Nothing Phone (1) mnie oczarował. Takich smartfonów ze świecą szukać
Ze świecą - rozumiecie. Bo Nothing Phone (1) ma paski LED, które też świecą.
20.07.2022 | aktual.: 25.07.2022 15:57
Wyceniony na 2299 zł Nothing Phone (1) to pierwszy smartfon londyńskiego startupu, którego ojcem jest Carl Pei - współzałożyciel firmy OnePlus.
Choć debiuty nowych marek zazwyczaj nie są zbyt spektakularne, tym razem poważni ludzie wyłożyli poważne pieniądze na to, by Phone (1) wyróżniał się z tłumu. O premierze zrobiło się więc w branży głośno.
Czy faktycznie jest się czym zachwycać? Nothing Phone (1) spędził ze mną już 48 godzin, więc co nieco mogę napisać.
Nothing Phone (1) zapewnia doświadczenie premium pełną gębą. Konkurencja mogłaby się uczyć
W dzisiejszych czasach segment premium to okolice 5000-6000 zł, więc 2299 zł to w zasadzie średnia półka. W tej klasie cenowej wielu producentów nie ma oporów przed stosowaniem plastiku czy rozwiązań designerskich odbiegających od tego, czym mogą się poszczycić flagowce.
W przypadku Nothing Phone'a (1) dbałość o detale i ogólne odczucia premium jest naprawdę imponująca. Począwszy od bardzo oryginalnego sposobu pakowania.
Dalej jest tylko lepiej. Połączenie płaskiej i metalowej ramy oraz szklanej i przezroczystej obudowy robi kapitalne wrażenie. Gdyby dokładnie tak wyglądał smartfon za 6000 zł, zawstydziłby niejednego rywala.
Projektanci zastosowali znacznie droższy typ ekranu tylko po to, by otaczająca go ramka wyglądała estetycznie i miała jednolitą szerokość ze wszystkich stron. W przypadku tej półki cenowej takie rozwiązanie najpewniej balansuje na granicy opłacalności.
Wszystkie przyciski, otwory czy paski antenowe zostały rozlokowane idealnie symetrycznie, co jest prawdziwą rzadkością. A same klawisze są osadzone stabilnie i mają idealny, przyjemny skok.
Wrażenia premium uzupełnia fakt, że Nothing Phone (1) ma jedne z najlepszych wibracji na rynku. Ogólne odczucia podczas korzystania z telefonu stoją więc na najwyższym poziomie.
Mnie na testy udostępniono czarny wariant kolorystyczny, ale osobiście wybrałbym raczej wersję białą. Zwłaszcza że prawdopodobnie mniej widać na niej odciski palców.
Efektem ubocznym zastosowania kanciastej obudowy jest to, że Nothing Phone (1) nie należy do najbardziej poręcznych
Tak, Nothing Phone (1) przypomina iPhone'a 12, ale moim zdaniem jest przykładem wzorowej inspiracji
Wiele osób uważa, że nowy smartfon wygląda 1:1 jak iPhone 12 w przezroczystej obudowie, choć to nie do końca prawda. Owszem, kształt obudowy jest uderzająco podobny, ale przezroczysta "dwunastka" prezentuje się tak:
W przypadku Nothing Phone'a (1) widać jak wiele wysiłku włożono w to, by wnętrze prezentowało się schludnie.
Lubię estetyczną elektronikę, więc sporo frajdy sprawia mi samo obserwowanie tych wszystkich detali we wnętrzu.
Wielu producentów kopiuje Apple'a tylko po to, by podobieństwo było "atutem" samym w sobie. Tutaj mam wrażenie, że projektanci po prostu podkradli to, co jest dobre (kanciasta bryła i jednolita ramka dookoła ekranu), wyrzucili to, co wygląda kiepsko (duże wcięcie w ekranie) oraz dodali coś od siebie (przezroczyste i świecące plecki).
Efekt? Moim zdaniem najładniejszy smartfon na rynku.
OK, porozmawiajmy o świecącej obudowie Nothing Phone'a (1)
Główny wyróżnik tego smartfonu to obudowa, która nie tylko jest przezroczysta, ale i świeci. Tylna tafla szkła skrywa paski LED złożone z 900 diod nazwanych przez producenta interfejsem Glyph.
Oprócz synchronizowania się pasków z dzwonkami i dźwiękami powiadomień, mają one jeszcze kilka funkcji.
Gdy korzystam z ładowania zwrotnego, pierścień otaczający cewkę sygnalizuje, że zegarek czy słuchawki zostały ułożone prawidłowo i ładowanie się rozpoczęło.
Gdy podłączam ładowarkę, dolny pasek LED sygnalizuje aktualny poziom baterii.
Gdy robię zdjęcia lub kręcę filmy, mogę wykorzystać interfejs LED jako alternatywne - dla klasycznej diody doświetlającej - źródło światła.
Gdy korzystam z Asystenta Google na zablokowanym smartfonie, dolny pasek sygnalizuje, że telefon wykrył komendę "OK Google".
