Samsung Galaxy S6 edge+ (edge Plus) - pierwsze wrażenia
Do moich rąk trafił smartfon, który w naszej części świata pełni funkcję zastępcy nieobecnego u nas Galaxy Note'a 5.
02.09.2015 | aktual.: 02.09.2015 10:13
Kilka miesięcy temu testowałem model Galaxy S6 edge, więc wiedziałem, czego się spodziewać po wariancie z plusem jeszcze przed jego premierą - z grubsza tego samego telefonu w rozmiarze XXL. Czy wszystkie moje przypuszczenia znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości? Okazuje się, że nie.
Oba warianty edge'a mają zakrzywione obustronnie ekrany, co w przypadku mniejszej wersji odbiło się negatywnie na ergonomii. W recenzji pisałem:
Galaxy S6 w wersji edge ma jeszcze jedną wadę - problemy z ergonomią. Ze względu na obecność zakrzywionego ekranu, ramka jest bardzo wąska, przez co edge leży w dłoni zdecydowanie gorzej od wersji flat.
Mniejszy edge był dla mnie nawet mniej poręczny niż 5,7-calowy Galaxy Note 4, którego używam na co dzień. Kierując się zatem chłopskim rozumem byłem przekonany, że edge+ będzie ergonomiczną katastrofą. W rzeczywistości jednak z większego modelu korzysta mi się... dużo wygodniej. Nie jest to tylko moje zdanie, bo o opinię poprosiłem też znajomego, który kilka miesięcy temu kupując S6 wybrał wariant płaski właśnie ze względu na ergonomię. On także stwierdził, że edge+ zaskakująco dobrze leży w dłoni. Czary? Bynajmniej.
Różnica wynika ze sposobu trzymania mniejszych i większych urządzeń. Gdy biorę do ręki "małego" smartfona, obejmuję dłonią obie krawędzie. Jako że edge przez zagięty ekran owe krawędzie ma bardzo wąskie, chwyt jest niepewny.
Większy rozmiar edge'a+ wymusza natomiast trzymanie telefonu w inny sposób. Ja opieram go na palcach, więc w takim wypadku wąska krawędź dotykająca wyłącznie wewnętrznej strony dłoni nie tylko nie przeszkadza, ale i wręcz zapewnia wygodniejszy chwyt. Efekt? Z Galaxy S6 edge+ jest dla mnie o wiele bardziej ergonomiczny niż Note 4 o podobnych gabarytach.
Znam kilka osób, które uważają, że mniejszego edge'a wręcz nie da się używać. Myślę że edge+ nie będzie wyzwaniem dla nikogo, kto toleruje duże ekrany.
Jak na urządzenie wykonane nie z plastiku, lecz szkła i metalu, Galaxy S6 edge+ jest ponadto wręcz nienaturalnie lekki. Nie jestem jednak przekonany, czy to dobrze, bo - choć zdaję sobie sprawę, jak dużym wyczynem jest zredukowanie wagi do minimum - trzymanie w dłoni nieco cięższego kawałka technologii też ma swój urok.
Galaxy S6 edge to moim zdaniem najładniejszy smartfon stworzony przez Samsunga. Przez moje zamiłowanie do dużych ekranów rzekłbym nawet, że wariant edge+ jest jeszcze ładniejszy. Żałuję tylko, że nie odziedziczył po mniejszym bracie zielonego wariantu kolorystycznego, choć platynowo-złote szaty też są niczego sobie.
Podczas prezentacji nowych smartfonów przedstawiciele Samsunga przekonywali, że Note 5 jest telefonem dla wielozadaniowców, a S6 edge+ dla fanów multimediów. Zapewne była to historia dorobiona na siłę, ale coś w tym jest. Ekran tegoż smartfona jest genialny (według ekspertów najlepszy na rynku), rozlewające się na krawędzie treści wyglądają świetnie, a gabaryty idealnie sprawdzają się podczas oglądania filmów czy grania w gry. To faktycznie może być najbardziej multimedialny telefon na rynku.
To by było na tyle, jeśli chodzi o pierwsze wrażenia. Dokładniej topowemu smartfonowi Samsunga przyjrzę się w pełnej recenzji, która pojawi się na łamach Komórkomanii wkrótce.