Moto Z - test i recenzja modułowego smartfona Lenovo

Moto Z to topowy smartfon, którego najważniejszym wyróżnikiem jest kompatybilność z modułami Moto Mods, które rozszerzają jego możliwości. Czy to wystarczy, by zainteresować się tym telefonem?

Moto Z - test i recenzja modułowego smartfona Lenovo
Miron Nurski

07.04.2017 | aktual.: 08.04.2017 15:45

Design Moto Z wymusza korzystanie z dodatkowych klapek

Po wyjęciu z pudełka smartfon nie jest ani specjalnie urodziwy, ani ergonomiczny. Grubość obudowy wynosi nieco ponad 5 mm. Tylna część jest płaska i delikatnie schowana pod ramką. To w połączeniu ze sporymi gabarytami (5,5-calowy ekran) sprawia, że urządzenie leży w ręku źle, a ostra krawędź ramki nieprzyjemnie ociera o dłoń.

Obraz

Moto Z wizualnie niespecjalnie mi się podoba. Przód byłby okej, gdyby nie brzydki, kwadratowy przycisk umieszczony pod ekranem. Na tylnej, metalowej części w oczy rzuca się natomiast odsłonięte 16-pinowe złącze umożliwiające podpięcie akcesoriów Moto Mods. Jeśli dorzucimy do tego dziwny wzór na obudowie, wychodzi telefon, który bardziej przypomina rozebraną konstrukcję niż gotowy produkt.

Obraz

Nie da się również nie zauważyć mocno wystającego aparatu. Przykryty jest on niestety dość łatwo zbierającym zarysowania szkłem, więc trzeba być ostrożnym przy odkładania telefonu.

Obraz

Wszystkie te problemy rozwiązuje magnetyczna klapka

Magnetyczne złącze umożliwia podpięcie nie tylko rozszerzających funkcjonalność Moto Modsów, ale i klapek ochronnych. Do zestawu producent dorzuca pokrywę nylonową, ale mnie najbardziej do gustu przypadła drewniana, którą można opcjonalnie dokupić.

Obraz

Klapki są wyprofilowane, dzięki czemu znacząco poprawiają chwyt. Ponadto przykrywają wystający aparat i - w mojej opinii - bardzo ładnie wyglądają. Telefon sam w sobie jest tak bardzo cienki, że nawet z założoną klapką ciężko go nazwać grubym.

Obraz

Klapka dobrze przylega do obudowy i nigdy nie zdarzyło mi się, by odczepiła się przypadkiem. Jednocześnie - gdy zachodzi taka potrzeba - zdjąć jest ją łatwo. Wystarczy delikatnie podważyć ją paznokciem.

Obraz

Montując pokrywę trzeba jednak uważać, by między nią a obudową telefonu nie znalazły się ziarenka piasku. Mogłyby one błyskawicznie porysować obudowę.

Na obudowie zabrakło jednej rzeczy - gniazda słuchawkowego

Lenovo Moto, podobnie jak Apple, zdecydowało się na usunięcie złącza minijack. Osoby chcące słuchać muzyki przez słuchawki mają trzy opcje:

  • użycie słuchawek ze złączem USB-C;
  • skorzystanie z przejściówki;
  • sięgnięcie po słuchawki bezprzewodowe.

Osobiście brak gniazda słuchawekowego uważam za wadę. Złącze USB typu C nie jest jeszcze standardem, więc to niepotrzebne komplikowanie życia.

Wyświetlacz Moto Z jest świetny

Producent zdecydował się na zastosowanie 5,5-calowego ekranu o rozdzielczości 2560 x 1440 pikseli. Zagęszczenie punktów na cal jest bardzo wysokie i wynosi 534 ppi. Ostrość obrazu jest wyśmienita, co docenią fani wirtualnej rzeczywistości. Zwłaszcza że telefon wspiera tryb Google Daydream.