Nie jest to nic zmieniającego życie, ale w przypadku Nothing Phone'a (1) wyjątkowo dobrze korzysta mi się z ładowania zwrotnego, co akurat zdarza mi się często. Telefon musi wówczas leżeć skierowany pleckami do góry, a wciąż powiadomienia są sygnalizowane i można łatwo podejrzeć poziom baterii.
Uprzedzając pytania: nie, Nothing Phone (1) nie pozwala zmienić koloru świateł. Ustawienia pozwalają jedynie regulować jasność pasków LED.
Producent deklaruje, że będzie słuchał społeczności i wzbogacał interfejs Glyph o sugerowane funkcje. Na razie ciężko jednak przewidzieć, co z tego wyjdzie.
Obawy o baterię Nothing Phone'a (1) zdają się być bezpodstawne
Gdy wrzuciłem na TikToka krótki film o Nothing Phonie, pojawiło się wiele komentarzy, że paski LED to tylko zbędny pochłaniacz baterii. Czy tak faktycznie jest? Absolutnie nie.
Po pierwsze - obudowa nie świeci się przez cały czas, a jedynie wtedy, gdy musi coś zasygnalizować.
Po drugie - technologia LED sama w sobie jest bardzo energooszczędna.
Podczas korzystania z wbudowanych funkcji nie odnotowałem, by paski w jakiś zauważalny sposób pożerały baterię. Prawdopodobnie musiałyby się świecić ciągiem przez godzinę, by dało się odnotować wzrost zużycia energii, ale podczas codziennego użytkowania jest to nierealne.
Poza tym Nothing Phone'a (1) sam w sobie ma solidną baterię, co jest najpewniej zasługą zastosowania Snapdragona 778G+.
Pierwszego dnia testów mocno ten telefon katowałem. Zainstalowałem ponad 200 aplikacji, ustawiłem wszystkie świetlne powiadomienia, sporo się "bawiłem" i obejrzałem dwa filmy. Od rana do późnych godzin nocnych ekran był aktywny przez ponad 6 godzin, a wskaźnik baterii wciąż pokazywał 38 proc. To bardzo dobry wynik.
Na plus zasługuje to, że Nothing Phone (1) obsługuje ładowanie bezprzewodowe oraz zwrotne, co jest ewenementem w tej klasie cenowej. Co ciekawe, Snapdragon 778G+ sam w sobie indukcji nie wspiera, ale producent sięgnął po zmodyfikowaną na zamówienie wersję czipu.
Jakie zdjęcia robi Nothing Phone (1)?
Nothing Phone (1) uzbrojony jest w:
- aparat główny 50 Mpix (Sony IMX766) z sensorem 1/1,56 cala, przysłoną f/1,88 i optyczną stabilizacją obrazu;
- aparat 50 Mpix (Samsung JN1) z sensorem 1/2,76 cala, obiektywem ultraszerokokątnym, przysłoną f/2,2 i trybem makro.
Od razu zaznaczę, że nie zdążyłem jeszcze zrobić pełnego testu aparatu, ale dużo osób pytało o jakość zdjęć, więc cyknąłem kilka fotek porównawczych z OnePlusem Nord 2. Smartfon ten ma tę samą matrycę główną i - w mojej ocenie - jeden z najlepszych aparatów w cenie ok. 2000 zł, więc stanowi niezły punkt odniesienia.
Pierwszy przykład to zdjęcia robione pod słońce. Nothing Phone (1) ustawił nieco zbyt ciepłą temperaturę barwową i wygenerował nieco bardziej zaszumiony obraz, ale rozpiętością tonalną wygrywa. Nie tylko zniwelował przepalenia w jasnych partiach, ale i wyciągnął więcej szczegółów z cieni. Różnice są widoczna najbardziej w przypadku obiektywu ultraszerokokątnego.
W mniej kontrastowych sceneriach różnice poziom jest bardzo zbliżony.
Pora na fotki nocne. Aparaty główne prezentują zbliżony poziom, ale w oczy rzuca ponownie rzuca się przewaga obiektywu ultraszerokokątnego Nothing Phone'a (1).
Wyższość szerszego kąta w nowym smartfonie widać najbardziej w głębokiej ciemności. Poniższe fotki zrobiłem w miejscu, w którym gołym okiem delikatnie widziałem jedynie zarys domu.
A tak oba smartfony radzą sobie w sztucznym, ale mocnym świetle:
Podsumowując: Nothing Phone (1) ma solidne aparaty, który sprawdzają się praktycznie w każdych warunkach oświetleniowych. Ma co prawda tendencję do ustawiania zbyt ciepłej temperatury barwowej, ale niewykluczone, że problem ten zostanie wyeliminowany w aktualizacjach oprogramowania. Smartfon trafił do mnie na testy jeszcze przed startem sprzedaży.
Mnie do pełni szczęścia brakuje tak naprawdę jedynie teleobiektywu, ale w tej cenie nie można mieć wszystkiego.
Nothing Phone (1) ustępuje flagowcom pod względem wydajności
Producent przekonuje, że specjalnie nie użył czipu z linii Snapdragon 8, by Nothing Phone (1) mógł być tańszy i działał dłużej na jednym ładowaniu. I faktycznie działa, ale jednocześnie nie jest to najwydajniejszy smartfon na rynku. Nawet w tej cenie.
