Twój kolejny smartfon może być gorszy od poprzednika
Gdy wymieniasz swój smartfon na kolejnego reprezentanta tej samej serii, pewnie instynktownie czujesz, że nowy model powinien być pod każdym względem albo lepszy, albo przynajmniej równie dobry. Cóż, któregoś dnia możesz się zdziwić.
11.12.2019 | aktual.: 11.12.2019 13:28
Oczywiście to, że nowy smartfon ma mniejsze lub większe braki względem poprzednika, nie jest niczym nowym. Ostatnio jednak problem się nasilił, co świetnie obrazuje dopiero co zaprezentowana nowość Xiaomi - Redmi K20.
Redmi K30 czy Redmi K20: który jest lepszy? Odpowiedź nie jest oczywista
Nazwa nowego smartfonu jasno sugeruje, że Redmi K30 to bezpośredni następca Redmi K20 (który w Polsce znany jest jako Xiaomi Mi 9T). Lub przynajmniej, że jest to model pozycjonowany wyżej.
Czy jednak faktycznie nowość jest lepsza? Cóż, nie w każdym aspekcie i nie dla każdego. Nowy model może i ma panel wyświetlający obraz w 120 Hz (co jest niewątpliwym atutem), ale jednocześnie:
- Redmi K20 ma ekran Super AMOLED, a Redmi K30 ma ekran LCD;
- Redmi K20 ma ekran pozbawiony jakichkolwiek wcięć, a Redmi K30 ma ekran ze sporym otworem w rogu;
- Redmi K20 ma czytnik linii papilarnych w wyświetlaczu, a Redmi K30 ma czytnik linii papilarnych na krawędzi obudowy.
OK, w kwestii skanera biometrycznego możemy się umówić, że to kwestia gustu, choć w mojej skromnej opinii czytnik ekranowy jest nie tylko bardziej zaawansowany technologicznie, ale i wygodniejszy w codziennym użytkowaniu. Zwłaszcza że ten w K20/Mi 9T jest ponadprzeciętnie dobrej jakości.
Otwór w ekranie? Jasne, może i jest rozwiązaniem bezpieczniejszym niż podatny na uszkodzenia wysuwany aparat, ale przyznacie chyba, że oszpecony wyświetlacz K30 wygląda mniej atrakcyjnie niż nieskazitelny panel poprzednika.
LCD zamiast AMOLED-a: to już bezdyskusyjny regres. Kropka.
Dlaczego Xiaomi zdecydowało się na taki krok?
Tego nie wiadomo, choć można się domyślać. Być może firmie zależało na zastosowaniu ekranu 120 Hz, ale połączenie wysokiej częstotliwości odświeżania, matrycy OLED, wysuwanego aparatu i ekranowego czytnika linii papilarnych oznaczałoby zbyt wysokie koszta produkcji. A Redmi K30 ma być przede wszystkim smartfonem o dobrym stosunku jakości do ceny.
Bez względu na powody, w przypadku tego modelu jeden progres dla wielu będzie jednocześnie potrójnym regresem. Może i na K30 animacje interfejsu będą dużo płynniejsze, ale można bezpiecznie założyć, że filmy będzie się oglądało gorzej z uwagi na brak matrycy OLED i szpecący otwór.
Nie zrozumcie mnie źle - nie twierdzę, że K30 jest złym smartfonem. Wręcz przeciwnie, w swojej półce cenowej wypada rewelacyjnie. Zwracam jedynie uwagę na to, że może mieć kilka niekoniecznie miłych niespodzianek dla tych, którzy z rozpędu przesiądą się z poprzedniej generacji.
Takie sytuacje mogą się zdarzać częściej
Trzymając się samych wyświetlaczy - wiele wskazuje na to, że czeka nas prawdziwy wysyp smartfonów z ekranami o wyższej częstotliwości odświeżania. Na razie pozostają one rynkową niszą, ale niedługo producenci zyskają motywację, by to zmienić.
Panel 120 Hz ma trafić do Galaxy S11. Jeśli tak się stanie, Samsung z pewnością weźmie na siebie ciężar promocji tego rozwiązania. Jestem pewien, że galerie handlowe zostaną zalane wysepkami, na których egzemplarze demo będą wyświetlać ultrapłynne animacje. Masowy konsument zobaczy, z czym to się je, w efekcie czego wysokohercowy wyświetlacz będzie chciała mieć w swojej ofercie każda marka.
Nie zdziwię się, jeśli producenci - chcący pochwalić się na ulotkach promocyjnych odświeżaniem 120 lub 90 Hz - masowo rzucą się po panele z matrycami o niższej jakości niż te stosowane do tej pory. Jak w przypadku nowości Xiaomi, może dość chociażby do hurtowej wymiany AMOLED-ów na LCD.
Przyczyn potencjalnego smartfonowego regresu jest więcej
Kolejny powód, dla którego trzeba uważać podczas przesiadki na nowszy model, to mnogość różnych wariantów.
W przypadku serii Galaxy Note Samsung wprowadzał dotychczas jeden model na generację (nie licząc pojedynczych wyjątków). Tymczasem Galaxy Note10 doczekał się mocniejszego odpowiednika w postaci modelu Galaxy Note10+.
Efekt rozszerzenia oferty jest taki, że Galaxy Note10 kosztuje mniej niż Galaxy Note9 w dniu premiery, ale jest pod niektórymi względami okrojony. Nowy wariant to chociażby mniejszy ekran o niższej rozdzielczości, mniej pojemna bateria i brak gniazda na karty pamięci. Mimo że w ogólnym rozrachunku uważam, że Note10 jest wyborem dużo lepszym, nie da się nie zauważyć, że Samsung wykonał kilka kroków w tył, które niektórym klientom mogą przeszkadzać.
Zmiana nazewnictwa też może sporo namieszać
Na zmianę nomenklatury, która może wywołać spore zamieszanie, zdecydował się Apple.
Następcy modeli iPhone XR, XS oraz XS Max to kolejno iPhone 11, 11 Pro i 11 Pro Max. O ile w ubiegłym roku najtańszy model pozycjonowany był jako uboższy wariant, o tyle teraz "jedenastka" to po prostu iPhone nowej generacji.
Nazewnictwo każe sądzić, że iPhone 11 to bezpośredni następca iPhone'a XS. Mniej zorientowany klient, który przesiądzie się z ubiegłorocznego modelu (lub nawet iPhone'a X), może być niemiło zaskoczony brakiem ekranu OLED i dużo większymi ramkami, które go otaczają.
Wniosek? Podczas przesiadki na nowszy model lepiej zachować czujność. Nie zawsze "nowszy" oznacza "lepszy". A na pewno nie pod każdym względem.