Obraz

Wykorzystano matrycę AMOLED, dzięki czemu kąty widzenia są bardzo wysokie, czerń idealna, a kolory żywe. W ustawieniach przygotowano dwa profile barw (naturalne i nasycone), dzięki czemu każdy dostosuje jakość wyświetlanego obrazu do siebie.

Panel jest również bardzo jasny, dzięki czemu używanie telefonu poza domem nie sprawia problemów.

Zalety ekranu AMOLED wykorzystywane są przez oprogramowanie

Po wyciągnięciu telefonu z kieszeni lub machnięciu ręką nad wyświetlaczem pojawiają się na nim przydatne informacje - godzina, data oraz powiadomienia. Białe napisy wyświetlane są na czarnym tle, dzięki czemu telefon pobiera w tym trybie niewielką porcję energii; piksele składające się na czerń pozostają nieaktywne.

Wprowadzono także tryb obsługi jedną ręką; wystarczy przeciągnąć palec od dołu ekranu do lewej lub prawej krawędzi, by zminimalizować obszar roboczy.

Co istotne, w tym trybie nieużywana część ekranu jest całkowicie wygaszana, dzięki czemu nie pobiera niepotrzebnie energii. Telefony Samsunga - który także wykorzystują ekrany AMOLED - w analogicznym trybie niepotrzebnie wyświetlają kolorowe tło.

Moto Z działa błyskawicznie i bez zająknięcia

Telefon napędzany jest przez Snapdragona 820, który wciąż jest jednym z najwydajniejszych układów na rynku. Oprogramowanie jest lekkie i rewelacyjnie zoptymalizowane; nie występują żadne spowolnienia i żadne przycięcia animacji. Wszystkie polecenia wykonywane są błyskawicznie.

Moto Z - wyniki testów wydajnościowych

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/12]

Pamięci operacyjnej jest 4 GB. W dobie smartfonów mających po 6 czy nawet 8 GB RAM-u taka ilość pamięci nie robi wrażenia, ale jest wystarczająca do komfortowego korzystania z telefonu. Nie ma tutaj ciężkiej nakładki, dlatego po załadowaniu systemu zostaje sporo pamięci do przetrzymywania w tle otwartych aplikacji czy kart w przeglądarce.

Sporym minusem jest jedynie podatność na przegrzewanie się

Podczas grania w gry czy kręcenia filmów dolna cześć obudowy szybko osiąga wysokie temperatury i długo je utrzymuje. Nie odnotowałem wówczas zauważalnego spadku wydajności, ale trzymanie w ręku czy przykładanie do twarzy bardzo ciepłego telefonu jest niezbyt komfortowe. Szczególnie uciążliwe będzie to latem, gdy dojdą do tego wysokie temperatury powietrza.

Pozostaje mieć nadzieję, że Lenovo opracuje aktualizację oprogramowania, która poprawi nieco "gospodarkę cieplną", ale głównym źródłem problemy jest najpewniej konstrukcja telefonu. W tak smukłej obudowie ciepło jest kumulowane.

Czytnik linii papilarnych jest skuteczny

Zastosowany skaner został umieszczony na froncie, pod wyświetlaczem. Jest on niewciskalny i cały czas aktywny - wystarczy przyłożyć palec, by telefon się wybudził. Moto Z nie miał problemów ze skanowaniem odcisków nawet gdy palec był lekko wilgotny. Cały proces przebiega ponadto szybko.

Obraz

Co ciekawe, skanera można także wykorzystać do usypiania telefonu. Wystarczy na ułamek sekundy położyć na nim palec, a ekran gaśnie. Fajna sprawa - używałem skanera częściej niż przycisku zasilania umieszczonego na krawędzi obudowy.

Jedyna rzecz, której mogę się przyczepić, to wygląd skanera. Nie mam pojęcia, kto zatwierdził taki design, ale ten kwadrat nijak nie pasuje do tej obudowy. Najwidoczniej producent zdaje sobie z tego sprawę, bo najnowsze smartfony z rodziny Moto G5 mają już eliptyczne czytniki.

