjemnie się korzysta i na niego patrzy.
Jest też ciekawa implementacja gestów
Domyślnie Galaxy S10 wyświetla w dolnej części ekranu pasek z przyciskami nawigacyjnymi. Poszczególne akcje (wstecz, powrót do pulpitu głównego i wielozadaniowość) wykonuje się przeciągając palec w górę od miejsc, w których wcześniej znajdowały się odpowiadające im klawisze.
Zalety? Przyciski ekranowe nie zajmują niepotrzebnie miejsca, więc cały ekran jest wypełniony treściami. Wady? Wykonywanie gestów jest mniej wygodne niż klikanie w wirtualne przyciski. Przede wszystkim ciężko jest dosięgnąć kciukiem do przeciwległego rogu ekranu.
Jest jednak sposób, by znaleźć złoty środek.
Każdemu użytkownikowi polecam zainstalować apkę One Hand Operation +
Samsung wypuścił aplikację One Hand Operation +, która pozwala samemu skonfigurować gesty. Przeciągając palec od bocznej krawędzi można wykonać kilkanaście różnych akcji.
Szczerze - pod względem wygody obsługi, Galaxy S10 z tą apką deklasuje wszystkie telefony, które kiedykolwiek miałem w rękach. Dziwię się, że Samsung nie zaimplementował tych gestów natywnie, tylko wprowadził osobną aplikację, o której pewnie mało kto usłyszy.
Potrójny aparat Galaxy S10 jest funkcjonalny i bardzo dobry pod względem jakości zdjęć
Dotychczas Samsung był dość oszczędny w kwestii liczby obiektywów umieszczonych w smartfonach. Wreszcie się to zmieniło. Galaxy S10 ma potrójny aparat główny w - moim zdaniem - najlepszej możliwej konfiguracji, czyli trzech różnych ogniskowych:
- aparat główny (ekwiwalent 26 mm);
- aparat z ultraszerokokątnym obiektywem (ekwiwalent 12 mm);
- aparat z teleobiektywem (ekwiwalent 52 mm).
Taki zestaw ogniskowych daje sporą swobodę podczas robienia zdjęć; wystarczy jedno kliknięcie, by oddalić się lub przybliżyć do fotografowanego obiektu. Świetna sprawa, choć szkoda, że w aparacie ultraszerokokątnym zabrakło autofokusu.
W dzień Samsung Galaxy S10 robi przepiękne zdjęcia
Jakość fotek dziennych jest znakomita. Mają żywe kolory, wysoką szczegółowość i - przede wszystkim - ogromną rozpiętość tonalną. S10 potrafi wydobyć zaskakująco dużo szczegółów zarówno z cieni, jak i jasnych partii obrazu. Choć czasem poziom ekspozycji ustawiany jest odrobinę za wysoko, raczej nigdy na tyle, by spowodować przepalenia.
Warto również zwrócić uwagę na bardzo zbliżoną jakość w przypadku fotek ze wszystkich zastosowanych aparatów. To się ceni, bo w każdym smartfonie tak jest.
Funkcja "Optymalizator scenerii" odpowiada za wykrywanie obiektów w kadrze w celu poprawienia jakości zdjęć. Algorytmy działają jednak nieagresywnie, podbijając delikatnie saturację czy kontrast. To tylko ostatnie szlify wprowadzone do i tak ładnego zdjęcia.
Kolejna inteligentna funkcja w założeniach ma ułatwić komponowanie ciekawych kadrów, ale z mojego doświadczenia wynika, że lepiej z niej nie korzystać. Proponowane ujęcia zazwyczaj są do niczego.
Jeśli chodzi o jakość zdjęć w dobrych warunkach oświetleniowych, z S10 byłem zadowolony bardziej niż z Mate'a 20 Pro, który ma tendencję do sztucznego wyostrzania zdjęć i w efekcie gubienia detali w cieniach. Choć Mate broni się większym przybliżeniem optycznym (80 mm zamiast 52 mm).
