Jeśli ktoś miał wątpliwości, czy afera "Taylor Swift vs Apple" była ukartowana, już nie powinien ich mieć

"Spór" między Apple'em a Taylor Swift właśnie się zakończył ze szczęśliwym finałem dla wszystkich stron.

Taylor Swift
Taylor Swift
Źródło zdjęć: © "Blank Space"
Miron Nurski

Taylor Swift ogłosiła na Twitterze, że jej album "1989" - wbrew wcześniejszym deklaracjom - w wyniku wydarzeń z ubiegłego tygodnia jednak będzie dostępny w usłudze Apple Music. Och, cóż za niespodzianka.

A teraz pokrótce przyjrzyjmy się wydarzeniom nie tylko z ostatnich dni, ale i miesięcy.

A teraz przyjrzyjmy się skutkom, jakie wywołało całe zamieszanie.

  • wszyscy mówią o Apple Music;
  • wszyscy mówią o Taylor Swift;
  • wszyscy mówią o albumie \1989;
  • Apple ma w swojej ofercie album wielkiej przeciwniczki streamingu, którego największy konkurent nie ma, o czym w wyniku afery wiedzą wszyscy;
  • Taylor Swift wychodzi na obrończynię biednych artystów, która stawiła czoła potężnej korporacji;
  • Apple wychodzi na spoko firmę, która nie jest głucha na głosy artystów.

Sorry, ale w życiu nie uwierzę, że nie była to zaplanowana akcja marketingowa. Pytanie tylko, jak bardzo zaplanowana, bo nie możemy przecież wykluczyć, że już samo odejście Swift ze Spotify było ukartowane (choć na to dowodów nie ma i pewnie nigdy nie będzie). Pomyślcie tylko: czy najbogatszej firmie na świecie i gigantowi rynku muzycznego faktycznie ciężko byłoby nakłonić popularną artystkę do odejścia od niewygodnego konkurenta na pół roku przed startem własnej usługi?

Tak czy inaczej, widzę tylko dwie możliwości: albo Apple perfekcyjnie wykorzystał sytuację, albo sam ją stworzył. Sam nie wiem, który scenariusz jest bardziej prawdopodobny.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)