LG G Flex, czyli pierwszy krok ku składanym smartfonom [Podróż w czasie]

Tym razem cofamy się do roku 2013.

LG G Flex, czyli pierwszy krok ku składanym smartfonom [Podróż w czasie]
Miron Nurski

16.03.2019 | aktual.: 16.03.2019 14:16

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Od czasu opracowania elastycznych wyświetlaczy do momentu stworzenia składanych telefonów minęła długa droga. Jako że fabryki już wiele lat temu były gotowe du ruszenia z masową produkcją giętkich ekranów, producenci smartfonów nie mieli ochoty czekać, aż reszta technologii dojrzeje. Chcieli je wykorzystać tu i teraz.

Jednym ze sposobów pochwalenia się swoimi technologicznymi możliwościami były wygięte telefony, które w 2013 wypuściły na rynek firmy LG oraz Samsung.

LG G Flex kształtem przypominał banana

Konkurencyjny i zaprezentowany chwilę wcześniej Samsung Galaxy Round miał konstrukcję w formie łódki ze zgięciem przebiegającym w poprzek obudowy. W modelu LG G Flex wyglądało to dokładnie odwrotnie.

Obraz

Co ciekawe, łukowaty kształt miał nie tylko 6-calowy wyświetlacz, ale i znajdująca się wewnątrz smartfonu bateria. Dzięki temu firmie udało się zmieścić ogniwo o imponującej jak na ówczesne czasy pojemności 3500 mAh.

LG G Flex był nie tylko wygięty, ale i giętki

Smartfon LG dało się bez większych problemów wyprostować, po czym zawsze wracał do swojego kształtu. Nie trzeba się więc było obawiać, że telefon złamie się wpół, gdy niefortunnie się na nim usiądzie.

Ciekawym rozwiązaniem była samoregenerująca się obudowa

Obudowa telefonu wykonana była z tworzywa sztucznego, które miało jedną dość unikatową cechę. Dzięki technologii o nazwie Self Healing niewielkie zarysowania znikały z niej same. Wystarczyło odłożyć telefon na kilka minut.

Oczywiście nie było mowy, by w taki sposób smartfon wyzbył się większych uszkodzeń, ale mikroryski faktycznie znikały, co robiło wrażenie.

Kampania marketingowa nie była łatwa

Gdy wygięte smartfony trafiły na rynek, przed marketingowcy stanęli przed trudnym zadaniem przekonania konsumentów, że są lepsze od tych płaskich.

LG - oprócz giętkości gwarantującej zwiększoną odporność na uszkodzenia - chwaliło się przede wszystkim dopasowaniem do kształtu twarzy, co miało zapewnić bardziej komfortowe prowadzenie rozmów głosowych, oraz "wiekszą imersją" podczas oglądania filmów.

LG G Flex : Product Video

O tym, jak bardzo naciągane były to atuty niech świadczy to, że nie są to cechy, które można by przypisać w zasadzie jakiemukolwiek współczesnemu smartfonowi.

LG G Flex nie był pozbawiony wad

LG G Flex był bez wątpienia powiewem świeżości. Był też solidnie wyposażonym flagowcem, gdyż znaczną część specyfikacji odziedziczył po ciepło przyjętym LG G2. Nie obyło się jednak bez chorób wieku dziecięcego.

Wygięty ekran, który powinien być przecież największym atutem urządzenia, wyświetlał kiepskiej jakości, smużący i ziarnisty obraz. Rozdzielczość 720p i zagęszczenie 245 pikseli na cal nie zachwycały zresztą nawet na papierze.

Sporym minusem była także obudowa, która skrzypiała przy każdym kontakcie z telefonem. Wystarczyło wziąć go do ręki, by usłyszeć nieprzyjemny zgrzyt.

Mimo wszystko LG wygrało to rozdanie

Przez długie miesiące wszyscy obserwatorzy rynku byli świadomi, że Samsung i LG prowadzą wyścig, którego celem było pokazanie wygiętego telefonu przed rywalem. Samsung wyprzedził rodzimego konkurenta o kilkanaście dni, ale jego dziecko nie zdobyło zbyt wielkiego rozgłosu.

Przede wszystkim Galaxy Round oficjalnie nie opuścił Korei Południowej, podczas gdy G Flex sprzedawany był globalnie. Nawet w Polsce. Producent uznał ten model za na tyle duży sukces, że kilkanaście miesięcy później wprowadził na rynek bezpośredniego następcę - LG G Fleksa 2.

Samsung obrał natomiast inny kierunek i swoje elastyczne ekrany zarezerwował dla modeli z linii edge. To już jednak temat na inną historię.

Komentarze (44)