Smartfon w służbie taksówkarza

Smartfon w służbie taksówkarza

Taxi light on the roof of the car
Taxi light on the roof of the car
Źródło zdjęć: © Shutterstock
Rafał Belke
16.10.2014 09:05, aktualizacja: 17.10.2014 14:05

To nie jest nic takiego dorożkę zaczarować, dosyć fiakrowi w oczy błysnąć specjalną broszką i jużeś zauroczył dorożkarza z dorożką – rymował dawno temu Gałczyński. Trudno oprzeć się wrażeniu, że dziś tą specjalną broszką jest smartfon w rękach zawodowego kierowcy.

Współczesny taksówkarz magicznie wie, do kogo i kiedy ma podjechać, gdzie na niebie znajduje się samolot z klientem na pokładzie, jak ominąć pobliskie korki. Bezbłędnie trafia do celu nawet w nieznanej okolicy, porozumiewa się pięćdziesięcioma językami, sypie z rękawa informacjami o zabytkach – jeśli tylko ma dobry telefon z odpowiednim oprogramowaniem.

Dogodne połączenia

Dariusz Sadowski jest licencjonowanym taksówkarzem, ale w jego samochodzie nie znajdziemy radiokomunikatora łączącego go z centralą korporacji przewozowej. Szef kilkuosobowej, podwarszawskiej firmy taksówkarskiej ma biznes w smartfonie, a za sieciową usługę łączącą go z klientami płaci tylko wtedy, gdy złapie kurs. Trzy złote od łebka.

Usługa nazywa się iTaxi (nie jest jedyna, w Warszawie działa także myTaxi). Kiedy Dariusz ma wolną chwilę w stolicy, loguje swoją taksówkę w aplikacji, która nanosi go na mapę miasta. Kkiej firmy, może poznać stawki za kilometr i szacunkowy czas dotarcia do niego. Rzeczażdy zalogowany klient może się dowiedzieć, jakiej marki jest samochód, z ja jasna, najwygodniej wybrać taxi w swoim pobliżu, będzie szybciej.

Jak widać, czasy drzemania na postoju w oczekiwaniu na zbawienie definitywnie przeszły do lamusa. Miejmy nadzieję, że również czasy zaniedbanych taryf z dziwnym zapachem w środku. Nie ma lekko – w tej samej aplikacji kierowcy są oceniani przez pasażerów, a w razie grubszych nieporozumień pracownicy serwisu przyjmują reklamacje.

Aplikacje do zamawiania taksówek są coraz popularniejsze. Chętnie korzystają z nich klienci, a taksówkarze coraz częściej wybierają je zamiast pracy w korporacji.
Aplikacje do zamawiania taksówek są coraz popularniejsze. Chętnie korzystają z nich klienci, a taksówkarze coraz częściej wybierają je zamiast pracy w korporacji.

Przydaje się także serwis Tanie Taxi. „Dzięki niemu można wybrać najtańszą taksówkę w okolicy. Podaję trasę i dostaję porównanie kosztów”, tłumaczy Sadowski. „Jeśli klient twierdzi, że jestem za drogi, pokazuję mu ceny konkurencji i okazuje się, że jednak nie jest źle. A jeśli mimo tego ktoś chce inną taksówkę, może sobie od razu wybrać i się żegnamy”. Klient nasz pan, nawet grymaśny.

Do celu bez pudła

Obraz

Starzy górale pamiętają czasy, kiedy taksiarz musiał znać miasto jak własną kieszeń – bo nie miał innego wyjścia. Samochodowe nawigacje okazały się dobrym uzupełnieniem tej wiedzy, przynajmniej dopóki nie zostały połknięte przez smartfony z Google Maps. Dla Sadowskiego to najlepsza opcja ze względu na świeże informacje o drogach.

„Google Maps wyświetla natężenie ruchu, co jest bardzo istotne, bo nie mam czasu na stanie w korku. Program pokazuje mi, które ulice są zamknięte: tu jakieś wykopki, tam stłuczka. Info o wypadku pojawia się po około piętnastu minutach”, mówi taksówkarz.