Wbudowany głośnik nie zachwyca

Swego czasu w wielu smartfonach Moto można było znaleźć dwa frontowe głośniki umieszczone nad i pod ekranem. W Moto Z ostał się tylko jeden głośnik - ten nad wyświetlaczem. Jest to jedyny wbudowany głośnik, więc wykorzystywany jest on zarówno do odtwarzania multimediów jak i podczas prowadzenia rozmów głosowych.

Obraz

Generowany dźwięk jest czysty i głośny, ale jak na mój gust brakuje mu głębi. Szkoda ponadto, że dźwięk nie jest stereofoniczny. Normalnie bym się tego nie czepiał, ale jako że temu producentowi zdarzało się już wykorzystywać głośniki stereo, jakoś ciężko oprzeć mi się wrażeniu, że zdecydowano się na mały regres, by zachęcić użytkowników do kupna dodatkowego modułu z wbudowanymi głośnikami.

Wbudowany głośnik ma jednak dwie zalety - ciężko zasłonić go dłonią podczas grania czy oglądania filmu, a w trakcie prowadzenia rozmów głos rozmówcy jest głośny i klarowny.

Lenovo Moto ponownie postawiło na "prawie" czystego Androida

Oprogramowanie nie ma drastycznie zmieniającej wygląd i funkcjonalność systemu nakładki, ale producent dał co nieco od siebie. Tego "co nieco" jest więcej niż w przypadku tańszych modeli z linii Moto G.

Przede wszystkim jest sporo fajnych gestów. Wystarczy wyjąć telefon z kieszeni lub machnąć dłonią nad ekranem, aby ten się aktywował i przez chwilę zaczął wyświetlać godzinę i powiadomienia.

Oprócz tego:

  • Dwukrotne potrząśnięcie telefonem włącza latarkę.
  • Obrót nadgarstka uruchamia natomiast aparat.
  • podniesienie dzwoniącego telefonu skutkuje wyłączeniem dzwonka;
  • odwrócenie telefonu ekranem do dołu aktywuje tryb \nie przeszkadzać;
  • ekran pozostaje aktywny, gdy użytkownik się na niego patrzy.

Oczywiście gesty są opcjonalne i można je wyłączyć. Większość wykrywana jest perfekcyjnie. Zwłaszcza machnięcie ręką nad telefonem wykrywane jest praktycznie w 100 proc. przypadków. Jedynie próba włączenia gestem aparatu sporadycznie skutkowała u mnie włączeniem latarki (i odwrotnie), ale to bardziej kwestia wyrobienia odpowiedniego nawyku. Gest musi być wykonany zdecydowanie, nie od niechcenia.

Obraz

Oprogramowanie jest schludne i bardzo lekkie. Ładne, nieprzycinające animacje naprawdę cieszą oko.

Telefon wspiera nawet tryb Daydream

Daydream to nowa platforma Google'a, która pozwala oglądać za pomocą smartfona wysokiej jakości treści VR. Kompatybilna z nim jest na razie garstka telefonów.

Niestety konieczne jest posiadanie specjalnych gogli, których wraz z testowym egzemplarzem nie dostałem, dlatego niewiele na temat tego trybu mogę powiedzieć.

Najważniejsza w oprogramowaniu jest oczywiście obsługa Moto Mods

Są to specjalne akcesoria, które po przyczepieniu do plecków urządzenia rozbudowują jego możliwości. Miałem okazję przetestować trzy z nich.

Insta-Share Projector

Moduł z wbudowanym projektorem, który wyświetla obraz 854 x 480. Szału pod tym względem nie ma, ale ostrość obrazu nie jest aż tak zła jak wskazywałyby na to liczby. W przypadku projektorów obraz jest wygładzany optycznie, więc nie uświadczymy poszarpanych krawędzi znanych z wyświetlaczy o niskiej rozdzielczości. Zamiast tego niska szczegółowość przekłada się na rozmycie.

