Apple może ubić nieautoryzowane serwisy naprawcze. Wymiana ekranu w iPhonie 13 to koszmar
Masz iPhone'a 13? Zastanów się dwa razy, zanim oddasz go do nieautoryzowanego serwisu.
05.11.2021 | aktual.: 05.11.2021 16:35
Apple nie od dziś utrudnia niezależnym serwisom naprawianie swojego sprzętu. Wygląda jednak na to, że tym razem firma przeszła samą siebie. Eksperci mówią o "bezprecedensowej blokadzie" i "czarnym dniu dla naprawiaczy".
Wymiana ekranu w iPhonie 13 może uszkodzić Face ID
Serwisanci z iFixit wzięli na warsztat najnowszego iPhone'a 13 i zauważyli, że jego ekran został zintegrowany ze specjalnym mikrokontrolerem. Dzięki małemu czipowi Apple ma pełną kontrolę nad autoryzacją napraw.
Jeśli wymiana ekranu nie zostanie zdalnie autoryzowana, cały proces prowadzi do wyłączenia skanera twarzy Face ID. Innymi słowy, wymiana wyświetlacza iPhone'a 13 na własną rękę - nieważne, czy w domowych warunkach, czy w nieautoryzowanym serwisie - powoduje uszkodzenie kluczowej funkcji telefonu.
Apple póki co nie zareagował na prośby o komentarz w tej sprawie. Eksperci z iFixit biorą poprawkę na to, że być może dezaktywacja Face ID po wymienia ekranu jest wynikiem jakiegoś niezamierzonego błędu w oprogramowania. W ich opinii całość wygląda jednak na świadome działanie i próbę wykluczenia z gry nieautoryzowanych serwisów.
Nieautoryzowane serwisy naprawcze są załamane
iFixit zauważa, że wymiana ekranu to najpowszechniejszy i - do niedawna - najprostszy rodzaj naprawy. Coś, co do do tej pory wymagało użycia kilku narzędzi ręcznych, teraz stało się niemal niemożliwe.
Niemal, bo okazuje się, że zabezpieczenia Apple'a można oszukać... przenosząc mikrokonktroler z jednego ekranu na drugi. Serwisanci zwracają jednak uwagę na to, że cały proces sprowadza się do mikrolutowania, co wymaga bardzo specjalistycznych umiejętności i narzędzi. Mikroskop to dopiero początek wyliczanki.
Cytowani przez serwis właściciele punktów naprawczych nie ukrywają, że w branży panuje niepokój. Zauważają oni, że wymiany ekranów stanowią - w zależności od okresu - od 35 do 60 proc. wszystkich napraw smartfonów. Z ich szacunków wynika, że aktualnie 1 na 10 nieautoryzowanych serwisów mogłoby się podjąć wymiany wyświetlacza w iPhonie 13 razem z mikrokontrolerem.
A że iPhone'y co roku znajdują się w czołówce najpopularniejszych smartfonów na świecie, jest się o co bać.
Punkty naprawcze mają aktualnie dwa wyjścia:
- opcja nr 1 - zgodzić się na drakońskie warunki stawiane przez Apple'a i dołączyć do specjalnego programu dla niezależnych serwisów;
- opcja nr 2 - zainwestować ogromne pieniądze w specjalistyczny sprzęt i szkolenia dla pracowników tylko po to, by ci byli w stanie obchodzić zastosowane przez Apple'a blokady.
Tak naprawdę żadna z tych opcji nie jest dla serwisantów atrakcyjna.
Warto odnotować, że dołączenie do programu "Niezależny dostawca usług naprawczych" wymaga m.in. zgody na to, by Apple mógł przeprowadzać kontrole w danej placówce przez 5 lat po rozwiązaniu (!) umowy. W tym czasie właściciel serwisu musi przechowywać prywatne dane wszystkich klientów, by Apple miał do nich swobodny dostęp w razie ewentualnych dochodzeń. W przypadku niedotrzymania rygorystycznych warunków umowy, trzeba się liczyć z wysokimi karami.
iFixit zauważa, że w krajach, w których iPhone'y cieszą się wysoką popularnością, wiele małych punktów naprawczych potencjalnie będzie musiało zakończyć działalność.
A wszystko to przez jeden mały czip.
Zobacz także: