Huawei P30 Pro: pierwsze wrażenia. To nie telefon, to noktowizor i teleskop z funkcją dzwonienia
Jeszcze przed premierą modeli P30 i P30 Pro miałem okazję spędzić dobre dwie godziny z mocniejszym wariantem. Jest dobrze.
26.03.2019 | aktual.: 26.03.2019 14:58
W kontekście modelu Huawei P30 Pro firma chwali się przede wszystkim nowym aparatem Leica Quad Camera, więc to nim zajmiemy się w pierwszej kolejności.
Podczas pokazu przedpremierowego nie pozwolono mi na skopiowanie fotografii, więc póki co w tekście znajdziecie tylko zdjęcia zdjęć wyświetlonych na ekranie.
To niesamowite, jakie zdjęcia Huawei P30 Pro robi w nocy
Na wspomnianym pokazie Huawei zamknął dziennikarzy w ciemnym pokoju. Na jego środku stała delikatnie podświetlona makieta, na której można było testować aparat, ale przedstawiciele firmy zachęcali, by zdjęcia robić także w innych częściach pomieszczenia, w których panowała niemal całkowita ciemność. Na tyle głęboka, że obsługa co jakiś czas musiała zapalać światło, byśmy nie powpadali na siebie nawzajem i wiedzieli, w którą stronę wycelować obiektyw.
Podszedłem do jednej ze ścian, na której stały niewidziane przeze mnie wazony z kwiatami, i zrobiłem im zdjęcia Huaweiem P30 Pro oraz Mate'em 20 Pro. W automacie, bez włączonego trybu nocnego. Efekt tego porównania możecie zobaczyć poniżej.
Podkreślam: było tak ciemno, że moje oczy nie widziały w tym miejscu niczego prócz czerni!
Już ubiegłoroczny Mate 20 Pro cechuje się bardzo dobrą kondycją aparatu w ekstremalnych warunkach oświetleniowych. We wspomnianym pokoju był jednak w stanie zarejestrować raptem zaszumiony zarys fotografowanych obiektów.
Huawei P30 Pro ma natomiast nową matrycę SuperSpectrum o czterokrotnie wyższej czułości (ISO 409 600 zamiast 102 400!). I te cyferki przekładają się na faktyczną kondycję aparatu w nocy; jakość zdjęć zrobionych nowym modelem stoi na nieporównywalnie wyższym poziomie. Są bardziej szczegółowe, mniej zaszumione i jednocześnie jaśniejsze. Niektóre wyglądają wręcz jak zrobione w dzień. Niebywałe.
I przypominam, że P30 Pro porównałem z Mate'em 20 Pro, który na tle konkurencji i tak wypada fenomenalnie. Nie wiem, czy jakikolwiek inny smartfon byłby w stanie wykrzesać w tych warunkach cokolwiek innego niż ciemną plamę.
Równie imponujący jest zoom Huaweia P30 Pro
Huawei P30 Pro ma dodatkowy teleobiektyw peryskopowy, którym soczewki ulokowane są wzdłuż obudowy. Światło załamywane jest przez umieszczone pod 45-stopniowym kątem lustro, dzięki czemu duże optyczne przybliżenie realizowane jest bez konieczności pogrubienia telefonu.
Peryskopowy teleobiektyw o ogniskowej 125 mm pozwala uzyskać niemal 5-krotne przybliżenie optyczne względem aparatu głównego (jest to dokładnie 4,6x, ale w oprogramowaniu wartość ta została zaokrąglona do 5x).
Aparat wspierany jest przez oprogramowanie, dzięki któremu można uzyskać - jak określa to Huawei - 10-krotne przybliżenie hybrydowe oraz nawet 50-krotne (!) cyfrowe.
Przy przybliżeniu 10x obraz jest ostry jak żyleta
Na ekranie telefonu jakość zdjęcia na przybliżeniu 10-krotnym jest wręcz nieodróżnialna względem 5-krotnego. Czegoś takiego jeszcze w telefonie nie widziałem. Huawei P30 Pro pozwala komfortowo focić z naprawdę duuużej odległości.
Przy przybliżeniu 50x zdjęcie pozostaje czytelne, ale poszarpane krawędzie są dobrze widoczne, więc ciężko uzyskać w taki sposób fotkę, którą warto byłoby się chwalić na Instagramie. Widzę jednak czysto praktyczny atut tego rozwiązania; tak duże przybliżenie sprawia, że smartfon może pełnić funkcję... lornetki. Nietrudno wyobrazić mi sobie sytuację, w której ktoś stoi na dworcowym peronie i korzystając z telefonu przybliża oddaloną o kilkadziesiąt metrów tablicę z godzinami rozkładów.