W nocy Galaxy S10 sprawuje się dobrze, ale mogłoby być lepiej
Nie zauważyłem jakiejś gigantycznej poprawy względem Galaxy S9, a - umówmy się - w ciągu ostatniego roku w temacie mobilnej fotografii nocnej wiele się zmieniło.
S10 bynajmniej nie robi brzydkich zdjęć, ale w mojej ocenie Mate 20 Pro (którego można uznać za wyznacznik jakości) wypada lepiej. Spójrzcie sami na poniższe przykłady.
Tam, gdzie światła zaczyna brakować, detale detale na zdjęciach z S10 zanikają, a pojawia się szum. Fotki z Mate 20 Pro są wyraźnie ostrzejsze i mniej zaszumione. Zwłaszcza w ciemniejszych partiach.
Huawei ma ponadto mocną przewagę w postaci specjalnego trybu nocnego, który odpowiada za robienie kilku zdjęć jedno po drugim i sklejanie ich w jedną całość w celu poprawy jakości. Galaxy S10 ma podobny tryb, ale nie da się go wymusić ręcznie. W teorii ma się aktywować automatycznie, ale w moim przypadku podczas - nazwijmy to - normalnego fotografowania nie włączył się u mnie ani razu. Tryb nocny aktywowany jest w zasadzie tylko w niemal kompletnej ciemności, gdy i tak ciężko o dobre rezultaty.
W dodatku w Macie 20 Pro tryb nocny działa zazwyczaj lepiej; faktycznie stara się zwiększyć jasność przy zachowaniu niskiego poziomu szumów. S10 zdaje się jedynie agresywnie rozjaśniać kadr, przez co zdjęcia wyglądają jakby miały po prostu podbitą ekspozycję, a nie jak owoc pracy zaawansowanych algorytmów.
Dość ciekawa jest za to symulacja przymkniętej przysłony. Po włączeniu tego efektu wokół jasnych punktów pojawiają się gwiazdki, charakterystyczne dla dużych obiektywów ze zmienną przysłoną.
Fajny bajer, choć na razie nie działa idealnie, ignorując często część jasnych źródeł światła.
Galaxy S10 ma więc bardzo dobry aparat, ale w ogólnym rozrachunku raczej nie najlepszy w swojej klasie. A przecież jeszcze 2-3 lata temu w zasadzie żaden telefon nie miał do flagowych samsungów startu.
Podoba mi się natomiast udoskonalony tryb Live Focus
Live Focus to tryb wykrywania głębi i rozmywania tła, który działa w aparacie głównym oraz przednim. W S10 został on rozbudowane o nowe tryby pozwalające zastosować różne efekty rozmycia czy nawet usunąć kolory z tła.
Funkcja ta działa zazwyczaj bez zarzutów, precyzyjnie odcinając pierwszy plan od drugiego. Nawet aparat do selfie spisuje się na tyle dobrze, że nie rozważałbym z jego powodu kupna większego Galaxy S10+, który ma z przodu aparat podwójny.
Galaxy S10 kręci ponadto pierwszorzędne filmy
Jakość rejestrowanego wideo jest fantastyczna. Nawet gdy w polu widzenia obiektywu naprawdę dużo się dzieje, S10 nie ma problemów z gubieniem ostrości czy nagłymi skokami ekspozycji. Szczególne wrażenie robi cyfrowa stabilizacja, która sprawia, że filmy wyglądają niemal jak z gimbala.
Samsung Galaxy S10: przykładowe wideo
Warto też odnotować, że Galaxy S10 to pierwszy smartfon, który potrafi nagrywać filmy 4K z użyciem przedniego aparatu. To w połączeniu z trzema obiektywami w aparacie głównym sprawia, że S10 jest potężnym i wszechstronnym narzędziem do mobilnego filmowania.
