Huawei Mate 10 Pro - pierwsze wrażenia

Huawei Mate 10 Pro trafił do mnie na testy od razu po premierze. Oto garść spostrzeżeń po kilkunastu godzinach spędzonych z tym telefonem.

Huawei Mate 10 Pro - pierwsze wrażenia
Miron Nurski

17.10.2017 | aktual.: 17.10.2017 14:51

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Mate 10 Pro to ładny i elegancki sprzęt

Przede wszystkim uroku całej konstrukcji nadają bardzo wąskie ramki otaczające ogromny, 6-calowy wyświetlacz. Mate 10 Pro w przeciwieństwie do LG G6 czy Galaxy S8 nie ma żadnych upiększaczy w postaci zaokrąglonych rogów - ekran jest idealnie prostokątny - ale dzięki temu łatwo go od nich odróżnić.

Obraz

Tył jest szklany. Szkło to materiał, który jest ostatnio w modzie, przez co na rynek trafiło mnóstwo telefonów, które ciężko od siebie odróżnić. Z Mate'em 10 Pro jest inaczej. Po pierwsze, charakterystyczne jest ułożenie dwóch obiektywów aparatu na środku. Po drugie, część obudowy z aparatami ma inny odcień niż pozostała, co tworzy niezły efekt.

Obraz

Szkoda tylko, że aparat wystaje z obudowy. Zwłaszcza że Huawei prezentując swoje wcześniejsze smartfony lubił się chwalić płaskim tyłem.

Obraz

Mimo dużego ekranu, telefon nieźle leży w dłoni

Wąskie ramki i zaokrąglenia robią swoje. Jest to duże urządzenie, ale tak naprawdę gabarytowo nie przebija wielu popularnych 5,5-calowców.

Obraz

Cieszę się jednocześnie, że Huawei nie zdecydował się na wpakowanie większego ekranu niż 6-calowy, bo mógłby stać się przez to nieużywalny. 6 cali przy proporcjach 18:9 to moim zdaniem optimum jeśli chodzi o "bezramkowe" phablety.

Sam wyświetlacz jest zresztą całkiem niezły

Mate 10 Pro ma panel OLED o bardzo przyzwoitych parametrach. Generowane przez niego kolory są żywe, ale jednocześnie nieprzesycone. Obraz naprawdę cieszy oko.

Obraz

Za dobrą decyzję uznaję również zastosowanie proporcji 18:9, o zaletach których już kiedyś pisałem. W skrócie - w pionie mieści się więcej treści, a obsługa dwóch aplikacji jednocześnie jest wygodniejsza.

Czuć moc drzemiącą pod maską

Nie miałem jeszcze okazji zakatować tego telefonu na śmierć, ale na razie jestem zadowolony z tego, jak pracuje. Widać, że Mate 10 Pro robi użytek z 6 GB RAM-u, bo potrafi utrzymać sporo aplikacji w tle mimo dość ciężkiej i nafaszerowanej funkcjami nakładki.

Smartfon bardzo szybko wykonuje wszystkie polecenia, a już prawdziwym mistrzostwem jest szybkość działania czytnika linii papilarnych. Szybkie uderzenie palcem w skaner wystarczy, by telefon był gotowy do działania.

Choć niemal cały interfejs jest idealnie płynny, z jakiegoś powodu nieprzyjemnie gubi klatki animacji za każdym razem, gdy przechodzę z pulpitu głównego do karty Google Now. Zaznaczam jednak, że używam egzemplarza przedsprzedażowego, więc do dnia premiery tego typu niedoróbki mogą zostać wyeliminowane. Będę monitorował sytuację i odniosę się do niej w pełnej recenzji.

Kilka zdjęć zrobionych Huaweiem Mate 10 Pro

Jeśli chodzi o aparat, producent wsparł go nie tylko inteligentnymi algorytmami, ale i rekordowo jasną przysłoną (f/1,6), która zwiastuje poprawę jakości zdjęć w trudnych warunkach.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/15]

Z ostateczną oceną wstrzymam się do pełnego testu, ale po kilkunastu zrobionych zdjęciach czuję, że jest lepiej niż w Huaweiu P10 czy Macie 9. Nawet w naprawdę kiepskich warunkach da się zrobić zdjęcie, które ma niezłą liczbę detali i naprawdę może się podobać.

Niestety nie mogę na razie sprawdzić najważniejszego - sztucznej inteligencji

Zastosowany układ - Kirin 970 - ma nie tylko procesor i układ graficzny, ale i specjalną jednostkę (nazwaną NPU), która odpowiada za przetwarzanie algorytmów sztucznej inteligencji. Huawei chwali się tym na każdym kroku. Upiera się nawet, że Mate 10 Pro to nie smartfon, tylko "inteligentna maszyna".

Obraz

Urządzenie ma np. uczyć się zachowań użytkownika, aby dawać mu cenne wskazówki. Zapamiętywać jego głos, by uwydatnić go podczas rozmowy telefonicznej. Inteligentnie zarządzać pracą aplikacji i modułów łączności, aby zapewnić lepszy zasięg i czas pracy na jednym ładowaniu. Innymi słowy - robić cuda w oparciu o to, czego sam się nauczy.

Problem w tym, że na sprawdzenie tego typu rzeczy potrzeba czasu. Zabrakło mi tutaj jakiejś pomysłowej funkcji, która wykorzystywałaby NPU tu i teraz i pokazywała jego możliwości. Którą mógłbym odpalić, by od razu poczuć płynącą z Mate'a 10 mądrość.

Obraz

Na start pobawić można się jedynie aparatem, który rozpoznaje sceny i obiekty, aby podsycać kolory kwiatów, wybielać śnieg, "zniebieszczać" niebo itp. Działa to nieźle, bo po skierowaniu aparatu na talerz z jedzeniem czy kwiaty faktycznie w rogu pojawia się ikonka symbolizująca rozpoznany obiekt. Istnieje jednak wiele smartfonów, które robią fenomenalne zdjęcia mimo braku NPU, więc nie wiem, czy to jakiś wybitny killer-feature.

Obraz

Nie zrozumcie mnie źle - wierzę, że Huawei włożył wiele wysiłku w algorytmy sztucznej inteligencji i z czasem może faktycznie będzie dało się odczuć, że Mate 10 działa jakoś lepiej. Biorąc jednak pod uwagę, że sztuczna inteligencja to najmocniej podkreślana w materiałach promocyjnych cecha, trochę brakuje mi czegoś namacalnego.

Przy pierwszym kontakcie Mate 10 robi dobre wrażenie, ale przez to, że najważniejszej nowości nie da się sprawdzić w jeden dzień, nie czuć wyraźnego skoku względem wcześniejszych smartfonów Huaweia. Jak będzie po kilkunastu dniach, gdy inteligentne algorytmy zaczną działać? Czas pokaże.

Komentarze (0)