OK, porozmawiajmy o iPhonie SE...
Opinie na temat nowego iPhone'a SE są mocno podzielone.
15.05.2020 | aktual.: 15.05.2020 13:20
Przed kilkoma dniami opublikowałem recenzję nowego iPhone'a SE. Pod samym tekstem oraz na Twitterze pojawiła się masa komentarzy, do których chciałbym się odnieść.
Wasze wypowiedzi przytoczę anonimowo, bo rozumiem, że ktoś może sobie nie życzyć wywoływania do tablicy. Temat jest jednocześnie na tyle ciekawy, że w mojej ocenie warto podjąć dyskusję.
"Nie przeszkadza mi, że ten telefon ma 3 GB RAM-u. Miałem służbowego 5s i telefon robił to, co miał robić. Wiele osób naprawdę nie obchodzi multitasking i nie podniecają się tym, ze apka się po dniu otwiera bez przeładowywania. Kiedy mój prywatny telefon padł to przez 2 tygodnie bez problemu radziłem sobie z nim na co dzień. Brak U1 uznam za żart, bo pewnie wielu obecnych użytkowników Apple'a nie wie, co to jest (o to mógłbym się nawet założyć). Bateria? 3 godziny na ekranie to dla mnie wynik prawie wystarczający, zdecydowanie mógłbym z nim żyć (a dla wielu osób to wynik wręcz dobry)."
Widzisz - po tych słowach wnioskuję, że Twoje wymagania w zupełności spełniłby iPhone 8. I to jest OK - nie każdy potrzebuje wodotrysków.
Problem w tym, że Apple zamiast obniżyć cenę iPhone'a 8 do adekwatnego poziomu, wolał wycofać go z rynku, zadbać o to, by niezależni dystrybutorzy nie mogli pozwolić sobie na przeceny oraz stworzyć frankensteina. Frankensteina, którego - wnioskując po Twoich słowach - tacy jak Ty nie potrzebują. Frankensteina, na którego nałożono wysoką marżę, bo przecież większość podzespołów i rozwiązań pochodzi z lat 2014-2017, więc koszty produkcji iPhone'a SE zostały obniżone w sposób wręcz bezprecedensowy.
Co do baterii - to, że nie potrzebujesz większego akumulatora, w mojej ocenie w żaden sposób nie usprawiedliwia producenta. Pamiętajmy, że Apple usunął 3D Touch zachowując obudowę iPhone'a 8, w której wnętrzu zrobiło się sporo miejsca. Uwolnioną przestrzeń spokojnie można było wykorzystać na zastosowanie większego akumulatora, ale Apple wolał sięgnąć po stare baterie. Takie cięcia kosztów w przypadku telefonu, którego ceny sięgają od 2199 do 2949 zł, są w mojej ocenie karygodne.
"Czy ten telefon będzie odpowiedni dla seniora, który przez słabszy wzrok nie zauważy pikselozy, czy też bateria go dyskwalifikuje?"
Początkowo też myślałem, że seniorzy mogą stanowić dobrą grupę docelową. iPhone SE jest prosty w obsłudze i można założyć, że będzie działał znośnie przez kilka lat. Kupujesz i masz spokój na długo. Ale.
W przypadku seniorów barierą nie do przeskoczenia może być malutki ekran. W zasadzie znalezienie dziś telefonu z wyświetlaczem mniejszym niż ten w iPhonie SE graniczy z cudem. Wraz z wiekiem słabnie wzrok oraz zdolności manualne, a mniejszy ekran przekłada się na większe trudności z odczytaniem tekstu czy kliknięciem w wyświetlane elementy.
Dlatego ja szukając telefonu dla seniora stawiałbym raczej na iPhone'a 8 Plus lub 7 Plus. Oba mają przy okazji dużo wydajniejsze baterie.
"Tu nie chodzi o to, żebyś na już, teraz miał wykorzystać moc obliczeniową. Dzisiaj A13 to wiele, wiele razy więcej niż potrzebuje użytkownik SE, ale za 3 lub 4 lata zasobożerność aplikacji i wymagania systemu wzrosną. Urządzenia z iOS to sprzęt na lata, więc musi mieć rezerwę w mocy."
Do tej kwestii też odniosłem się już w recenzji. Nie wiem, czy telefonem na 3-4 lata może być urządzenie, które już w dniu premiery ma:
- archaiczny wygląd;
- ekran o proporcjach niedostosowanych do aktualnych trendów w projektowaniu aplikacji i tworzeniu treści;
- ubogi aparat;
- baterię mającą trudności z wyciągnięciem doby na jednym ładowaniu;
- ilość pamięci operacyjnej na styk;
- moduły łączności niekompatybilne z siecią 5G, która zdążyła już w Polsce wystartować.
Te wszystkie problemy - nawet jeśli dziś jeszcze niedyskwalifikujące - z miesiąca na miesiąc będą się pogłębiać. Czy za 3-4 lata na świecie będzie jeszcze dla iPhone'a SE miejsce? Jeśli ktoś uważa, że tak, niech zada sobie pytanie, czy potrzebuje telefonu za ponad 2000 zł.
"Najnowszy procek, cena 2 tysie i jeszcze źle?"
Po pierwsze - A13 najnowszy będzie tylko przez chwilę. iPhone SE trafił na rynek 7 miesięcy po rynkowym debiucie iPhone'ów 11 z tym układem, a już jesienią światło dzienne ujrzeć ma kolejna generacja.
Po drugie - nie 2000, ale 2199 zł. I to za najtańszą wersję mającą śmieszne 64 GB pamięci. Wyższe i mniej upierdliwe w codziennym użytkowaniu warianty pamięciowe kosztują już 2449 i 2949 zł, a to nie są małe kwoty.
Po trzecie - co komu po najnowszym układzie w telefonie, który jest archaiczny w każdym innym aspekcie? Jak pisałem w recenzji, tej mocy obliczeniowej nie da się sensownie wykorzystać przez liczne ograniczenia. Maluch z silnikiem od bugatti może być zestawiany co najwyżej z innymi maluchami, a nie z bugatti.
"Przecież SE jest tańszy od 8, a do tego ma najnowszy procesor."
Tę kwestię także poruszyłem w recenzji. To prawda, SE jest tańszy niż 8, ale zastanówmy się, z czego to się bierze.
Ano z tego, że iPhone 8 został przez Apple'a natychmiastowo wycofany z oficjalnej dystrybucji. Aktualnie można go kupić jedynie u niezależnych dystrybutorów, którzy do niedawna kupowali go od Apple'a za kwoty, które najwidoczniej nie pozwalają na obniżenie cen.
Patrząc na politykę cenową Apple'a, skoro iPhone SE kosztuje dziś 2199 zł, iPhone 8 powinien kosztować jakieś 1700-1800 zł. Jestem jednak przekonany, że firma zdaje sobie sprawę, że wówczas mało kto byłby nowym modelem zainteresowany. Bo - jak już chyba ustaliliśmy - iPhone 8 w zupełności spełniłby wymagania wielu klientów potencjalnie zainteresowanych iPhone'em SE.
Prawdą jest, że cena iPhone'a SE na tle innych smartfonów Apple'a wydaje się niewygórowana. Problem w tym, że atrakcyjność oferty jest bardzo iluzoryczna. Wykreowana niejako sztucznie, wyrachowaną ingerencją w rynek.
I jasne, Apple ma prawo prowadzić biznes jak chce. Ja - jako konsument - mam jednak prawo piętnować działania, które uważam za antykonsumenckie.