Nothing Phone (1) mnie oczarował. Takich smartfonów ze świecą szukać
Ze świecą - rozumiecie. Bo Nothing Phone (1) ma paski LED, które też świecą.
Wyceniony na 2299 zł Nothing Phone (1) to pierwszy smartfon londyńskiego startupu, którego ojcem jest Carl Pei - współzałożyciel firmy OnePlus.
Choć debiuty nowych marek zazwyczaj nie są zbyt spektakularne, tym razem poważni ludzie wyłożyli poważne pieniądze na to, by Phone (1) wyróżniał się z tłumu. O premierze zrobiło się więc w branży głośno.
Czy faktycznie jest się czym zachwycać? Nothing Phone (1) spędził ze mną już 48 godzin, więc co nieco mogę napisać.
Nothing Phone (1) zapewnia doświadczenie premium pełną gębą. Konkurencja mogłaby się uczyć
W dzisiejszych czasach segment premium to okolice 5000-6000 zł, więc 2299 zł to w zasadzie średnia półka. W tej klasie cenowej wielu producentów nie ma oporów przed stosowaniem plastiku czy rozwiązań designerskich odbiegających od tego, czym mogą się poszczycić flagowce.
W przypadku Nothing Phone'a (1) dbałość o detale i ogólne odczucia premium jest naprawdę imponująca. Począwszy od bardzo oryginalnego sposobu pakowania.
Dalej jest tylko lepiej. Połączenie płaskiej i metalowej ramy oraz szklanej i przezroczystej obudowy robi kapitalne wrażenie. Gdyby dokładnie tak wyglądał smartfon za 6000 zł, zawstydziłby niejednego rywala.
Projektanci zastosowali znacznie droższy typ ekranu tylko po to, by otaczająca go ramka wyglądała estetycznie i miała jednolitą szerokość ze wszystkich stron. W przypadku tej półki cenowej takie rozwiązanie najpewniej balansuje na granicy opłacalności.
Wszystkie przyciski, otwory czy paski antenowe zostały rozlokowane idealnie symetrycznie, co jest prawdziwą rzadkością. A same klawisze są osadzone stabilnie i mają idealny, przyjemny skok.
Wrażenia premium uzupełnia fakt, że Nothing Phone (1) ma jedne z najlepszych wibracji na rynku. Ogólne odczucia podczas korzystania z telefonu stoją więc na najwyższym poziomie.
Mnie na testy udostępniono czarny wariant kolorystyczny, ale osobiście wybrałbym raczej wersję białą. Zwłaszcza że prawdopodobnie mniej widać na niej odciski palców.
Efektem ubocznym zastosowania kanciastej obudowy jest to, że Nothing Phone (1) nie należy do najbardziej poręcznych
Tak, Nothing Phone (1) przypomina iPhone'a 12, ale moim zdaniem jest przykładem wzorowej inspiracji
Wiele osób uważa, że nowy smartfon wygląda 1:1 jak iPhone 12 w przezroczystej obudowie, choć to nie do końca prawda. Owszem, kształt obudowy jest uderzająco podobny, ale przezroczysta "dwunastka" prezentuje się tak:
W przypadku Nothing Phone'a (1) widać jak wiele wysiłku włożono w to, by wnętrze prezentowało się schludnie.
Lubię estetyczną elektronikę, więc sporo frajdy sprawia mi samo obserwowanie tych wszystkich detali we wnętrzu.
Wielu producentów kopiuje Apple'a tylko po to, by podobieństwo było "atutem" samym w sobie. Tutaj mam wrażenie, że projektanci po prostu podkradli to, co jest dobre (kanciasta bryła i jednolita ramka dookoła ekranu), wyrzucili to, co wygląda kiepsko (duże wcięcie w ekranie) oraz dodali coś od siebie (przezroczyste i świecące plecki).
Efekt? Moim zdaniem najładniejszy smartfon na rynku.
OK, porozmawiajmy o świecącej obudowie Nothing Phone'a (1)
Główny wyróżnik tego smartfonu to obudowa, która nie tylko jest przezroczysta, ale i świeci. Tylna tafla szkła skrywa paski LED złożone z 900 diod nazwanych przez producenta interfejsem Glyph.
Oprócz synchronizowania się pasków z dzwonkami i dźwiękami powiadomień, mają one jeszcze kilka funkcji.
