Samsung Galaxy S21 Ultra po 24 godzinach. Pierwsze wrażenia i zdjęcia z aparatu
Samsung odrobił zadanie domowe.
15.01.2021 | aktual.: 16.01.2021 13:39
Dla szerszego kontekstu dodam, że na testowego Galaxy S21 Ultra przesiadam się bezpośrednio z Galaxy Note'a 20 Ultra, który to z kolei odziedziczył znaczną część wyposażenia i funkcji po S20 Ultra. Dzięki temu łatwiej jest mi ocenić zmiany, które zaszły z generacji na generację.
Samsung Galaxy S21 Ultra to najładniejszy czarny telefon, jaki kiedykolwiek widziałem
Fanem czarnych telefonów nie byłem nigdy. W mojej ocenie są nudne i niepraktyczne, bo najłatwiej zbierają zabrudzenia. Z S21 Ultra jest jednak inaczej.
Podczas prezentacji smartfonu wyświetlony został kilkuminutowy film poświęcony... czarnemu kolorowi. Projektanci opowiadali, jak to spędzili długie miesiące na eksperymentowaniu z materiałami i barwnikami, aby osiągnąć efekt jedyny w swoim rodzaju. Myślałem, że to tylko marketingowy bełkot, ale od razu po wzięciu nowego flagowca do ręki zrozumiałem, że nie. Ktoś naprawdę się postarał.
Metalowa rama, wysepka z aparatami, szklane plecki, szklany przód, obiektywy i logo na obudowie - wszystkie te elementy są czarne, ale jednocześnie wszystkie cechują się innym odcieniem i fakturą. Sposób, w jaki poszczególne fragmenty odbijają światło, naprawdę może się podobać.
Dodatkowo plecki - choć szklane - mają matowe wykończenie, dzięki czemu nie są podatne na zbieranie odcisków palców.
Pierwsze skrzypce w całej konstrukcji gra wysepka z aparatami, która zlewa się z metalową ramą telefonu. Na tle setek identycznych smartfonów wygląda to niecodziennie i bardzo mi się podoba.
Przyczepić mogę się jedynie przodu. Górna ramka jest odrobinę węższa od dolnej, a boczne - przez delikatnie zakrzywione krawędzie ekranu - są jeszcze węższe. Nie lubię takiej asymetrii i wolałbym, żeby Samsung zastosował całkowicie płaski wyświetlacz i jednolite obramowanie.
To jednak detale. W ogólnym rozrachunku to - moim zdaniem - i tak jeden z najładniejszych smartfonów na rynku.
Wygląd to jednak kwestia gustu, ale praktycznych walorów takiego wzornictwa odmówić nie sposób
Testy wytrzymałościowe poprzednich modeli nie pozostawiały wątpliwości, że wąska tafla szkła między wysepką z aparatami a metalową ramką była najbardziej podatna na stłuczenia. W Galaxy S21 ten newralgiczny punkt został obudowany metalowym korpusem, co powinno pozytywnie wpłynąć na wytrzymałość telefonu.
Dodatkowo każdy z obiektywów jest schowany w niewielkim wgłębieniu. Po odłożeniu telefonu na płaskiej powierzchni soczewki nie mają z nią kontaktu, więc powinny być mniej podatne na zbieranie zarysowań.
No właśnie - aparaty. Zoom w Samsungu Galaxy S21 Ultra daje radę
Smartfon uzbrojony jest w aż 4 obiektywy o różnym stopniu przybliżenia: kolejno 0,6x, 1x, 3x oraz aż 10x.
To najszerszy zakres ogniskowych, jaki można znaleźć w smartfonie. Co prawda Huawei P40 Pro+ także generuje 10-krotne przybliżenie optyczne, ale brakuje mu ultraszerokiego kąta z prawdziwego zdarzenia. O ile flagowiec Huaweia pokrywa ekwiwalent ogniskowych 18-240 mm, o tyle w S21 Ultra jest to 13-240 mm. Coś pięknego.
Poniżej kilka zdjęć z różną wartością zoomu.
0,6x:
1x:
3x:
10x:
20x:
30x:
50x:
100x:
Oczywiście zoom powyżej 10x jest realizowany cyfrowo, więc każdy kolejny poziom wiąże się ze spadkiem jakości. Fotki 100x są w zasadzie nieużywalne i mogą służyć co najwyżej do odczytania tekstu z mocno oddalonej tablicy, ale ze zdjęć 20-30x da się jeszcze coś wycisnąć.
