Twitter sukcesywnie ubija nieoficjalne aplikacje i robi wszystko, by oficjalna była nieużywalna
Twitter, mój ulubiony serwis społecznościowy, powoli staje się parodią samego siebie.
06.05.2019 | aktual.: 06.05.2019 12:13
Z Twittera korzystam od ponad dziewięciu lat. To bodaj jedyny serwis społecznościowy, o którym mogę powiedzieć, że korzystanie z niego nie jest dla mnie stratą czasu. Wręcz przeciwnie - dzięki Twitterowi zaoszczędziłem przez tych kilka lat tysiące godzin.
Limit 280 znaków na wpis (do niedawna było to 140 znaków) wymusza na użytkownikach zwięzłe przekazywanie informacji. Wystarczy, że poświęcę dosłownie minutę na przewinięcie osi czasu, bym dotarł do praktycznie wszystkich nowych wieści z interesujących mnie dziedzin. Poza tym to właśnie na Twitterze w wielu przypadkach te wieści pojawiają się w pierwszej kolejności; nie bez powodu serwisy informacyjne coraz chętniej cytują tweety.
Twitter [del]daje[/del] dawał mi pełną kontrolę nad tym, co widzę na swojej osi czasu, dzięki czemu [del]jest[/del] był doskonałym źródłem informacji.
Niestety Twitter robi wszystko, by użytkownikom odechciało się korzystać z nieoficjalnych aplikacji
Praktycznie od samego początku z Twittera korzystałem za pośrednictwem nieoficjalnych apek, które uzbrojone są w funkcje niedostępne w apce oficjalnej. Dość wspomnieć o tak - wydawałoby się - podstawowym narzędziu jak synchronizacja osi czasu między urządzeniami.
Niestety choć - jestem o tym przekonany - Twitter swój sukces zawdzięcza w dużej mierze właśnie zewnętrznym aplikacjom, serwis robi wszystko, by korzystanie z nich traciło sens. Deweloperzy regularnie tracą dostęp do kolejnych narzędzi programistycznych, przez co nieoficjalne aplikacje m.in. nie obsługują ankiet, nie pozwalają na automatyczne odświeżanie osi czasu, nie zliczają na bierząco polubień czy nie obsługują powiadomień push w czasie rzeczywistym.
Niektóre ograniczenia zdolnym programistom udaje się obejść, ale do tego dochodzą nieszczęsne tokeny, czyli limit użytkowników na aplikację. Polityka Twittera sprawia, że w pewnym rozwój apek przestaje być opłacalny. Zazwyczaj im lepszy program, tym szybciej to następuje. Część wydawców radzi sobie z tym wypuszczając nowe wersje nie jako darmowe aktualizacje, ale jako osobne pozycje, za które trzeba zapłacić ponownie. Mnóstwo twitterowych apek pada jednak jak muchy.
Próbowałem więc korzystać z oficjalnej aplikacji Twittera, ale z niej korzystać się nie da
Przełknąłem brak synchronizacji osi czasu między urządzeniami. Trudno, i tak zazwyczaj Twittera przeglądam na smartfonie. Absolutnie nie przeszkadzają mi coraz liczniejsze reklamy, a wręcz cieszę się, że mój ulubiony serwis społecznościowy po kilkunastu latach istnienia zaczął zarabiać. Nie mogę jednak przełknąć drastycznych zmian w funkcjonowaniu serwisu.
Za każdym razem, gdy zaglądam do oficjalnej aplikacji, widzę mniej więcej coś takiego:
Na czerwono zaznaczyłem tweety wysłane przez osoby, których nie znam i których nie obserwuję. Ktoś z moich znajomych te tweety polubił, więc Twitter uznał, że koniecznie muszę je zobaczyć.
I nie jest tak, że na dwóch nieinteresujących mnie tweetach się kończy. O nie. Taką ścianę wpisów, których widzieć nie chcę, widzę na osi czasu co kawałek.
Przecież to przeczy całej idei tej Twittera!
Po wejściu na Twitter.com, jeszcze przed założeniem konta, użytkownik witany jest hasłem "obserwuj to, co cię interesuje". Kiedyś te pięć słów definiowała całą ideę Twittera. Dziś to tylko pusty, wręcz kłamliwy slogan.
Poświęciłem kilka lat na zbudowanie siatki obserwowanych osób, żeby docierać jak najszybciej do interesujących mnie informacji. Zamiast tego po wejściu na Twittera dowiaduję, że facet, którego nie znam, je właśnie obiad. "Obserwuj to, co cię interesuje", hę?
Twitter nie trzyma się zasad, które sam wymyślił
Użytkownicy mogą przecież wchodzić w interakcje z tweetami na trzy różne sposoby: odpowiadać na nie, lubić je oraz retweetować, czyli udostępniać innym obserwującym. W sytuacji, gdy polubienia traktowane są jako retweety, cały ten mechanizm traci sens.
Jeszcze rozumiałbym, gdyby Twitter wbrew mojej woli podsyłał mi chociaż tweety, które można uznać za ważne. Ale zdjęcie loda w wafelku? Serio?
Dodam jeszcze, że co prawda Twitter pozwala zmienić widok na w pełni chronologiczny, ale po kilku godzinach nieaktywności przywracane są ustawienia domyślne, więc w moim przypadku to żadne rozwiązanie. Czego bym nie robił, Twitter regularnie zasypuje mnie tweetami, których widzieć nie chcę.
I ciężko znaleźć rozwiązanie tego problemu
Nieoficjalne apki są zbyt okrojone, bym mógł korzystać wyłącznie z nich. Oficjalna apka jest natomiast nieużywalna, bo przeczy całej ideo Twittera.
Na tę chwilę nie widzę innego wyjścia niż korzystanie na zmianę z aplikacji oficjalnej i nieoficjalnej. Żonglowanie dwiema apkami do tego samego jest upierdliwe, ale lepszego rozwiązania nie widzę.