TriggerClips to polski kontroler, który ma zrewolucjonizować granie na smartfonach. Jakoś tego nie widzę...

TriggerClips to polski kontroler, który ma zrewolucjonizować granie na smartfonach. Jakoś tego nie widzę...

TriggerClips to polski kontroler, który ma zrewolucjonizować granie na smartfonach. Jakoś tego nie widzę...
Mateusz Żołyniak
07.05.2018 12:41, aktualizacja: 07.05.2018 19:07

Dwójka Polaków wierzy, że udało im się stworzyć kontroler, który zrewolucjonizuje granie na telefonach. Czy TriggerClips rzeczywiście ma szanse stać się takim rozwiązaniem? Wątpię, ale wciąż może okazać się całkiem użytecznym dodatkiem dla części użytkowników.

Co dokładnie kryje się pod nazwą TriggerClips?

TriggerClips to rozwiązanie stworzone przez Tclips Team, którego założycielami są Piotr Rawicki i Piotr Hejmanowski. Ich produktem jest dodatkowy kontroler w formie klipsów przypinanych do obudów smartfonów, które wyposażone są w pojedyncze "przyciski". Mają być odpowiednikiem triggerów znanych z padów.

TriggerClips
TriggerClips

Jak to działa? TriggerClips zakładane są na górną część urządzenia, które trzymane jest w poziomie. Gracze kriukami mają obsługiwać wirtualne pady na ekranie smartfonu, a dodatkowe kontrolery pozwalają aktywować opcje jak strzelanie lub zmiana broni czy widoku w grze.

Nie ma tu żadnej filozofii - dotknięcie triggera powoduje po prostu kliknięcie ekranu. Ta prostota ma jednak zalety. TriggerClips można dowolnie umieścić na górnej części telefonu, a trzymając na nich palce wskazujące dłoń układać będzie się w sposób niemal identyczny jak na gamepadach.

Rozwiązanie stworzone z myślą o fanach strzelanek

Głównym zastosowaniem TriggerClips ma być ułatwienie grania w tytuły FPS czy TPS. Dodatkowe przyciski mają przyspieszyć nieco reakcję graczy i sprawić, że będą mogli wygodnie strzelać wykorzystując kciuki do poruszania się i celowania.

Zespół zalety kontrolerów prezentuje na przykładzie takich gier jak Critical Ops czy PUBG Mobile. Polacy obiecują jednak, że TriggerClips sprawdzą się również w całej masie innych tytułów, w tym wszystkich zręcznościówkach.

Ba, już teraz snują wielkie plany związane m.in. z Fortnite, w którym kontrolery mogłyby być wykorzystywane tak do strzelania, jak i ustawiania obiektów. To jednak jedynie marzenia, ponieważ wymagałoby możliwości ręcznej zmiany położenia ekranowych przycisków. Tej opcji firma Epic Games nie dodała i nie zanosi się, aby miała zrobić to w przyszłości.

Schemat wykorzystania TriggerClips w grze Fortnite, którą UMOŻLIWIŁABY możliwość zmiany położenia wirtualnych przycisków
Schemat wykorzystania TriggerClips w grze Fortnite, którą UMOŻLIWIŁABY możliwość zmiany położenia wirtualnych przycisków

Ciężko zresztą sądzić, że TriggerClips pomogą fanom tego battle royale, którzy korzystają ze smartfonów, bardziej niż funkcja automatycznego celowania, jak to sugerować starają się Polacy.

Pomysł nie jest zły, ale rozwiązanie na pewno nie zrewolucjonizuje rynku mobilnego

Kontroler Polaków nie jest zły. Oczywiście rozwiązanie to przysłania dodatkowo fragment ekranu podczas grania, więc od razu zostanie skreślone przez tych użytkowników, którym zależy, by podczas rozgrywki mieć jak najlepszy wgląd w akcję. Małe kontrolery służące do szybkiego strzelania i tak jednak mogą sprawdzić się w całej masie strzelanek.

Nie raz podczas zabawy na telefonie miałem ochotę korzystać z przycisków pod opuszkami palców wskazujących bez odrywania kciuków, którymi celowałem. Sęk w tym, że wcale nie muszę czekać na realizację projektu na Kickstarterze, aby już teraz cieszyć się podobnym rozwiązaniem.

Kontolery do smartfonów firm Ruimin i Beautop
Kontolery do smartfonów firm Ruimin i Beautop© amazon

O wiele lepiej wyglądające akcesoria, które można do tego pewnie przymocować do obudowy telefonu, już teraz można dostać w sklepie Amazon za mniej niż mniej niż 10 zł (plus dostawa). Polacy chwalą się konkurencyjną wyceną, ale czy rzeczywiście o nią zadbali? Cóż, nie do końca.

W ramach akcji na Kickstarterze TriggerClips można dostać po wsparciu zespołu kwotą na poziomie 10 funtów (prawie 50 zł). Co gorsze, dotyczy to prototypu rozwiązania, który wygląda jak nie do końca udany projekt z drukarki 3D, a finalna wersja ma być opracowana, gdy zebrana zostanie już kwota... 9400 funtów (ponad 45 tys. zł). Prototyp ma trafić do użytkowników jeszcze w maju.

Dlaczego Polacy potrzebują aż tyle na przygotowanie produktu, który wykonany jest z plastiku i silikonu, a do tego nie wnosi nic ponad to, co oferują już dostępne rozwiązania? Nie mam pojęcia, ale jasne jest, że nie przysporzy to fanów.

Potwierdza to zresztą fakt, że firmie udało się zebrać póki co jedynie... 81 funtów. Do końca kampanii pozostało oczywiście jeszcze ponad 20 dni, ale na miejscu Piotrów nie liczyłbym, że zakończy się ona wielkim sukcesem.

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)