Projektor przechwytuje zawartość ekranu, więc wyświetlić można treści z niemal dowolnego źródła. Niemal, gdyż po oprogramowanie zachowuje się tak jakby interfejs był cały czas nagrywany, co nie wszystkie aplikacje tolerują. W HBO GO nie da się odtwarzać w ten sposób filmu, gdyż odzywają się zabezpieczenia antypirackie - program myśli, że film jest nagrywany, co jest sprzeczne z licencją.

Obraz

HBO GO to jednak jedyna aplikacja, z którą miałem problem. YouTube czy nawet Netflix działają bezproblemowo.

Fajne jest to, że obraz dostosowuje się do płaszczyzny, na której jest wyświetlany. Nawet jeśli projektor obrócony jest względem ściany pod mocnym kątem, i tak ujrzymy równy prostokąt.

Obraz

Jako że mówimy o urządzeniu bardzo kompaktowym, pozostałe parametry nie powalają. Aby obraz był całkowicie czytelny, w pokoju musi być ciemno (najlepiej całkowicie). Kolory są wyblakłe, więc nie będzie to idealne rozwiązanie dla kinomana. Zwłaszcza że podczas oglądania filmów pojawia się jeszcze jeden problem - brak gniazda słuchawkowego (zarówno w Moto Z, jak i samym projektorze), który umożliwiłby podłączenie zewnętrznych głośników. Gdy natomiast sparuje się telefon z głośnikiem Bluetooth, pojawiają się opóźnienia względem wyświetlanego obrazu.

Raczej nie upatrywałbym się więc w tym gadżecie narzędzia do rozrywki, lecz co najwyżej pracy. W określonych scenariuszach użycia taki projektor może się przydać. Jestem w stanie wyobrazić sobie np. przedstawiciela handlowego, który na telefonie trzyma swoje prezentacje i przy użyciu modułu pokazuje je klientom. Po powrocie do domu projektor ląduje w szufladzie i przez resztę można się cieszyć smukłym telefonem.

Obraz

Niestety cena tego akcesorium jest zabójcza. 1300 zł to kwota, za którą spokojnie można kupić mobilny projektor HD. Może nie zmieści się w kieszeni, ale wyświetli nieporównywalnie lepszy obraz, a podczas oglądania filmu telefon nie będzie uziemiony.

Incipio offGRID Power Pack

Plecki z wbudowaną baterią o pojemności 2200 mAh. Znacząco zwiększają one grubość (6,2 mm) i wagę (79 g) urządzenia, ale w określonych sytuacjach może się okazać lepszym rozwiązaniem niż powerbank, bo mieści się w kieszeni. Warto odnotować, że Moto Z sam w sobie mierzy raptem 5,2 mm grubości, więc całość ma 11,4 mm. Nie ma dramatu.

Obraz

Incipio offGRID może naładować baterię telefonu do pełna lub utrzymywać ją cały czas na poziomie 80 proc. Akcesorium poprawia czas pracy na jednym ładowaniu o ponad połowę. Trzeba jednak mieć świadomość, że na jego użyteczność spory wpływ ma fakt, iż bateria Moto Z sama w sobie jest kiepska.

Obraz

JBL SoundBoost Moto Mod

Wyprodukowane przez firmę JBL akcesorium skrywa dwa głośniki o mocy 3W. Generują one zaskakująco mocne brzmienie. Dół jest głęboki, ale wszystkie pasma pozostają klarowne. Wbudowana bateria o pojemności 1000 mAh pozwala odtwarzać dźwięk przez niemal dziewięć godzin.

Obraz

Gadżet robi co ma robić, ale pojawia się ten sam problem, co w przypadku projektora. Po co kupować głośnik kompatybilny z garstką urządzeń jednego producenta, który dodatkowo bardzo je pogrubia, skoro można uzbroić się w zewnętrzny głośnik Bluetooth, który będzie działał przez długie lata ze wszystkimi telefonami? Mając do wydania 450 zł - tyle kosztuje JBL SoundBoos Moto Mod - jest w czym wybierać.

