Czym jest certyfikat TUV w smartfonach? Wszystko zaczęło się od wybuchającego bojlera
Producenci smartfonów w swoich materiałach promocyjnych coraz częściej zamieszczają informacje na temat certyfikacji TUV, która odnosić ma się do ekranów wykorzystanych w urządzeniach. Czym jest TUV? Co to znaczy, że smartfon spełnia te normy?
22.04.2019 | aktual.: 22.04.2019 13:16
TUV (skrót od niem. Technischer Überwachungsverein) to związek inspekcji technicznej, który w Niemczech zajmuje się kontrolowaniem produktów pod kątem bezpieczeństwa. Produkty, które przechodzą testy, otrzymują certyfikat świadczący o spełnianiu minimalnych wymagań niemieckiej ustawy o bezpieczeństwie sprzętu.
Certyfikat TUV, czyli wszystko zaczęło się wybuchu boilera parowego
Związek TUV został powstał w Niemczech w latach 80. XIX wieku, czyli w czasach rewolucji przemysłowej, ale jego początkiem ma być wydarzenie z 1865 roku. Wtedy też w Mannheim doszło do wybuchu bojlera parowego w jednym z browarów, co doprowadziło do uformowania się grupy inżynierów, która zaczęła zajmować się kontrolą bezpieczeństwa bojlerów.
Później powstało pierwsze formalne stowarzyszenie DUV (Dampfkessel Überwachungsverein) w Mannheim, ale podobne związki inżynierów kontrolujących jakość instalacji szybko zaczęły powstawać w innych niemieckich miastach. Organizacja na przestrzeni lat zaczęła pełnić coraz większą rolę i kontrolować poziom bezpieczeństwa innych produktów.
W 1938 roku DUV został ostatecznie przemianowany na TUV, czemu towarzyszyła restrukturyzacja związku. Obecnie pełni on ważną rolę przy kontroli rozwiązań w przemyśle, motoryzacji czy nawet medycynie.
Certyfikacja TUV a ekrany smartfonów
TUV zajmuje się certyfikacją produktów z wielu różnych kategorii, a od niedawna organizacja zaczęła przyglądać się ekranom smartfonów. Dotyczy to przede wszystkim ilości emitowanego światła niebieskiego, które jest szkodliwe dla ludzkiego wzorku.
Pierwszymi modelami, które uzyskały certyfikat niemieckiego TUV w kwestii bezpieczeństwa ekranu, są Honor 8X i Honor 8X Max. Wyposażone są one w tryb Eye Comfort. Ogranicza on promieniowanie męczącego oczy światła niebieskiego, co spotkało się z aprobatą organizacji.
Podobne rozwiązania trafiły też do Huaweia P30 lite czy tańszego Redmi 7 (dedykowany tryb czytania Xiaomi). One również spotkały się z aprobatą TUV, dzięki temu, że nie męczą oczu podczas dłuższego wpatrywania się w ekran smartfonu.
Certyfikatem TUV Eye Comfort chwalił się Samsung przy okazji premiery modeli z linii Galaxy S10, a na szczególne uznanie Niemców zasłużył Galaxy Fold. Jedynie 7 proc. promieniowania emitowanego przez ekran w składanym smartfonie jest tym z zakresu 415-455 mm.
TUV to nie tylko ekrany w smartfonach
Niemiecka organizacja zajmuje się również kontrolą innych elementów smartfonów, w tym baterii. Certyfikat TUV w tej kategorii otrzymały choćby modele Xiaomi Mi 9 i Mi MIX 3 5G. Zaświadczeniem dotyczącym bezpiecznego procesu ładowania baterii można pochwalić się też OPPO Find X z ładowarką SuperVOOC.
Huawei współpracuje dodatkowo z TUV w kwestii certyfikacji rozwiązań telekomunikacyjnych. Ba, Mate X 5G dostał już nawet certyfikat, który potwierdza, że wykorzystany modem nowej generacji jest rozwiązaniem bezpiecznym dla ludzkiego zdrowia.
Powinniśmy bać się korzystać ze smartfonów bez certyfikatu TUV?
Certyfikacja TUV - jak już wspomniałem - odnosi się do minimalnych wymagań niemieckiej ustawy o bezpieczeństwie sprzętu i produktów. Nie jest ona wyznacznikiem tego, jak bezpieczne jest dane urządzenie, ale potwierdza, że zostało ono skontrolowane i nie wykryto nic niepokojącego.
Wszystkie smartfony, które trafią na rynek muszą spełniać szereg różnych norm, a do tego powinny być wnikliwie testowane przed rozpoczęciem procesu produkcji. Ba, testy powinny być bardziej rygorystyczne niż te, które przeprowadza TUV. Jest tak w większości przypadków (produkty inaczej miałyby odgórny zakaz sprzedaży).
Niemiecką kontrolę najlepiej traktować więc jako swego rodzaj dodatkowe potwierdzenie, że wybrany element urządzenie jest rozwiązaniem bezpiecznym. Nie oznacza to jednak, że smartfon bez certyfikatu TUV musi mieć ekran męczący oczy czy wybuchającą baterię.
Sytuacja wygląda podobnie jak choćby w przypadku certyfikacji IP (International Protection Rating), która świadczy o szczelności konstrukcji urządzeń. Nie wszystkie firmy decydują się na opłacenie testów oraz wydania certyfikatu, którym można się chwalić w materiałach prasowych, ale tworzą modele z wodoszczelnymi obudowami, o czym wspominaliśmy na przykładzie smartfonów OnePlusa.
Informacja o spełnianej normie IP daje użytkownikom pewność, że sprzęt został dokładnie zbadany pod kątem wodoszczelności. Tak samo TUV ma dawać dodatkowo pewność, że ekrany czy baterie spełniają odpowiednie normy bezpieczeństwa.