Niebo gwiaździste nade mną

Obraz

Kiedy stawia się na łowienie stałych klientów i obsługę firm, nie można poprzestać na interaktywnych mapach. Sadowski często odbiera klientów z lotniska i musi wiedzieć, co krąży mu nad głową. Dostępna w sieci tablica przylotów i odlotów to pobożne życzenia przewoźników, o wiele skuteczniejsze jest korzystanie z aplikacji Flightradar24 śledzącej na bieżąco położenie samolotów. Warowanie na lotnisku w oczekiwaniu na opóźniony lot to dla kierowcy strata czasu. I pieniędzy, bo czas to pieniądz.

Stali klienci przestają być stali, jeśli taryfiarz nie pamięta o ich wymaganiach. Tu nie wystarczy już „będę o panu pamiętał” z ubiegłej epoki albo zabazgrany notatnik. Smartfonowy terminarz sprzężony z aplikacją emailową pozwala ogarniać strumień informacji: godziny, nazwiska, numery samolotów, dodatkowe informacje, na przykład że do przewiezienia będą jeszcze cztery osoby. Dzwonki w telefonie i emaile w skrzynce przypominają o zbliżających się kursach.

Zadania specjalne

Taksówkarz pracujący żadnej roboty się nie boi. Jeśli trzeba, przyjmie zagraniczną delegację chcącą poznać fajne lokale w mieście, a nawet planującą turystyczny objazd Polski i okolic. „Uruchamiam Google Maps, mówię do telefonu nazwę restauracji i od razu mam numer do niej. Mogę zapytać, czy mają wolne miejsca, udostępnić informację innym kierowcom, jeśli jedziemy w kilka samochodów”, tłumaczy Sadowski.

Obraz

Google Street View przydaje się, kiedy trzeba chodzić z turystami po nieznanym mieście, zwłaszcza za granicą. Kierowca może błysnąć informacjami o pobliskich zabytkach.

Wujek Gugiel pomaga także w porozumiewaniu się z „dewizowymi” klientami, którzy używają narzeczy bardziej egzotycznych niż angielski. Aplikacja słucha, co kierowca mówi do niej po polsku, po czym wyświetla lub wymawia kwestię w jednym z pięćdziesięciu języków. A potem w drugą stronę. Trzeba tylko uważać, bo czasem wynikają z tego hece. „Wiozłem kiedyś turystycznie Chińczyków”, wspomina Dariusz. „Powiedziałem przez smartfonowego tłumacza, że jeśli będą chcieli wyskoczyć na siku, niech dadzą mi znać. Śmieli się przez resztę drogi. Nie chcieli zdradzić, co dokładnie usłyszeli po chińsku, powiedzieli tylko, że to było bardzo sprośne”.

Klient awanturujący się

Gablotka „tych pasażerów nie obsługujemy” również znajduje się w telefonie. Jeśli ktoś sobie zasłuży, w liście kontaktów dopisuje się do nazwiska „NIE”. Taka osoba może wtedy mailować lub dzwonić po taksę, ale nikt z firmy Sadowskiego już jej nie podejmie.

Obraz

Jeśli gość na tylnym siedzeniu zaczyna groźnie albo niestosownie się zachowywać, przednia kamerka w smartfonie pozwala na dyskretne strzelenie mu fotki. A nuż trzeba będzie pokazać ją policji? „A jeśli klient dzwoni do mnie i bluzga do słuchawki, włączam funkcję dyktafonu, informując, że rozmowa jest nagrywana”, dodaje Sadowski. Niektórzy klienci, zwłaszcza pod wpływem alkoholu, nie wahają się używać pod adresem taksówkarzy gróźb karalnych.

Na szczęście większość pasażerów gra fair. Zaprzyjaźniony taksówkarz jest dla nich równie wartościowy, co stali klienci dla kierowcy. Szerokiej drogi!

Materiał powstał we współpracy z:

Obraz
Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)