Motorola robi wszystko, aby... zniechęcić użytkowników do Moto Z2 Force
Działania, które podjęło ostatnimi czasu Lenovo, naprawdę mi się podobały. Na globalny rynek wróciła marka Motorola, a do tego uproszczono ofertę i wprowadzono spójne wzornictwo, które wywodzi się z pierwszych modeli Moto Z. Zdanie o strategii firmy zmieniłem jednak po prezentacji jej nowego flagowca, czyli Moto Z2 Force.
02.08.2017 | aktual.: 02.08.2017 17:51
Wprowadzone w ubiegłym roku przez Lenovo modele Moto Z to bardzo ciekawe urządzenie. Ich wygląd może szczególnie nie porywał, ale na pierwszy rzut oka ciężko było przyczepić się do specyfikacji technicznej, a funkcje smartfona można było rozszerzyć za pomocą modułów.
Gdy model trafił w ręce pierwszych testerów okazało się, że zastosowana bateria nie gwarantuje dobrego czasu pracy na pojedynczym ładowaniu, na co uwagę zwrócił także Miron. Nie było to jednak problemem dla klientów - zainteresowani smartfonem mogli sięgnąć po nieco droższą wersję Force.
Smartfon ten nie tylko ma odczuwalnie większą baterię. Cechuje się on ekranem z technologią ShatterShield, która ma gwarantować, że praktycznie nie można go stłuc. Świetny dodatek, za który śmiało można dopłacić, a sam pomysł z dwoma topowymi modelami wydawał się sensowny.
Motorola: musicie kupować Moto Mods!
Firma niedawno wprowadziła Moto Z2 Force Edition, który pozbawiony został zalety poprzednika. Zasłaniając się dbałością o smukłą konstrukcję (w modelu z doczepianymi modułami) zastąpiono ogniwo 3500 mAh akumulatorem o pojemności 2730 mAh.
Decyzję tę byłem w stanie zrozumieć. Krótszy czas może skłonić większą liczbę użytkowników do zaopatrzenia się w moduły Moto Mods - spora ich część ma dodatkowe ogniwa. Pośrednie nakłanianie do wyboru dodatków jest złe, bo wskazuje, że sprzęt na starcie jest niekompletny, ale to coś, co można przeżyć.
Nie ma co spodziewać się, że zwykła Moto Z2 będzie wyposażona w większe ogniwo. Topowe modele z nowej serii można będzie odróżnić najprawdopodobniej jedynie po ekranach - szkło Gorilla Glass 5 vs ShatterShield w wersji Force.
Taki wybór nie jest zły. Szkoda jednak, że nowa wersja ShatterShield ma jedną sporą wadę. Uwagę na nią zwrócili koledzy z Android Police, którzy mają okazję testować amerykański wariant urządzenia.
Największa zaleta największą wadą?
Ryan Whitwam ze wspomnianego serwisu zauważył, że ekran w Moto Z2 Force Edition strasznie łatwo można porysować. Nie wydaje się to wcale dziwne, bo powłoka ekranu wykonana jest z tworzywa sztucznego, a nie hartowanego szkła.
Twarde materiały są trudne do porysowania, ale o wiele łatwiej naruszyć ich wewnętrzną strukturę, czego doskonałym przykładem jest szafirowe szkło. Odpowiedni plastik jest miękki i elastyczny, dzięki czemu nie ma mowy o stłuczeniu czy roztrzaskaniu wykonanego z niego panelu.
Redaktor Android Police wskazuje jednak, że plastik w tegorocznym modelu rysuje się niemal od samego patrzenia. Dodaje nawet, że po tygodniu korzystania ze smartfona na jego ekranie jest więcej rys niż na wykorzystywanym dłużej modelu Moto Z Force. Brzmi słabo? A to nie koniec problemów.
Okazuje się ponadto, że w testowym modelu poszczególne warstwy ekranu nie zostały ze sobą dobrze sklejone. Dotykają ekran w dolnej części słyszy się wyraźny "klik", co uwieczniono na poniższym materiale wideo.
Moto Z2 Force screen making sounds
Problemy mogą dotyczyć jedynie sampla testowego lub pierwszej partii, która trafiła na rynek amerykański, ale nie napawają one optymizmem. Dobrze chociaż, że w modelach Force można łatwo wymienić zewnętrzną warstwę ochronną ekranu na nową. Użytkownicy mogą dokonać tego sami lub w punktach serwisowych, gdzie załatwiane jest to niemal od ręki.
Biorąc jednak pod uwagę powyższe problemy i fakt, że edycja Force nie będzie bardzo różnić się od zwykłego Moto Z2, skłaniałbym się raczej ku standardowej edycji urządzenia. Pytaniem pozostaje tylko to, dlaczego nie zapowiedziano jeszcze tego urządzenia. Lepiej byłoby od razu dać użytkownikom możliwość wyboru. Tak jak firma robiła to wcześniej...