Bateria Galaxy S10 ni grzeje, ni ziębi
Galaxy S10 ma baterię o pojemności 3400 mAh, co jest przeciętnym wynikiem jak na telefon z 6,1-calowym ekranem. Samsung chwali się jednak energooszczędnym układem oraz optymalizacją oprogramowania, co ma pomóc w osiąganiu przyzwoitych czasów pracy na jednym ładowaniu.
W ciągu doby wyciągałem wyciągałem zazwyczaj nieco ponad 5 godzin aktywnego ekranu. Nie jest to rekord świata, ale nie ma też wielkiego dramatu. Nie miałem problemów z wytrzymaniem z dala od gniazdka przez cały intensywny dzień pracy. O dwie pełne doby w moim przypadku byłoby jednak trudno.
Co z ładowaniem? Korzystając z dołączonej do zestawu ładowarki, Galaxy S10 ładuje się 1,5 godziny. Nie jest źle, ale na tym polu flagowe samsungi od 5 lat w zasadzie stoją w miejscu. Przyspieszyło za to to ładowanie indukcyjne.
Najważniejsza nowość to bezprzewodowe ładowanie zwrotne
Galaxy S10 dzięki funkcji PowerShare potrafi ładować bezprzewodowo inne urządzenia wspierające standard Qi. Wystarczy włączyć odpowiednią opcję z poziomu panelu powiadomień i położyć słuchawki, zegarek czy inny telefon na pleckach smartfonu.
Szybkość i wydajność tego rozwiązania jest zbyt mała, by hojnie ładować w taki sposób telefony znajomych na imprezie (choć w awaryjnych sytuacjach można komuś lekko podładować baterię, by mógł chociaż zadzwonić po taksówkę). Funkcja ta świetnie sprawdza się jednak w połączeniu z kompatybilnymi akcesoriami, m.in. słuchawkami Galaxy Buds. No i pozwala ładować dwa urządzenia jednocześnie z użyciem tylko jednego przewodu, co przydaje się na wyjazdach.
Samsung Galaxy S10: ocena i podsumowanie
Zdaję sobie sprawę z tego, że niektóre z wcześniejszych akapitów mogą wydawać się mało entuzjastyczne, ale nie zrozumcie mnie źle - Galaxy S10 to rewelacyjny smartfon. Problem z nim mam taki, że od kilku miesięcy używam Mate'a 20 Pro, więc takie bajery jak czytnik linii papilarnych w ekranie, potrójny aparat czy dwustronne ładowanie bezprzewodowe są mi już znane. I tylko przez to nie czuję efektu wow.
Jestem jednak pewien, że efekt wow odczuje każdy, kto przesiądzie się z telefonu innego niż Mate 20 Pro. Galaxy S10 to ładny, potężny, funkcjonalny i kompletny smartfon, który w praktycznie żadnym aspekcie nie rozczarowuje. No, może wyjąwszy wysoką cenę i niefortunne rozlokowanie przycisków na obudowie.
Choć w pojedynczych aspektach (np. aparat) S-dziesiątka musi ustąpić rywalom, jako całokształt wypada kapitalnie. Ciężko mi sobie wyobrazić, by ktoś mógł nie być z tego telefonu zadowolony. Gdybym miał jednak kupować s-dziesiątkę dla siebie, poważnie rozważyłbym model S10e, który jest sporo tańszy, a tak naprawdę niewiele słabszy.
- Bardzo dobry i funkcjonalny potrójny aparat
- Rewelacyjny wyświetlacz
- Atrakcyjne i oryginalne wzornictwo
- Przyzwoite głośniki stereo
- Gniazdo słuchawkowe
- Nakładka One UI, z której chce się korzystać
- Bezprzewodowe ładowanie zwrotne
- Rozmieszczenie przycisków i czytnika linii papilarnych
- Szybkość ładowania oryginalną ładowarką na poziomie Galaxy S5
- Zmarnowany potencjał trybu nocnego w aparacie