Microsoft jak Apple. Kto zyska, a kto straci na przejęciu Nokii?
Microsoft udowodnił, że nie odda bez walki wojny o rynek mobilny. Kupując Nokię, stawia wszystko na jedną kartę. Ale gdy spełnia się scenariusz, o którym spekuluje się od lat, wcale nie znika zaskoczenie. Co więcej, pojawiają się nowe pytania, na które trudno będzie szybko znaleźć odpowiedź.
03.09.2013 | aktual.: 03.09.2013 15:36
Transakcja zwycięzców czy związek bez przyszłości?
Zapewne można kłócić się miesiącami o znaczenie tej transakcji, nie dochodząc przy tym do wyraźnych konkluzji. Popatrzmy jednak na cyfry. Microsoft zapłaci za Nokię 7,2 miliarda dolarów, podczas gdy dwa lata temu za Skype'a zapłacił 8,5 miliarda dolarów. Google zaś na przejęcie Motoroli wyłożył 12,5 miliarda dolarów. Jeśli spojrzeć na cenę akcji z piątku, Microsoft przejmuje fińską firmę za połowę wartości.
"To transakcja win-win dla akcjonariuszy, pracowników i klientów obu firm" - zapewniał na specjalnej konferencji szef Microsoftu Steve Ballmer. Uspokajał, że nie będzie zwolnień pracowników Nokii, i przekonywał, że ekosystem Windows Phone rozwija się dynamicznie. "Sprzedaż urządzeń w ostatnim kwartale przekroczyła 7 milionów". Tyle że to wciąż promil na rynku zalanym przez Androida oraz iOS firmy Apple.
Nikogo też nie trzeba przekonywać, że w kampanie marketingowe kolejnych słuchawek Lumii pompowane będą miliony. Pieniądze, których Finom zaczynało brakować, a które koncern z Redmond musi znaleźć, jeśli nie chce przegrać wojny na rynku mobilnym.
Strach ma wielkie oczy
Historia Microsoftu, podobnie jak wielu innych firm z tej branży, poza sukcesami usiana jest również pasmem porażek. Wystarczy wspomnieć choćby odtwarzacz mp3 Zune, który miał zabić iPoda, czy smartfony dla młodych - Kin. W ciągu dwóch lat firma z Redmond zainwestowała w ten projekt miliard dolarów, by zabić go po dwóch miesiącach od wejścia urządzeń do sprzedaży w US.
Wielu naśmiewa się również z nieudanej Visty i ma za złe, że po przejęciu Skype'a ten internetowy komunikator staje się coraz gorszy. Dlatego wielu użytkowników i sympatyków Windows Phone'a z obawą patrzy dzisiaj w przyszłość. Nokia oferuje w sumie kilkanaście doskonałych aplikacji, które podnosiły użyteczność smartfonów z systemem Microsoftu. Jeśli będą zintegrowane w systemie, to właściwie Lumie mogą przestać się wyróżniać.
Kontrola nad wszystkim
Apple udowodnił, że kontrolowanie zarówno sprzętu, jak i oprogramowania ma sens. Urządzenia z nadgryzionym jabłkiem na obudowie wygrywają w rankingach satysfakcji klientów. Każda kolejna duża aktualizacja oprogramowania zanim trafi do użytkowników, poza wewnętrznymi testami przechodzi dodatkowo trzymiesięczne testy rynkowe u deweloperów. Choć błędy się zdarzają i nie ma urządzeń idealnych, to właśnie firmę z Cupertino stawia się za niedościgniony wzór w branży mobilnej.
Śladem koncentracji, zarówno segmentu oprogramowania, jak i konstrukcji urządzeń, podążają konkurenci. Nie na darmo przecież Google raczy świat kolejnymi referencyjnymi smartfonami i tabletami z rodziny Nexus. Kropkę nad i firma z Mountain View postawiła, przejmując amerykańską Motorolę (choć owoce tej decyzji są na razie skromne: Moto X). Ze strategicznego punktu widzenia dla Microsoftu zakup Nokii wydaje się strzałem w dziesiątkę. Pytanie pozostaje jedno: jak transakcja zostanie zrealizowana i wykorzystana w przyszłości.
Konkurenci, miejcie się na baczności
O ile przyszłość Windows Phone'a jest wielką niewiadomą, o tyle sam deal Microsoftu z Nokią to kolejny zgryz dla konkurencji. Zwłaszcza tej spod znaku HTC. Tajwańczycy poza rynkowymi problemami muszą się borykać z pracownikami, którzy mieli wynosić firmowe tajemnice. Nie do śmiechu jest również Kanadyjczykom z BlackBerry. Sprzedaż smartfonów z nowym systemem OS 10 siadła. Sam rynek przechodzi na naszych oczach transformację, której owoce mogą okazać się bardzo ciekawe. Koniec ery to zawsze początek nowego rozdziału.