W każdym razie zoomowe możliwości tak smukłego urządzenia robią wrażenie. Pod tym względem P30 Pro deklasuje w zasadzie całą konkurencję, bo przecież rynkowy standard to teleobiektywy 2x.
W tej beczce miodu jest jednak łyżka dziegciu. System aparatów Huaweia P30 Pro ma też swoje wady
Peryskopowy układ soczewek nie jest ruchomy, więc optyczne przybliżenie 5x ustawione jest na sztywno. To oznacza, że zoom w zakresie od 1,1x do aż 4,9x realizowany jest w całości cyfrowo. Efekt? Zdjęcie z przybliżeniem 5x jest idealnie ostre, a na przybliżeniu 4x widać pikselozę.
Dla porównania Huawei P20 Pro i Mate 20 Pro mają teleobiektyw 3x. I już w ich przypadku zdarzały mi się sytuacje, gdy podczas robienia zdjęcia 1x było dla mnie wartością zbyt małą, a 3x zbyt dużą. W P30 Pro luka między ogniskowymi jest jeszcze większa.
Wydłużenie ogniskowej przełożyło się ponadto na zmniejszenie jasności teleobiektywu, która wynosi tylko f/3,4. Dobrą jakość zdjęć można będzie uzyskać tylko w dobrych warunkach oświetleniowych (najlepiej na zewnątrz). Gdy robiłem zdjęcia w pomieszczeniach, aparat podczas zoomowania często w ogóle nie przełączał się na teleobiektyw, uznając, że lepszą jakość zapewni cyfrowy zoom z aparatu głównego.
Mam w związku z tym mieszane uczucia. Przybliżenie optyczne 5x i "bezstratne" 10x to absolutnie fenomenalna sprawa, gdy jest jasno i stoi się naprawdę daleko od fotografowanych obiektów. Wówczas inne smartfony nawet nie mają do P30 Pro startu. Problem pojawia się jednak, gdy chce się przybliżyć obraz w mniejszym zakresie lub zrobić zdjęcie w nieco ciemniejszej scenerii. Nie wiem więc, czy w codziennym użytkowaniu teleobiektyw 3x z poprzedników i mniejszego P30 nie okaże się bardziej optymalny.
Aparat ToF zdaje się spełniać swoją rolę
System aparatów Leica Quad Camera zawdzięcza swoją nazwę dodatkowemu czwartemu sensorowi ToF, który odpowiada za mapowanie otoczenia w trzech wymiarach. Wykorzystywany jest on do tworzenia modeli 3D obiektów, dokonywania pomiarów długości, szerokości i wysokości oraz bardziej precyzyjnego wykrywania głębi.
Podczas pokazu zrobiłem kilka zdjęć portretowych, które faktycznie miały precyzyjnie odseparowany pierwszy plan od tła i naturalnie stopniowane rozmycie. Wygląda więc na to, że jest to rozwiązanie lepsze od tradycyjnych systemów wykrywania głębi bazujących na podwójnych aparatach.
Huawei P30 Pro robi bardzo dobre wrażenie
Z przodu znajduje się wyświetlacz z małymi ramkami, niewielkim wcięciem oraz zakrzywionymi krawędziami. Wizualnie podoba mi się dużo bardziej niż P20 Pro. Jednocześnie - nie licząc mniejszego wcięcia - nieco mniej niż Mate 20 Pro, w którym bardziej odpowiada mi rozmieszczenie aparatów.
Huawei chwali się ponadto zastosowaniem w P30 Pro nowej generacji ekranowego czytnika linii papilarnych, który działa szybciej niż ten z Mate'a 20 Pro. Osobiście wolałbym jednak, by został on umieszczony nieco wyżej.
Największe wrażenie póki co robi aparat, który jakościowo i funkcjonalnie zdaje się nie mieć żadnej realnej konkurencji.
Podoba mi się też to, że Huawei nie zwalnia. Każdy kolejny telefon to coś świeżego i duży skok względem poprzednika. A to nie było łatwe, bo już P20 Pro i Mate 20 Pro pod wieloma względami ustawiły poprzeczkę naprawdę wysoko.
Huawei P30 Pro zdaje się też być sprzętem bardzo kompletnym. Ekran AMOLED z małymi ramkami i zintegrowanym czytnikiem linii papilarnych, świetny aparat, duża bateria, ładowanie bezprzewodowe i zwrotne, wodoszczelność i mocna specyfikacja. Naprawdę ciężko się do czegoś przyczepić.
Lada moment do moich rąk trafić ma egzemplarz testowy, więc w ciągu kilkunastu godzin na łamach Komórkomanii pojawi się obszerna galeria zrobionych Huaweiem P30 Pro zdjęć.