Rozpakowujemy Coca-Cola Phone'a! Ten smartfon kupi tylko garstka wybrańców
Oto realme 10 Pro 5G Coca-Cola Edition, czyli baaardzo limitowana wersja smartfonu ze średniej półki cenowej.
10.02.2023 | aktual.: 13.02.2023 13:55
realme 10 Pro 5G Coca-Cola Edition był przed premierą dość hucznie zapowiadany, dlatego dziwić może jego ograniczona dostępność. Ta uzależniona jest od rynku, ale łącznie ma powstać nie więcej niż 10 000 egzemplarzy, które 14 lutego trafią do sprzedaży w Indiach, Indonezji, Filipinach, Tajlandii i Malezji.
Choć polski oddział realme nie potrafi na razie powiedzieć, czy realme 10 Pro 5G Coca-Cola Edition pojawi się w naszym kraju, użyczył nam jeden egzemplarz, dzięki czemu możemy wam pokazać zawartość zestawu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
realme 10 Pro 5G Coca-Cola Edition: oto pełna zawartość opakowania
Cały zestaw zamknięto w ogromnym i solidnym pudle brandowanym przez Coca-Colę.
Wewnątrz znajduje się pudełko ze smartfonem (również z logo Coca-Coli) oraz kolekcjonerska figurka z maskotką producenta o nazwie realmeow. Ta stylizowana jest na butelkę z popularnym napojem.
Po otwarciu pudełka z telefonem w oczy rzuca się kartonik ze zrywką w kształcie butelki coli.
W środku umieszczono spory zestaw coca-colowych naklejek...
... stylizowaną na kapsel igłę do tacki na kartę SIM...
... oraz limitowaną kartę z numerem jednego z 10 000 egzemplarzy.
W zestawie znalazł się także zasilacz, przewód USB-C oraz silikonowe etui, ale te akcesoria mają standardowy wygląd.
Gwoździem programu jest oczywiście smartfon realme 10 Pro 5G z obudową zaprojektowaną we współpracy z Coca-Colą.
Osobiście mam słabość do połączenia czerwieni i czerni, dlatego sam telefon wygląda dla mnie urokliwie. Miłym dla oka smaczkiem są czerwone pierścienie otaczające obiektywy aparatu.
Zmiany wprowadzone w realme 10 Pro 5G Coca-Cola Edition zaszły także w oprogramowaniu. Już na ekranie blokady użytkownika wita specjalna tapeta.
W interfejsie pojawiły się także nawiązujące do Coca-Coli ikony, choć - prawdopodobnie głównie ze względów licencyjnych - zmodyfikowano wyłącznie te powiązane z aplikacjami producenta. Ikony apek Google'a i bloatware'u (którego trochę tu jest) dostały jedynie czerwone obramowanie.
Sam nie jestem fanem ingerowania w ikony z uwagi na to, że zachowanie wizualnej jednolitości jest niemożliwe. Już na domyślnym pulpicie głównym ikony aplikacji Google'a mocno zaburzają spójność i w mojej ocenie psują ogólne wrażenia estetyczne.
Fajnym akcentem jest za to zmodyfikowana animacja szybkiego ładowania, przedstawiająca - a jakże - nalewaną coca-colę.
Producent napoju dorzucił od siebie także garść dźwięków. Po naciśnięciu spustu migawki słychać otwieraną puszkę, powiadomienia sygnalizowane są przez buzujące bąbelki, a połączeniom przychodzącym towarzyszy znana na całym świecie melodyjka Coca-Coli.
Poza tym smartfon niespecjalnie różni się od swojego pierwowzoru, co ma swoje złe i dobre strony. Złe są takie, że specyfikacja jest dość mocno kompromisowa. Narzekać można przede wszystkim na brak ekranu AMOLED czy dodatkowego obiektywu z ultraszerokokątnym obiektywem.
- Ekran LCD 6,7 cala o rozdzielczości 1080p i odświeżaniu 120 Hz;
- głośniki stereo;
- Snapdragon 695 (2 x Cortex-A78 2,2 GHz + 6 x Cortex-A55 1,8 GHz);
- 8 GB pamięci RAM;
- 128 GB rozszerzalnej pamięci na dane;
- aparat główny 108 Mpix (1/1,67 cala) z przysłoną f/1,75;
- aparat 2 Mpix z obiektywem makro f/2,4;
- aparat przedni 16 Mpix z przysłoną f/2,45;
- łączność 5G, Wi-Fi 6 oraz Bluetooth 5.2;
- czytnik linii papilarnych w przycisku zasilania;
- bateria 5000 mAh z szybkim ładowaniem 33 W;
- Android 13 z nakładką realme UI 4.0.
Plus jest taki, że udało się zachować rozsądną cenę. Na realme 10 Pro Coca-Cola Edition rzucą się przede wszystkim kolekcjonerzy, a ci nie będą musieli wydawać dwóch średnich krajowych na wypasionego flagowca tylko po to, by postawić na półce smartfon z logo napoju na obudowie.
realme 10 Pro Coca-Cola Edition został wyceniony w Indiach na 20 999 rupii, czyli w przeliczeniu 1140 zł. To raptem o równowartość 50 zł więcej niż cena podstawowego wariantu.
Miron Nurski, redaktor prowadzący Komórkomanii