Rok złych flagowców

Sprzętem mobilnym zajmuję się od ponad ośmiu lat. Każdego roku sprawdzałem większość topowych modeli dostępnych w Polsce producentów. Dotychczas każda kolejna generacja była lepsza od poprzedniej. Rok 2015 przyniósł jednak niespodziewaną zmianę.

Rok złych flagowców
Jan Blinstrub

Rynek smartfonów jest rozwinięty i stabilny. Niemal wszyscy producenci korzystają z tych samych rozwiązań i technologii, nie jest więc zaskoczeniem, że możliwości urządzeń - niezależnie od tego, jakie logo mają na obudowie - są zbliżone. Nie wchodząc w szczegóły: o ile w ubiegłych latach o urządzeniach popularnych marek można było napisać, że są równie dobre, o tyle teraz należy napisać, że nowe flagowce - z pewnymi wyjątkami - są drogie i sprawiają problemy. Dlaczego?

Pierwszy winny: Qualcomm

Obraz
© phonedroid.com

Za każde z wymienionych wyżej urządzeń trzeba było zapłacić w dniu premiery co najmniej 3000 zł. Z pewnością nie są to złe smartfony, ale żadnego - biorąc pod uwagę cenę - nie poleciłbym znajomemu. W przeciwieństwie do ich poprzednich wersji, które nie są wcale gorsze a radykalnie tańsze.

Qualcomm w pełni zapracował na złą prasę. Nikogo też nie powinny dziwić słabe wyniki sprzedaży układów i telefonów je wykorzystujących, choć uczciwie trzeba zaznaczyć, że za to winę ponosi nie tylko producent układów. Rozczarowanie jest tym większe, że przed premierą wszyscy mieli wielkie oczekiwania wobec topowych 64-bitowych Snapdragonów. Oczekiwania, które nie koniecznie miały pokrycie w rzeczywistości. Jeszcze przed pojawieniem się na rynku nowych SoC studził je na naszych łamach Michał Mynarski:

[...] obydwa [układy, tj. Snapragon 808 i 810] są oparte na rdzeniach ARM: Cortexach A57 i A53. Obydwa wykorzystują wątpliwą technologię big.LITTLE. Słabszy 808 jest układem 6-rdzeniowym, a 810 8-rdzeniowym. Qualcomm stawia zatem na pompowanie specyfikacji poza granice rozsądku, co jest dla mnie niemałym zaskoczeniem. W krótkiej historii ekspansji ARM amerykańska firma zapisała się raczej jako powściągliwa i sceptyczna wobec ładowania rozdmuchanych PR-owo rozwiązań.

Michał stawiał zresztą tezę, że 64-bitowe układy Qualcomma były projektowane w pośpiechu, w odpowiedzi na SoC Apple. Z perspektywy czasu wydaje się ona słuszna.

Niemal we wszystkich recenzjach nowych topowych smartfonów wśród wad wymieniane są: przegrzewanie się układów oraz ich niestabilność. W gruncie rzeczy tylko dwa topowe smartfony popularnych na polskim rynku marek nie dotyczy ten problem. Są to Galaxy S6 i G4. Samsung zrezygnował ze Snapdragona na rzecz własnej jednostki, a LG - pewnie w ostatniej chwili - postawiło na nieco mniej wydajnego Snapdragona 808, który, owszem, grzeje się, ale nie osiąga tak absurdalnych temperatur jak 810 i pracuje stabilnie.

Drugi winny: Google

To nie byłem ja!
To nie byłem ja!

To zdecydowanie mniej oczywisty sprawca. Na dostawcę hardware’u winę jest zrzucić dość łatwo. Twórca systemu zawsze jakoś się wybroni. Wystarczy jednak pobieżna lektura tego, co pisze się w sieci: Lollipop skraca czas pracy baterii, powoduje problemy z łącznością WiFi i wiele innych, zależnie od modelu. Oczywiście trudno jednoznacznie wskazać, że za nieco rozczarowujący czas pracy G4 czy S6 odpowiada system, ale w kuluarach wszyscy jednogłośnie wskazują na Google. Na tym nie koniec. Także niektórzy developerzy skarżą się, że tworzenie aplikacji dla nowego Androida przysparza wielu trudności.

Trzecia winna: przesada

Obraz

Pamiętam, że przed wprowadzeniem do sprzedaży urządzeń ze Snapdragonem 800 sprawdzałem informacje o nowych układach na stronie Qualcomma. Byłem dość zaskoczony. Sam producent dedykował linię 8xx tabletom i urządzeniom hybrydowym. Do telefonów kierowane były SoC oznaczone 6xx. O tym podziale nikt już nie pamięta. Do topowych modeli pakowane są topowe podzespoły, nawet jeśli w pewnych obszarach wpływa to negatywnie na pracę urządzenia. Nie jest tajemnicą, że urządzenia sprzed dwóch lat pracowały dłużej na baterii. Nie trzeba być Sherlockiem, żeby dowiedzieć się dlaczego. Wymagający system i aplikacje, pracujące na wysokich obrotach układy, absurdalne rozdzielczości i zwykle co najwyżej takie same pojemności akumulatorów jak w 2013 roku. Za to obudowy węższe o kilka milimetrów.

Czwarty winny: oczekiwania rynku

Obraz

To jak wyglądają telefony i to, co mają w środku jest konsekwencją oczekiwań klientów. Oczekiwań świadomych oraz tych, które najpierw muszą zostać zbudowane przez działy marketingu (czy ktoś w 2012 roku w ogóle myślał o Quad HD na 5 calach?). Często w komentarzach podajecie przepisy na idealne telefony. Sam mam ich kilka w głowie. Większość jest całkiem realna, tyle tylko, że my, ludzie którzy mają pewne rozeznanie w technologiach mobilnych stanowimy wycinek rynku. Dość ważny, ale nie najważniejszy. Jeśli z badań wynika, że potencjalni klienci chcą szybkich, supersmukłych telefonów z ekranami o cieniutkich ramkach, to takie urządzenia będą wprowadzane na rynek. Nawet jeśli odchudzanie będzie odbywać się kosztem pojemności baterii czy wydajności pracy SoC. Ostatecznie miliamperogodziny czy architektury procesorów i tak nic nikomu nie mówią, a gdy klient weźmie do ręki cieniutkie metalowe urządzenie z pięknym ekranem i naklejoną na nim folią z napisem: “8 rdzeni, 800 min rozmów”, pewnie chętnie sięgnie po portfel.

Smartfony i laptopy stały się produktami lifestyle’owymi. Ich funkcją nie jest już tylko poprawne działanie. Muszą wyglądać. Mają pasować do właściciela i - podobnie jak ubrania - określać go na zewnątrz. Niegdyś oczekiwania użytkowników ograniczała technologia. Nikt nie pytał, dlaczego telefon jest wielkości cegły i ma wysuwaną antenę. Teraz technologię nagina się do potrzeb potencjalnych klientów. Chcą zgrabnej metalowej obudowy, 30 Mpix aparatu i wydajności peceta sprzed czterech lat? Damy im to, a przy okazji kolejnych generacji będziemy zastanawiać się, co zrobić, żeby urządzenie nie zmieniało się w przenośne żelazko rozładowujące się po kilkudziesięciu minutach pracy.

O ile Google i Qualcomm mogą doproacować dopracować swoje produkty, o tyle szczerze wątpię, by wyścig na megaherce i milimetry zwolnił. Mimo wszystko z pewną nadzieją wyglądam produktów z drugiego półrocza 2015 roku. Oby były lepsze, czego sobie i Wam życzę.

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)