Ładowanie smartfonów na odległość coraz bliżej. Xiaomi i Motorola zapowiadają nowy typ ładowarek

Producenci smartfonów chcą nas uwolnić od kabli całkowicie, ale na rewolucję w ładowaniu jeszcze chwilę poczekamy.

Ładowarka Xiaomi Mi Air Charge jest wielkości oczyszczacza powietrza
Ładowarka Xiaomi Mi Air Charge jest wielkości oczyszczacza powietrza
Miron Nurski

30.01.2021 | aktual.: 30.01.2021 14:02

Ładowanie indukcyjne - nazywane potocznie bezprzewodowym - tak naprawdę bezprzewodowe nie jest. O ile sam telefon w chwili ładowania faktycznie nie jest podpięty do żadnego kabla, o tyle nie można powiedzieć tego o macie lub podstawce, na której spoczywa. A to w dalszym ciągu ogranicza mobilność smartfonu. Czasem nawet bardziej niż zwykły przewód.

Od lat mówi się, że rozwiązaniem problemów ma być prawdziwie bezprzewodowe ładowanie, umożliwiające przepływ energii na odległość. Kolejne firmy są coraz bliższe realizacji tej wizji.

Xiaomi i Motorola zapowiadają technologie ładowania smartfonów na odległość

Xiaomi nazwało swoją technologię Mi Air Charge. Mowa o urządzeniu wielkości oczyszczacza powietrza, które nafaszerowane jest antenami. 5 z nich wykrywa lokalizację smartfonu uzbrojonego w specjalny odbiornik w przestrzeni, a 144 transmitują w jego stronę energię z wykorzystaniem fal milimetrowych.

Ładowanie ma się odbywać z mocą 5 W. Mi Air Charge ma umożliwiać ładowanie kilku urządzeń jednocześnie (w przyszłości także inteligentnych zegarków, opasek czy słuchawek) z odległości kilku metrów. Według zapewnień Xiaomi, niestraszne jej nawet fizyczne przeszkody.

Analogiczne rozwiązanie w Chinach zaprezentowała Motorola. Do prezentacji wykorzystano zmodyfikowany smartfon Motorola Edge.

Motorola officially showed long-distance charging technology

Żadna z firm nie zdradza, kiedy nowy typ ładowarek miałby trafić na rynek.

Nie, Xiaomi i Motorola nie są pionierami. Nad ładowaniem na odległość od lat pracuje przynajmniej kilkadziesiąt firm

Obaj giganci nie są jeszcze gotowi na komercyjny debiut swoich ładowarek i nie wiadomo, kiedy będą. Firmy wyszły jedynie przed szereg i pokazały technologię, którą w swoich laboratoriach ma zapewne każdy liczący się producent smartfonów.

W 2012 roku powstała organizacja Alliance For Wireless Power, która po roku istnienia zrzeszała już ponad 50 firm takich jak Samsung, LG, Qualcomm, Intel, Sandisk czy Broadcom. Pracowały one wspólnie nad standardem Rezence, umożliwiającym bezprzewodowe ładowanie z wykorzystaniem rezonansu magnetycznego.

W roku 2014 MediaTek zapowiedział własną technologię ładowania na odległość bazującą właśnie na standardzie Rezence. Miała ona umożliwić ładowanie smartfonów znajdujących się w innym pomieszczeniu i trafić na rynek w bliżej nieokreślonej przyszłości.

W roku 2017 startup Pi zaprezentował prototyp urządzenia ładującego smartfony uzbrojone w specjalne pokrowce z odległości kilkudziesięciu centymetrów.

Stacja zdalnego ładowania Pi miała trafić na rynek w 2017 roku, ale nie trafiła
Stacja zdalnego ładowania Pi miała trafić na rynek w 2017 roku, ale nie trafiła

To tylko niewielki wycinek prac nad bezprzewodowym ładowaniem z ostatniej dekady. A tak naprawdę koncepcja transmisji energii na duże odległości została zaprezentowana już w 1889 roku przez Nikolę Teslę.

Barierą do przeskoczenia jest zresztą nie tyle opracowanie technologii, co upewnienie się, że jest ona bezpieczna dla ludzi, zwierząt i innych urządzeń oraz uzyskanie stosownych certyfikatów od lokalnych regulatorów rynku. A to może zająć kolejne miesiące, jeśli nie lata.

Zatem sama prezentacja prototypów to jeszcze nie powód do ekscytacji. Prawdziwym pionierem będzie ten, kto jako pierwszy dostarczy dopracowany produkt na rynek.

Zobacz także:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)