Gdy korzystam z ładowania zwrotnego, pierścień otaczający cewkę sygnalizuje, że zegarek czy słuchawki zostały ułożone prawidłowo i ładowanie się rozpoczęło.
Gdy podłączam ładowarkę, dolny pasek LED sygnalizuje aktualny poziom baterii.
Gdy robię zdjęcia lub kręcę filmy, mogę wykorzystać interfejs LED jako alternatywne - dla klasycznej diody doświetlającej - źródło światła.
Gdy korzystam z Asystenta Google na zablokowanym smartfonie, dolny pasek sygnalizuje, że telefon wykrył komendę "OK Google".
Nie jest to nic zmieniającego życie, ale w przypadku Nothing Phone'a (1) wyjątkowo dobrze korzysta mi się z ładowania zwrotnego, co akurat zdarza mi się często. Telefon musi wówczas leżeć skierowany pleckami do góry, a wciąż powiadomienia są sygnalizowane i można łatwo podejrzeć poziom baterii.
Uprzedzając pytania: nie, Nothing Phone (1) nie pozwala zmienić koloru świateł. Ustawienia pozwalają jedynie regulować jasność pasków LED.
Producent deklaruje, że będzie słuchał społeczności i wzbogacał interfejs Glyph o sugerowane funkcje. Na razie ciężko jednak przewidzieć, co z tego wyjdzie.
Obawy o baterię Nothing Phone'a (1) zdają się być bezpodstawne
Gdy wrzuciłem na TikToka krótki film o Nothing Phonie, pojawiło się wiele komentarzy, że paski LED to tylko zbędny pochłaniacz baterii. Czy tak faktycznie jest? Absolutnie nie.
Po pierwsze - obudowa nie świeci się przez cały czas, a jedynie wtedy, gdy musi coś zasygnalizować.
Po drugie - technologia LED sama w sobie jest bardzo energooszczędna.
Podczas korzystania z wbudowanych funkcji nie odnotowałem, by paski w jakiś zauważalny sposób pożerały baterię. Prawdopodobnie musiałyby się świecić ciągiem przez godzinę, by dało się odnotować wzrost zużycia energii, ale podczas codziennego użytkowania jest to nierealne.
Poza tym Nothing Phone'a (1) sam w sobie ma solidną baterię, co jest najpewniej zasługą zastosowania Snapdragona 778G+.
Pierwszego dnia testów mocno ten telefon katowałem. Zainstalowałem ponad 200 aplikacji, ustawiłem wszystkie świetlne powiadomienia, sporo się "bawiłem" i obejrzałem dwa filmy. Od rana do późnych godzin nocnych ekran był aktywny przez ponad 6 godzin, a wskaźnik baterii wciąż pokazywał 38 proc. To bardzo dobry wynik.
Na plus zasługuje to, że Nothing Phone (1) obsługuje ładowanie bezprzewodowe oraz zwrotne, co jest ewenementem w tej klasie cenowej. Co ciekawe, Snapdragon 778G+ sam w sobie indukcji nie wspiera, ale producent sięgnął po zmodyfikowaną na zamówienie wersję czipu.
Jakie zdjęcia robi Nothing Phone (1)?
Nothing Phone (1) uzbrojony jest w:
- aparat główny 50 Mpix (Sony IMX766) z sensorem 1/1,56 cala, przysłoną f/1,88 i optyczną stabilizacją obrazu;
- aparat 50 Mpix (Samsung JN1) z sensorem 1/2,76 cala, obiektywem ultraszerokokątnym, przysłoną f/2,2 i trybem makro.
Od razu zaznaczę, że nie zdążyłem jeszcze zrobić pełnego testu aparatu, ale dużo osób pytało o jakość zdjęć, więc cyknąłem kilka fotek porównawczych z OnePlusem Nord 2. Smartfon ten ma tę samą matrycę główną i - w mojej ocenie - jeden z najlepszych aparatów w cenie ok. 2000 zł, więc stanowi niezły punkt odniesienia.
Pierwszy przykład to zdjęcia robione pod słońce. Nothing Phone (1) ustawił nieco zbyt ciepłą temperaturę barwową i wygenerował nieco bardziej zaszumiony obraz, ale rozpiętością tonalną wygrywa. Nie tylko zniwelował przepalenia w jasnych partiach, ale i wyciągnął więcej szczegółów z cieni. Różnice są widoczna najbardziej w przypadku obiektywu ultraszerokokątnego.
W mniej kontrastowych sceneriach różnice poziom jest bardzo zbliżony.