Tim Cook twierdzi, że iPhone sprzedaje się słabo, bo naprawa starszych modeli jest za tania
To już oficjalne: nowe iPhone'y sprzedają się poniżej oczekiwań. Niepokojące jest jednak to, gdzie Apple doszukuje się przyczyn takiego stanu rzeczy.
03.01.2019 | aktual.: 05.01.2019 09:26
Tim Cook wystosował list otwarty do inwestorów Apple'a, w których przestrzega, że wyniki finansowe za pierwszy kwartał 2019 będą prawdopodobnie niższe od oczekiwanych. Najnowsze prognozy zakładają uzyskanie przychodów na poziomie 84 miliardów dolarów, choć jeszcze w listopadzie mówiło się o 89-93 mld.
Nie jest to raczej dla nikogo zaskoczeniem, bo już wcześniejsze działania Apple'a wskazywały na to, że firma nie jest zadowolona ze sprzedaży iPhone'ów z 2018 roku i za wszelką cenę stara się ją dopompować.
Za słabnące prognozy Cook wini m.in.:
- niesprzyjające kursy walut;
- niezadowalającą sprzedaż w Chinach, spowodowaną m.in. napięciami handlowymi z USA;
- problemy ekonomiczne na rynkach wschodzących;
- datę premiery iPhone'ów XS i XS Max (pojawiły się szybciej niż iPhone X w roku wcześniejszym, więc najlepszą sprzedaż mają już za sobą);
- fabryki niewyrabiające z zamówieniami na MacBooki, iPady czy AirPodsy.
Do tej listy powodów dorzuciłbym jeszcze jeden, który był dla mnie impulsem do przesiadki z iOS-u na Androida: nowe iPhone'y są piekielnie drogie, a przy tym mało konkurencyjne na tle tego, co oferują rywale.
Niestety Tim Cook doszukał się jeszcze jednej przyczyny niezadowalających wyników finansowych.
"Niektórzy klienci korzystają na znacznie obniżonej cenie wymiany baterii iPhone'a"
Takie zdanie padło w liście do inwestorów. Innymi słowy, Cook stwierdza: "gdyby wymiana baterii była droższa, klienci kupowaliby nowe modele, zamiast naprawiać stare".
A teraz kilka słów wyjaśnienia dla szerszego kontekstu. Kilkanaście miesięcy temu Apple został przyłapany na obniżeniu wydajności iPhone'ów ze zużytymi bateriami. Firmę posądzano o planowane postarzanie produktu, ale ta tłumaczyła, że chodzi jej wyłącznie o dobro użytkowników. Gdy bateria jest zużyta, istnieje ryzyko nieoczekiwanego wyłączania się urządzenia, a obniżenie wydajności ma temu zapobiec.
Apple podjął kroki w celu poprawienia PR-u. W oprogramowaniu pojawiła się funkcja, która pozwala na monitorowanie kondycji baterii oraz wyłączenie trybu zarządzania wydajnością. System iOS 12 poprawił szybkość działania wszystkich starszych modeli. Ponadto - co w tej historii najważniejsze - Apple czasowo obniżył ceny wymiany baterii.
Ciężko pojąć, jak po tym tym wszystkim Tim Cook może publikować takie tłumaczenia
Przez kilkanaście ostatnich miesięcy Apple stawał na rzęsach, by wyzbyć się podejrzeń o planowane postarzanie produktu. Teraz jej szef publicznie wyznaje, że nowe telefony sprzedają się gorzej, niż zakładano, bo korzystanie ze starych jest zbyt opłacalne.
Najbardziej niepokoi mnie jedna rzecz. Że to stwierdzenie to tak naprawdę ciche zapewnienie inwestorów, że Apple zamierza więcej tego "błędu" nie popełnić. Że firma zatroszczy się o to, by naprawa starszych egzemplarzy nie była opłacalna, skoro wpływa to negatywnie na sprzedaż nowych.
Zresztą to już się dzieje. Dość wspomnieć, że serwis Apple'a w ogóle nie przewiduje wymiany stłuczonych plecków w iPhone'ach X, XS i XS Max. Zamiast tego firma oferuje wymianę całego urządzenia na nowe, co wycenione jest nawet na 2999 zł.
Teraz Apple przestał się już nawet kryć z faktycznymi powodami takiego stanu rzeczy: naprawa musi być na tyle droga, by jak najmniejszej liczbie klientów opłacało się z niej skorzystać.