iPhone 14 to pułapka. Apple utrudnia przesiadkę na Androida coraz bardziej

Na razie poważne komplikacje dotyczą tylko USA, ale - no właśnie - na razie.

iPhone 14 Pro
iPhone 14 Pro
Źródło zdjęć: © Apple
Miron Nurski

15.09.2022 | aktual.: 19.09.2022 14:30

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Apple od dawna troszczy się o to, by klient, który raz kupi iPhone'a, miał w przyszłości utrudnioną ucieczkę do konkurencji. Szczelnie zamknięty ekosystem usług, akcesoriów i aplikacji jest konsekwentnie budowany w taki sposób, by każdy nowy użytkownik lądował w niewidzialnej klatce.

iPhone 14 dokłada kolejną kłodę pod nogi użytkownikom, którzy w przyszłości mieliby czelność spojrzeć na telefon konkurencji.

iPhone 14: Apple stawia wszystko na jedną kartę. A właściwie na jej brak

iPhone 14 w wersji amerykańskiej - i na szczęście na razie tylko tej - pozbawiony jest slotu na fizyczną kartę SIM. Mieszkaniec USA, który kupi najnowszy smartfon, jest skazany na standard eSIM.

iPhone 14 i 14 Pro
iPhone 14 i 14 Pro© Apple

O ile eSIM uważam za naprawdę świetną i przyszłościową technologię, o tyle odcinanie użytkowników od alternatyw to zło.

Brak slotu na kartę SIM w iPhonie 14 oznacza utrudnioną przesiadkę na Androida

Dzięki standardowi eSIM, aktywacja usług operatora nie wymaga umieszczania w telefonie. Proces przenoszenia numeru z jednego iPhone'a na drugiego sprowadzony jest więc do kilku kliknięć. No właśnie - z iPhone'a na iPhone'a.

Julian Chokkattu z serwisu The Wired miał już okazję sprawdzić iPhone'a 14 z amerykańskiej dystrybucji. W ramach testów postanowił on przenieść plan taryfowy ze smartfonu Apple'a na Pisela 6 Pro Google'a. Okazało się, że wymagałoby to kontaktu z operatorem, więc dziennikarz odpuścił. "Jak ma to być łatwiejsze od wkładania i wyjmowania fizycznej karty SIM?" - pyta Chokkattu w swojej recenzji.

Jak myślicie, ilu użytkowników - którym za 2 lata wpadnie w oko Galaxy S24 - w podobny sposób machnie ręką, by uniknąć niepotrzebnych komplikacji? Obstawiam, że sporo. Apple raczej też, bo inaczej zapewne nie zdecydowałby się na taki ruch.

Trzeba uczciwie zaznaczyć, że Apple nie ponosi całej winy za trudną migrację, ale świadomie ją wykorzystał

Apple oczywiście nie ma wpływu na to, jak wyglądają metody aktywacji eSIM u poszczególnych operatorów. Przykładowo na naszym podwórku Orange pozwala załatwić cały proces kilkoma kliknięciami w aplikacji, ale już w T-Mobile aktywacja czipu musi być poprzedzona wizytą w salonie lub rozmową telefoniczną.

Apple nie jest też winny temu, że miażdżąca większość smartfonów innych marek nie ma czipu eSIM. Standard jest rozwijany od kilku lat, więc chętni mieli czas na dołączenie do imprezy.

eSIM pozwala zapomnieć o fizycznych kartach SIM
eSIM pozwala zapomnieć o fizycznych kartach SIM© Licencjodawca

Apple nie ma też obowiązku dogadywania się z Google'em, by przenoszenie numeru między różnymi systemami było maksymalnie proste i bezproblemowe.

Apple - jako producent smartfonów - jest jednak świadomy rynkowej sytuacji i obowiązujących mechanizmów. Firma wykorzystała je świadomie na swoją korzyść, by rzucić jeszcze jedną kłodę pod nogi tym, którzy w przyszłości będą rozważać przesiadkę na telefon innej marki.

To samo w sobie nie byłoby takie złe. Problem w tym, że tym razem obudowanie niewidzialnej klatki odbywa się ze szkodą nawet dla najwierniejszych użytkowników iPhone'ów.

Przecież brak slotu na kartę SIM oznacza zbędne komplikacje

Według danych samego Apple'a, standard eSIM obsługują w tym momencie lokalni operatorzy z 84 krajów na świecie. To nawet nie połowa wszystkich państw.

Gdy jakiś Amerykanin zechce wyjechać ze swoim iPhone'em 14 do kraju spoza listy, nie będzie mógł wygodnie wykupić paczki danych od lokalnego operatora. Nie będzie mógł też kupić w kiosku karty SIM i umieścić jej w telefonie, bo przecież Apple usunął slot.

Jasne, istnieją globalni operatorzy eSIM, którzy dostarczają swoje usługi do ponad 190 krajów na świecie. Ich ceny są jednak często wysokie w porównaniu z ofertami lokalnych sieci. Nie mówiąc już o roamingu, którego koszty potrafią być w niektórych regionach astronomiczne.

Do tego dochodzi jeszcze jeden problem. Nawet jeśli jakiś operator obsługuje eSIM, to niekoniecznie we wszystkich ofertach. Apple po prostu z premedytacją drastycznie zawęził swoim własnym klientom pulę ofert telekomunikacyjnych, w których będą mogli przebierać.

Czy eSIM ma masę zalet? Absolutnie. Ale brak slotu na fizyczną kartę SIM nie ma praktycznie żadnych. Bo chyba zgodzimy się, że likwidacja jednej szczeliny z krawędzi obudowy nie jest atutem, który zmienia zasady gry.

Jedyny plus całej sytuacji jest taki, że ruch Appla'a może zmotywować całą branżę to zintensyfikowania prac nad standardem eSIM. Realnie Tim Cook zamienił jednak w swoich własnych klientów w wolontariuszy, którzy mimowolnie zajmą się jego popularyzacją.

Miron Nurski, redaktor prowadzący Komórkomanii

Komentarze (60)