USB‑C w iPhonie 15 tak po prostu? Bez żadnych haczyków i kompromisów? Jestem w szoku
Jeśli chodzi o wymuszoną przez Unię Europejską przesiadkę na USB-C w iPhonie 15, to po Apple'u spodziewano się wiele złego. Ale ostatecznie do niczego złego nie doszło.
13.09.2023 11:52
Do przyjętych przez Komisję Europejską przepisów, które już w 2024 roku wymuszą na producentach smartfonów stosowanie portu USB-C, stosunek mam ambiwalentny.
Z jednej strony od przeszło dekady używam równolegle sprzętu z Androidem i iOS-em, więc cieszy mnie, że wreszcie nie będę skazany na żonglowanie różnymi przewodami. Z drugiej natomiast nie podoba mi się tak duża ingerencja urzędników w prywatny biznes. Wiecie - dziś wszystkie smartfony muszą mieć taki sam port ładowania, bo ekologia. Kto wie, czy jutro wszystkie restauracje nie będą musiały wprowadzić ujednoliconego menu, żeby jedzenie wszędzie smakowało tak samo i mniej trafiało na śmietnik.
Przedstawiciele Apple'a argumentowali z kolei, że narzucanie z góry technologicznych standardów "zamraża innowacyjność". W mojej ocenie nie jest to argument nietrafiony, bo gdyby podobne przepisy wprowadzono - powiedzmy - 15 lat temu, być może nigdy nie powstałyby dwustronne złącze Lightning i idące jego śladem USB-C, w efekcie czego, do dziś męczylibyśmy się z microUSB. Gdy wszyscy muszą robić to samo, nikt nie ma jak się wyróżnić, więc postęp hamuje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tajemnicą poliszynela jest to, że Apple'owi najbardziej nie w smak było jednak nie "zamrożenie innowacyjności", ale odcięcie od lukratywnego źródła przychodów. Pełna kontrola nad autorskim złączem ładowania oznacza miliony dolarów generowanych na sprzedaży i certyfikowaniu akcesoriów.
W tym kontekście zmiana przepisów także nie napawała optymizmem. Apple jest zobligowany do mnożenia pieniędzy swoich inwestorów, więc chyba nikt nie byłby specjalnie zdziwiony, gdyby koszty przesiadki na USB-C zostały w ten czy inny sposób przerzucone na konsumentów.
Apple mógł z łatwością ominąć przepisy lub wykorzystać je na swoją korzyść
Na każdy niechciany wymóg znajdzie się obejście. Gdy polski rząd wprowadził zakaz handlu w niedziele, Żabki stały się placówkami pocztowymi. Apple miał możliwość potraktowania unijnych przepisów dotyczących USB-C z równą powagą.
Wymóg stosowania wspomnianego portu dotyczy urządzeń, które "mogą być ładowane za pomocą ładowania przewodowego". Gdyby iPhone 15 w ogóle nie miał gniazda zasilania i mógł być ładowany jedynie z użyciem ładowarki bezprzewodowej, byłby produktem w 100 proc. zgodnym z unijnymi przepisami. Jednocześnie klienci byliby zmotywowani do sięgnięcia po drogie ładowarki MagSafe.
Przed kilkoma miesiącami po sieci krążyły plotki, jakoby Apple - owszem - miał zastosować w iPhonie 15 port USB-C, ale do pary ze specjalnym czipem weryfikującym sprzętową zgodność. Dzięki temu tylko akcesoria wyprodukowane lub certyfikowane przez Apple'a mogłyby zapewnić pełną funkcjonalność, podobnie jak przez lata miało to miejsce w przypadku akcesoriów Lightning.
Ja sam spodziewałem się, że Apple po raz pierwszy od lat zdecyduje się na globalną podwyżkę cen. Ta pozwoliłaby zrekompensować spodziewane straty spowodowane decyzją urzędników, co potencjalnie mogłoby się spotkać z aprobatą inwestorów.
I wiecie co? Do niczego takiego nie doszło, bo Apple zastosował USB-C w iPhonie 15 tak po prostu
Wszystkie iPhone'y 15 jak najbardziej mają port USB-C, choć - jak już ustaliliśmy - tak naprawdę wcale nie muszą. Certyfikacja? Nic z tych rzeczy. Na witrynie sprzedażowej Apple'a znalazł się nawet komunikat "Zachęcamy do korzystania z dowolnego zgodnego zasilacza USB‑C".
Ceny? W USA nawet nie drgnęły. W Polsce - najpewniej z uwagi na sprzyjające kursy walut - poszczególne warianty iPhone'a 15 kosztują od 500 do nawet 900 zł mniej niż "czternastki" przed rokiem.
Z uwagą obejrzałem całą konferencję i przeczytałem wszystkie adnotacje na stronie Apple'a w poszukiwaniu kruczków, ale niczego nie znalazłem. Ba - firma nie stara się nawet udawać, że Lightning było lepsze i chętnie chwali zalety nowego standardu. W tym możliwość zapisywania nagrywanych filmów bezpośrednio na zewnętrznym dysku czy zwrotnego ładowania innych akcesoriów.
No dobra - małym haczykiem jest to, że iPhone 15 Pro i 15 Pro Max wykorzystują standard USB 3 z przepustowością 10 Gb/s, a iPhone 15 i 15 Plus utknęły z USB 2 o przepustowości 480 Mb/s. Podobne ograniczenia stosują jednak także niektórzy producenci smartfonów z Androidem (zwłaszcza chińscy), więc nie jest to nic nadzwyczajnego. Poza tym dotychczas wszystkie iPhone'y miały USB 2, zatem i tak mowa o postępie.
Wygląda więc na to, że - wbrew licznym obawom - Apple nie zakpił z unijnych przepisów, ani nie odbił sobie spodziewanych strat na klientach w żaden wątpliwy moralnie sposób. Oczywiście dla części użytkowników przesiadka na USB-C związana będzie z koniecznością wymiany kosztownych akcesoriów, ale akurat na to Apple żadnego wpływu nie ma.
Miron Nurski, redaktor prowadzący Komórkomanii