Poniżej porównanie zoomu 50x z Galaxy Note'a 20 Ultra (teleobiektyw 5x) i Galaxy S21 Ultra (teleobiektyw 10x).
Jak widać, wzrost szczegółowości względem poprzedniej generacji jest zauważalny.
Trzeba jednak pamiętać, że Galaxy S21 Ultra wszystkie wartości pomiędzy 0,6x, 1x, 3x i 10x także realizuje cyfrowo. Za zoom w zakresie od 3,1x to 9,9x odpowiada pierwszy z teleobiektywów, który niekoniecznie jest w stanie wypełnić tak dużą lukę.
Poniżej porównanie zoomu 9,9x (przybliżenie cyfrowe z pierwszego teleobiektywu) i 10x (przybliżenie optyczne z drugiego teleobiektywu).
Jak widać, druga fotka jest dużo lepszej jakości. Z moich obserwacji wynika, że zoomowanie na poziomie 7-9x lepiej sobie odpuścić i zamiast tego zastosować przybliżenie mniejsze lub większe.
Niemniej wciąż nie mogę wyjść z podziwu, że mieszczący się w kieszeni smartfon jest stanie zapewnić tak duży rozstrzał w kątach widzenia obiektywów. Z jednego miejsca można uwiecznić zarówno całą panoramę miasta, jak i wskazówki na wierzy zegarowej. Rewelacja.
Peryskopowy teleobiektyw Samsunga Galaxy S21 Ultra świetnie sprawdza się podczas robienia portretów
Przyjemnym efektem ubocznym zastosowania obiektywu o fizycznie bardzo długiej ogniskowej jest płytka głębia ostrości, która przekłada się na silne rozmycie tła podczas fotografowania obiektów oddalonych o kilka metrów.
Poniżej fotki zrobione z tego samego miejsca obiektywem ultraszerokokątnym oraz teleobiektywem 10x.
Jak wspomniałem, powstały efekt bokeh jest naturalny i realizowany optycznie, a nie cyfrowo. Dzięki temu Galaxy S21 Ultra pozwoli robić piękne portrety z ciasnym, rozmytym tłem.
Ciekawostka: Samsung Galaxy S21 Ultra ma tryb makro
Samsung niespecjalnie to komunikuje, ale aparat z obiektywem ultraszerokokątnym dostał autofokus, dzięki czemu potrafi łapać ostrość z bardzo małych odległości.
Co ciekawe, po zbliżeniu aparatu do jakiegoś obiektu smartfon sam przełącza się na dodatkowy obiektyw.
Oprogramowanie Samsunga Galaxy S21 Ultra wykorzystuje potencjał kilku obiektywów
W S20 Ultra zoomowanie było trudne, bo - jak wiadomo - im węższy kąt widzenia, tym trudniej o stabilny kadr, gdy trzyma się telefon w dłoni. Przy dużym zoomie najmniejszy ruch dłoni sprawia, że fotografowany obiekt może całkowicie wylecieć z kadru.
Co prawda późniejsze aktualizacje oprogramowania mocno sytuację poprawiły, ale w Galaxy S21 Ultra rozwiązane jest to jeszcze lepiej.
Przy przybliżeniu powyżej 30x aktywowana jest funkcja Zoom Lock, która cyfrowo stabilizuje kadr. Działa to znakomicie, co doceniam zimą, gdy o drżące dłonie nietrudno.
Kolejna nowość to funkcja Perspektywa reżysera, która podczas filmowania wyświetla podgląd z trzech obiektywów aparatu głównego oraz - opcjonalnie - aparatu przedniego. Bardzo ułatwia to zoomowanie podczas kręcenia filmu, bo jeszcze przed wyborem obiektywu widzę, jaki kadr uzyskam.
Miło, że Samsung zrobił użytek z mocy Exynosa 2100, która pozwala mu na obsługę 4 aparatów jednocześnie.
Jak spisuje się nowy tryb nocny?
Samsung chwali się, że Galaxy S21 Ultra dostał bardziej czułą matrycę, która zapewnia lepsze działanie trybu nocnego. Dokładnymi testami zajmę się w kolejnych dniach, ale strzeliłem na szybko fotkę porównawczą, by sprawdzić, czy faktycznie jest jakaś zmiana.