Moduły Moto Mods są za drogie

Zarówno projektor, jak i głośnik są zauważalnie droższe niż autonomiczne urządzenia tego typu o podobnych możliwościach. Zalety tego rozwiązania? Do głowy podchodzi mi tylko mobilność, bo telefon z przyczepionym modułem - choć pogrubiony - mieści się w kieszeni.

Obraz

Z drugiej jednak strony sam Moto Z na tle konkurencji broni się ceną i jeśli ktoś ma skonkretyzowane wymagania (np. potrzebuje mobilnego projektora), telefon z modułem może nie być złym pomysłem. Komplet składający się z Moto Z (ok. 2200 zł) i Insta-Share Projector (ok. 1300 zł) można kupić za 3500 zł. Dokładnie tyle samo kosztuje chociażby HTC U Ultra, który ma bardzo podobną specyfikację.

Aparat jest przyzwoity

Moto Z ma 13-megapikselowy aparat wsparty jasną optyką f/1,8, optyczną stabilizacją obrazu oraz laserowym autofokusem. Kawał fajnego hardware'u, a cyferki faktycznie przekładają się na niezłej jakości zdjęcia.

Obraz

W dobrym świetle kolory są żywe, a ilość detali wysoka. Telefon nie ma problemów z szybkim ustawieniem ostrości, choć w przupadku zdjęć macro ta nie zawsze jest idealna. Na pochwałę zasługuje także szybkość działania aparatu. Od wciśnięcia spustu migawki do przechwycenia zdjęcia mija niezauważalny ułamek sekundy. Delikatnie rozczarowuje jedynie gubienie detali w cieniach nawet gdy włączony jest tryb HDR. [block position="inside"]8560[/block]

Po zmroku mogłoby być lepiej

Przede wszystkim w trudniejszych warunkach aparat Moto Z zachowuje się dość nieprzewidywalnie; czasem miałem wrażenie, że w trybie automatycznym długość naświetlania ustawiana jest losowo. Nieraz robiłem dwa zdjęcia jedno po drugim i na jednym obiekty znajdujące się w ruchu były ostre, a na drugim rozmyte. I nie, nie jest to kwestia drżenia rąk, bo pozostała część kadru w obu przypadkach pozostawała stabilna. Ewidentnie oprogramowanie aparatu nie wyciska ostatnich soków ze sprzętu.

Moto Z - zdjęcia nocne

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/10]

Po zmroku spada także liczba szczegółów, a jaśniejsze punkty są często prześwietlone. Nie zrozumcie mnie źle - zdjęcia są akceptowalne, ale w nocy zarysowuje się przepaść między Moto Z a Galaxy S7 czy iPhone'em 7.

Aplikacja aparatu jest znośna

Kto pamięta apkę obecną w starszych motorolach, ten wie, że "znośna" to spory komplement. Lenovo Moto pozbyło się z interfejsu znienawidzonego przez wszystkich wysuwanego okręgu z przełącznikami i zamiast tego postawiło na bardziej klasyczne rozwiązanie. Obsługa aparatu jest intuicyjna, ale - jak na mój gust - wymaga trochę zbyt wielu kliknięć.

Obraz

Gdy aparat jest uruchomiony, wybranie jakiegoś trybu wymaga kliknięcia w ikonkę w rogu ekranu i rozwinięcia menu. Trybów jest tylko pięć (wideo, panorama, slow-motion, profesjonalny i zdjęcie), a niewykorzystanej przestrzeni na ekranie jest tyle, że wszystkie spokojnie by się zmieniły. Nie widzę sensu w projektowaniu aplikacji w taki sposób, by po uruchomieniu aparatu rozpoczęcie nagrywania wideo wymagało aż trzech kliknięć.

Obraz

Cieszy natomiast bardzo wygodny w obsłudze tryb profesjonalny. Suwaki odpowiedzialne za regulację ostrości, balansu bieli, czasu naświetlania, ISO i ekspozycji wyświetlają się na jednym ekranie, więc nie trzeba się przeklikiwać przez menu w celu dostosowania każdego parametru.