Podczas codziennego użytkowania na szybkość działania narzekać nie można. Aplikacja uruchamiają się szybko, a chrupnięcia animacji w 120 kl./s występują jedynie sporadycznie. Zresztą potencjalnie jest to wina tego, że mowa o egzemplarzu przedprodukcyjnym z wczesną wersją oprogramowania.
Nothing Phone (1) | |
---|---|
Producent | Nothing |
Model procesora | Snapdragon 778G+ 5G |
Segment | Smartfon ze średniej półki |
System operacyjny | Android 12 |
Przekątna ekranu | 6.55″ |
Rozdzielczość ekranu | 2400 x 1080 |
Maksymalna pamięć operacyjna | 12 GB RAM |
Maksymalna pamięć wewnętrzna | 256 GB |
Rozdzielczość matrycy | 50 Mpix |
Pojemność akumulatora | 4500 mAh |
Przy bardziej wymagających zadaniach czuć, że nie jest to flagowiec. Renderowanie 1-minutowego filmu 4K, z którym OnePlus Nord 2 uporał się w 50 sekund, na Nothing Phonie zajęło 1 minutę i 28 sekund.
Nothing OS jest OK, ale nazywanie go systemem operacyjnym, a nie nakładką, to żart
Nothing Phone (1) działa pod kontrolą Androida 12, jednak producent na każdym kroku podkreśla, że jego oprogramowanie to Nothing OS. Ma to być system jedynie bazujący na Androidzie.
Tymczasem Nothing OS to - póki co - niemal czysty Android 12 z garścią dodatków producenta. Firma dodała od siebie jedną aplikację (dyktafon), prosty launcher, kilka widżetów, galerię NFT i lekko zmodyfikowała interfejs, dodając gdzieniegdzie charakterystyczną dla siebie kropkowaną czcionkę.
Docelowo Nothing OS ma być systemem komunikującym się z produktami różnych marek bez konieczności korzystania z dodatkowych aplikacji. Póki co telefon można sparować z teslą, ale chwilowo nie mam pod ręką żadnego samochodu tej marki.
W każdym razie jeśli ktoś lubi czystego Androida, polubi Nothing OS. Choć w mojej ocenie byłoby uczciwiej, gdyby producent nazwał swoją platformę Nothing UI.
Co z ekranem?
Media donoszą, że niektóre egzemplarze Nothing Phone'a (1) mają wadliwe wyświetlacze. Część użytkowników skarży się na zieloną, nierównomierną poświatę. U siebie takiego problemu nie odnotowałem. Ale.
Ustawienia wyświetlacza są bardzo ubogie. Producent przygotował dwa tryby nasycenia kolorów oraz suwak temperatury barwowej. Co ciekawe, w domyślnych ustawieniach temperatura przekręcona jest mocno w prawo, w kierunku chłodu.
W domyślnym ustawieniu obraz wygląda OK. Gdy jednak wyśrodkuję suwak, przybiera zgniłe barwy, niczym po włączeniu trybu ochrony wzroku.
W większości smartfonów suwak jest fabrycznie wyśrodkowany i w takich ustawieniach ekran wyświetla najbardziej optymalny obraz. Dlaczego w Nothing Phonie jest inaczej?
Opcje widzę dwie. Albo ktoś - co najbardziej prawdopodobne - skalibrował suwak po swojemu, albo użyty ekran ma tendencję do wyświetlania zbyt ciepłych barw i producent ratował się ręczną regulacją ustawień.
Nothing Phone (1) robi dobre pierwsze wrażenie, ale z decyzją o zakupie lepiej poczekać
Phone (1) ma sporo atutów, których nie oczekiwałbym po pierwszym smartfonie marki. Zwłaszcza takim ze średniej półki cenowej.
Wygląda zjawiskowo, jest przyjemny w użytkowaniu, działa OK i ma bardzo dobrą baterię oraz świetne wibracje. Jakość zdjęć zadowalająca, a głośniki stereo - choć nierównomierne - grają przyzwoicie.
Bardzo podoba mi się to, że producent zastosował ładowanie indukcyjne oraz zwrotne. Do tej pory użytkownicy zainteresowani tymi funkcjami byli skazani na flagowce za 3-4 tys. zł.
Świecąca obudowa nie jest może czymś, bez czego w przyszłości nie będę mógł żyć, ale to efektowny, sporadycznie przydatny i wyróżniający się z tłumu dodatek.
Wady? Przez kanciastą obudowę nie jest to najbardziej poręczny smartfon na rynku, a czytnik linii papilarnych ulokowany jest zbyt nisko. Zastanawiająca jest też wspomniana kwestia ustawień ekranu. To z grubsza tyle.
Czy warto Nothing Phone'a (1) kupić, będę wiedział po dłuższych testach. Choć w testowanym przeze mnie egzemplarzu zielonej poświaty na wyświetlaczu nie ma, przed zakupem warto obserwować rozwój wydarzeń i opinie pierwszych klientów. Regularna sprzedaż rusza 21 lipca.
Miron Nurski, redaktor prowadzący Komórkomanii