To zdjęcie zrobione Galaxy S21 Ultra w automacie w niemal kompletnej ciemności, w której gołymi oczami nie widziałem nic:
A to porównanie działania trybu nocnego z Galaxy Note'em 20 Ultra:
Note zastosował bardzo agresywne filtry odszumiające, co przełożyło się na mocno rozmydlone zdjęcie. S21 Ultra zachował więcej szczegółów i bardziej naturalny, choć jednocześnie mniej atrakcyjny balans bieli.
Jak jednak wspomniałem, to tylko jedna fotka. W kolejnych dniach przyjrzę się trybowi nocnemu w innych sceneriach.
A poniżej obszerniejsza galeria zdjęć, które zrobiłem w ciągu pierwszej doby.
[b][url=https://mega.nz/folder/dcJzzKKY#0N7GG6HlJvl7SCbop09DGg]Pobierz zdjęcia w pełnej rozdzielczości.[/url][/b]
Tak, czytnik linii papilarnych Samsunga Galaxy S21 Ultra jest lepszy
Rodzina Galaxy S21 to pierwsze smartfony z zatopionym w ekranie czytnikiem Qualcomm 3D Sonic Sensor. Ten - według deklaracji producenta - jest o 77 proc. większy o i 50 proc. szybszy.
Potwierdzam - w porównaniu z Note'em 20 Ultra czytnik działa szybciej (ciężko oderwać palec na tyle szybko, by nie został rozpoznany) i ma większą tolerancję na różne ułożenia palca. Nie jest to jakaś gigantyczna przepaść jakościowa, ale czuć poprawę.
Póki co rozczarowały mnie jedynie głośniki stereo
Nie żeby Galaxy S21 Ultra grał źle. Dźwięk jest głośny, klarowny i czuć co nieco głębi. Sęk w tym, że to poziom, w którym Samsung tkwi od kilku lat, a konkurencja nie śpi.
Do mięsistego dźwięku z iPhone'a 12 czy nawet Xiaomi Mi 10 Pro samsung nie ma nawet startu. A szkoda, bo na usprawnienia w tym aspekcie liczyłem najbardziej.
Podtrzymuję też opinię, że to nie jest dobry moment na pozbywanie się zasilaczy
Galaxy S21 - podobnie jak iPhone 12 - dostarczany jest w uszczuplonym opakowaniu, w którym zabrakło zasilacza oraz słuchawek. Samsung zasłania się oczywiście ekologią i argumentem "ludzie i tak mają już ładowarki".
Problem w tym, że S21 ma w zestawie przewód USB-C - USB-C. Jeszcze 2 lata temu do Galaxy S10 dokładany był natomiast przewód USB-C - USB-A. Efekt? Nowy kabel jest niekompatybilny ze starym zasilaczem.
Jeśli więc ktoś przesiądzie się po 2 latach na flagowca tej samej marki - co jest przecież realnym scenariuszem - będzie musiał albo używać starego przewodu (który po takim czasie może być już zniszczony), albo zakupić nowy zasilacz. To może wywoływać niesmak, gdy mowa o telefonie za prawie 6000 zł.
Samsung Galaxy S21 Ultra to żadna rewolucja, ale bardzo dobra ewolucja
Natknąłem się na opinie, że Galaxy S21 powinien się nazywać Galaxy S20s. Coś w tym jest, bo nie ma tu w zasadzie żadnych przełomowych rozwiązań. Samsung usprawnił jedynie to, co było, ale w mojej ocenie tyle wystarczy.
Galaxy S20 Ultra to przecież bardzo dobry telefon, któremu brakowało kilku szlifów. To, co zbierało głosy krytyki - słaby autofokus, brudząca się obudowa czy kiczowaty napis "100x Space Zoom" - odeszło w niepamięć. To, co było dobre, zostało i doczekało się ulepszeń po stronie zarówno sprzętu, jak i oprogramowania. Czego chcieć więcej? No, poza niższą ceną...
Oczywiście doba testów to za mało, by rozpisać się na temat wydajności czy baterii, więc tego typu kwestiami zajmiemy się w kolejnych dniach.
Zobacz także: