Matka 14‑latka pozywa Snapchata. O co poszło?
Snapchat to aplikacja efemeryczna, czyli taka, w której treści po jakimś czasie znikają. Czy to jednak wystarczające uzasadnienie dla publikowania tam treści o charakterze seksualnym? Według matki pewnego 14-latka, absolutnie nie.
W styczniu 2015 roku na Snapchacie zadebiutowała sekcja Discovery. Z założenia, są to multimedialne treści prezentowane w przystępnej i angażującej formie. Odpowiadać mają za nią partnerzy Snapchata, czyli różni wydawcy (np. BuzzFeed, Cosmopolitan czy MTV).
Sprawa sprzed kilku dni dotyczy treści prezentowanych właśnie w tej sekcji. Pewien 14-letni chłopak natknął się tam na artykuł prezentujący postacie Disneya w seksualnych pozach. Jego matka nie pozostała obojętna i postanowiła wraz z synem zgłosić sprawę do sądu.
Pozew przygotował słynny prawnik Mark Geragos, który prowadził takie sprawy, jak na przykład afera dotycząca Michaela Jacksona oskarżonego o molestowanie. Pisze on tam o tym, że niczego nieświadomy chłopak przeglądał treści nieodpowiednie dla niego. W pozwie jest zawartych kilka konkretnych przykładów z pierwszych dni lipca.
Matka chłopaka żąda odszkodowanie pieniężnego oraz wprowadzenia do aplikacji ostrzeżeń w przypadku treści dla dorosłych. Jest to sensowna prośba, gdyż Snapchat jest skierowany do osób powyżej 13 roku życia (tak wynika z umowy licencyjnej aplikacji). Co więcej, znakomita większość użytkowników Snapchata to właśnie nastolatkowie, którzy chłoną wszystkie treści jak gąbka.
Fragment pozwu:
Miliony rodziców w USA nie są świadome, że Snapchat wspiera i publikuje seksualne, a nawet obraźliwe treści, na których odbiór narażone są dzieci. (...) Snapchat ułatwia tym samym popularyzowanie się między nieletnimi problematycznych form komunikacji takich jak sexting. Snapchat przekłada zyski z publikowania takich treści nad bezpieczeństwo dzieci.
Rzecznicy Snapchata zareagowali na pozew mówiąc, że ich partnerzy współtworzący sekcję Discovery są niezależni pod względem redagowania treści, i że twórcy Snapchata wspierają taki stan rzeczy. Czy to jednak oznacza, że twórcy zupełnie odcinają się od tego, co pojawia się w ich aplikacji?
Jak wykazują badania, Snapchat wbrew pozorom nie jest wykorzystywany do sextingu, a jeśli już, to przez bardzo mały odsetek osób. Jednak coś może być na rzeczy, biorąc pod uwagę, burzliwą historię aplikacji oraz bujny życiorys jej twórcy - Evana Spiegiela...
Nasze felietony o Snapchacie:
PS. Jakby ktoś pytał... ;)