Bateria jest przeciętna

W obudowie o grubości ledwo przekraczającej pięć milimetrów zmieścił się niewielki akumulator. Jego pojemność to raptem 2600 mAh, co jak na 5,5-calowca z ekranem Quad HD jest kiepskim wynikiem. W przypadku urządzeń tej wielkości mało który producent schodzi poniżej 3000 mAh.

Obraz

Skłamałbym jednak, gdybym napisał, że pod względem czasu pracy na jednym ładowaniu jest dramat. Moje użytkowanie telefonu polega głównie na korzystaniu z Twittera, Messengera i przeglądarki, dzwonieniu oraz słuchaniu muzyki przez Spotify. W takim scenariuszu w ciągu dnia wyciągałem nieco ponad cztery godziny na ekranie. Od ideału daleko, ale realnie byłem w stanie używać telefonu od rana do wieczora bez doładowywania.

Sytuację ratuje fakt, że Moto Z nie jest łakomy na energię w trybie czuwania; gdy telefon spoczywa w kieszeni, procenty znikają powoli. Spora w tym zasługa względnie ubogiego oprogramowania, które nie jest nafaszerowane funkcjami mogącymi wysysać energię w tle.

Moto Z wspiera szybkie ładowanie

Aby doładować baterię od zera do 50 proc. wystarczy nieco ponad 30 minut. Ładowanie do pełna trwa niecałe 80 minut. To bardzo dobre wyniki.

Choć wolałbym, aby obudowa była grubsza, a bateria pojemniejsza, z Moto Z da się żyć. W awaryjnych sytuacjach można skorzystać z omawianego wczesniej modułu Incipio offGRID Power Pack.

Podsumowując

Nie mam wątpliwości co do tego, że kwestię modułowości Lenovo Moto rozwiązało znacznie lepiej niż LG. Magnetyczne złącze jest wygodne w użytkowaniu i drzemie w nim olbrzymi potencjał, który może zostać wykorzystany w przyszłości. Szczególnie interesująca zapowiada się nadchodząca doczepiana klawiatura QWERTY.

Mojej gadżeciarskiej duszy podoba się to geekowskie zacięcie Moto Z. To, co można z tym telefonem zrobić, rozpala wyobraźnię. Na horyzoncie widać już sporo ciekawych akcesoriów.

Obraz

Jednocześnie z Moto Z mam taki problem, że sprawia on wrażenie telefonu okrojonego tylko po to, by użytkownik miał frajdę z doczepienia modułu. Nie musiałbym zakładać drewnianej klapki, gdyby obudowa nie była brzydka i nieporęczna. Nie musiałbym zakładać plecków z dodatkową baterią, gdyby ta wbudowana była wystarczająca. Projektor i głośnik byłyby w porządku, gdyby były tańsze niż autonomiczne urządzenia tego typu, a nie są.

Jeśli chodzi o smartfony z tej rodziny, w mojej opinii rozsądniejszym wyborem jest Moto Z Play. Ma nieco słabszą specyfikację i aparat, ale broni się niższą ceną, pojemnością baterii oraz gniazdem słuchawkowym, którego we flagowym Moto Z zabrakło. Obsługuje on przy tym te same akcesoria, więc za różnicę w cenach obu modeli można kupić jakiś moduł lub zestaw klapek.

Nasza ocena Moto Z - test i recenzja modułowego smartfona Lenovo:
6/ 10
Plusy
  • świetnie rozwiązana kwestia modułówości
  • niezłej jakości ekran
  • wysoka wydajność i szybkość działania
  • ładne, stabilne i lekkie oprogramowanie
  • obsługa za pomocą gestów
  • przyzwoity aparat
  • szybkość ładowania
Minusy
  • brzydki design
  • słaba ergonomia
  • podatność na osiąganie wysokich temperatur
  • kiepska bateria
  • wysokie ceny akcesoriów
Źródło artykułu:WP Komórkomania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)