Smartfony bez ładowarek? Wreszcie ktoś zauważył, że co kraj, to obyczaj

Smartfony bez ładowarek? Wreszcie ktoś zauważył, że co kraj, to obyczaj
Miron Nurski

10.02.2021 19:01

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Brawo, Xiaomi.

Kolejni producenci zaprzestają dodawać do swoich - póki co - flagowych smartfonów ładowarki, zasłaniając się ekologią i argumentem "i tak już wszyscy je mają". Zasilacza nie ma w pudełku ani od iPhone'a 12, ani Galaxy S21.

Podobny ruch wykonało Xiaomi, choć bardziej ostrożnie i z uwzględnieniem lokalnych potrzeb konsumentów.

Xiaomi do kwestii usunięcia ładowarki podchodzi inaczej

W Chinach najnowszy Xiaomi Mi 11 nie ma w pudełku ładowarki, ale ci klienci, którzy o nią poproszą, dostaną ją bez żadnych dodatkowych kosztów.

Ma to sens. W Państwie Środka od lat duży nacisk kładziony jest na szybkość ładowania, więc istnieje duże prawdopodobieństwo, że część klientów ma już odpowiedni zasilacz i nie potrzebuje kolejnego. Część, ale nie wszyscy.

W Europie natomiast ładowarka do Mi 11 jest po prostu częścią zestawu

Xiaomi - jak zdradziło podczas globalnej premiery - przeprowadziło badanie, według którego w Europie niewielu konsumentów dysponuje zasilaczem o mocy przynajmniej 55 W. A taki jest wymagany, by zapewnić możliwość ładowania Mi 11 z pełną prędkością. Dlatego zasilacz 55 W znalazł się w pudełku z telefonem.

Obraz

Tymczasem Apple nie daje zasilacza praktycznie na całym świecie (wyjątek stanowią pojedyncze kraje, w których jest to nielegalne), bo - tu cytat - "często kończy w szufladzie". Jednocześnie:

  • dołożył do iPhone'a 12 przewód, który nie pasuje do ładowarki od iPhone'a 11 i wcześniejszych modeli;
  • zwiększył prędkość ładowania, przez co szybkie ładowanie wymaga nowego zasilacza;
  • wprowadził do oferty bezprzewodową ładowarkę MagSafe, która nie ładuje z pełną prędkością po podłączeniu do starego zasilacza.

Słowem - podejście Xiaomi to: "dajemy ci mocny zasilacz, bo pewnie jeszcze takiego nie masz". Podejścia Apple'a to: "nie dajemy ci żadnego zasilacza, bo już kilka masz, ale dajemy ci kilka powodów, dla których powinieneś kupić nowy zasilacz". Jest różnica, prawda?

I nie, nie odbiło się to na cenach

Owszem, w Europie Mi 11 kosztuje w przeliczeniu zauważalnie więcej niż w Chinach, ale jest to wiązane z systemem podatkowym czy wyższymi kosztami dystrybucji. Nic nie wskazuje jednak na to, by Xiaomi odbiło sobie bogatsze wyposażenie w naszej części świata wzrostem cen.

Ba, jest wręcz przeciwnie:

  • Xiaomi Mi 10 kosztował 3999 juanów w Chinach u 799 euro w Europie;
  • Xiaomi Mi 11 kosztuje 3999 juanów juanów i 749 euro w Europie.

Widać więc wyraźnie, że Xiaomi elastycznie dostosowało zawartość zestawu i politykę cenową do specyfiki danego rynku. I takie podejście szanuję.

Zobacz także:

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (9)
Zobacz także