Dlaczego Xiaomi 12 jest tak drogi? Prawdziwa przyczyna jest jedna
Pora wyzbyć się skojarzenia, że Xiaomi to ta tania marka.
16.03.2022 | aktual.: 16.03.2022 16:51
Globalna wersja Xiaomi 12 została wyceniona na 749 dolarów, co - po doliczeniu podatków - powinno dać u nas jakieś 3800-4000 zł.
To już praktycznie poziom Samsunga czy Apple'a, bo najnowszego Galaxy S22 i iPhone'a 13 można kupić kolejno za 3999 i 4199 zł. Z kolei Xiaomi 12 Pro kosztuje 999 dolarów, czyli tyle, co iPhone 13 Pro.
Do oferty dołączył także tańszy Xiaomi 12X, ale to tak naprawdę ubiegłoroczny prawie-flagowiec w przebraniu. Pojawił się właśnie dlatego, że podstawowy wariant jest drogi jak nigdy dotąd.
Warto przypomnieć, że jeszcze Xiaomi Mi 9 z 2019 roku kosztował 1899 zł, czyli mniej więcej połowę tego, co sztandarowe smartfony Samsunga i Apple'a. Później ceny poszły w górę, ale Xiaomi było w stanie trzymać przynajmniej te 500 zł dystansu.
Ponadto najtańsze flagowce Xiaomi miały dotychczas większe ekrany niż podstawowe modele rywali, a wyniki sprzedaży nie pozostawiają wątpliwości, że ludzie wolą duże wyświetlacze. Xiaomi 12 ma natomiast 6,28 cala, więc zrównał się z Galaxy S22 czy iPhone'em 13 także w tym aspekcie.
Dlaczego flagowce Xiaomi nie są już tanimi flagowcami? Oczywiście można rzucać banałami w stylu "Xiaomi chce w końcu zacząć zarabiać", "Xiaomi chce robić lepsze produkty" czy "Xiaomi chce budować wizerunek marki premium". Tak naprawdę jednak wszystkie przyczyny gwałtownej zmiany polityki cenowej wynikają z jednej, o której mało się mówi.
W 2018 roku Xiaomi zadebiutowało na giełdzie
Dokładnie 9 lipca 2018 roku Xiaomi stało się spółką publiczną, co zmieniło dosłownie wszystko. Z jednej strony chiński gigant zyskał dodatkowe fundusze na dalszy rozwój. Z drugiej natomiast jego nadrzędnym celem stało się mnożenie pieniędzy swoich inwestorów.
Oczywiście przez pewien czas można było przekonywać nabywców akcji, że wypuszczanie bardzo tanich produktów pozwoli spopularyzować markę, co zaowocuje w przyszłości. Nadszedł jednak moment, gdy owoce inwestycji trzeba zerwać. Dalsze sprzedawanie smartfonów po kosztach produkcji nie przejdzie.
Aktualnie cała trójka największych producentów jest notowania na giełdzie. To oznacza zbliżone cele, co z kolei przekłada się na zbliżoną politykę cenową. Odwrotu już nie ma.
Na szczęście Xiaomi ma jeszcze tańsze marki Redmi oraz POCO
Krótko po rynkowym debiucie Xiaomi wydzieliło ze swoich struktur submarkę Redmi, mającą odpowiadać za wprowadzanie na rynek tańszych urządzeń. Niedługo później podobnie uczyniono z brandem POCO.
Z perspektywy czasu było widać, że był to bardzo mądry ruch. Rozwijanie trzech marek o różnej polityce cenowej sprawia, że Xiaomi może rywalizować z Samsungiem i Apple'em w segmencie premium, a jednocześnie skutecznie hamować rozwój chińskich, budżetowych producentów.
Inwestorzy raczej nie mają nic przeciwko takiej kanibalizacji. Nie jest przecież tak, że gdyby POCO F3 nie istniał, klienci rzuciliby się na dwa razy droższego Xiaomi Mi 11. Gdyby POCO F3 nie istniał, klienci kupiliby telefon realme.
Choć więc marka Xiaomi przestaje być tania, Chińczycy wciąż mają interes w tym, by rozwijać submarki Redmi i POCO. "Jeśli sam się nie skanibalizujesz, ktoś inny to zrobi" - rzekł kiedyś Steve Jobs.
Zobacz również: