Wybór smartwatcha z Wear OS‑em okazał się trudniejszy, niż się spodziewałem
Zegarków z systemem Wear OS jest mnóstwo, ale przeglądając ofertę różnych producentów naprawdę ciężko było mi znaleźć coś dla siebie. W końcu się udało, choć o 100-procentowym zadowoleniu mowy nie ma.
14.11.2018 | aktual.: 14.11.2018 14:22
Przesiadka z iOS na Androida w moim przypadku wiązała się z koniecznością wymiany Apple Watcha na zegarek, który będzie współpracował z nowym telefonem. Wybór dość szybko ograniczyłem do modeli z systemem Google'a.
Dlaczego w ogóle Wear OS?
Wear OS (dawniej Android Wear) nie jest systemem idealnym, a chyba największą z jego wad jest apetyt na energię. Wiele smartwatchów z tą platformą nie wyciąga nawet pełnej doby na jednym ładowaniu. Jeśli jakiś producent chwali się, że jego zegarek pracuje na baterii wiele dni lub nawet tygodni, zazwyczaj sprowadza się to do prostych sztuczek polegających na programowym ograniczaniu funkcjonalności.
Mimo wszystko Wear OS ma dwa atuty, na których mocno mi zależało:
- Google Pay - Wear OS to jedna z nielicznych zegarkowych platform, które pozwalają na korzystanie z płatności mobilnych w Polsce;
- Assistant - tylko wirtualny asystent Google'a ma w najbliższej przyszłości doczekać się wsparcia dla języka polskiego, a wiele czynności w naszym rodzimym języku da się wykonać już teraz.
Płacenie zegarkiem szybko wchodzi w krew z uwagi na wygodę i bezpieczeństwo (wybrane modele blokują się natychmiast po zdjęciu z nadgarstka). A nawigacja głosowa w przypadku zegarków ma dla mnie o wiele więcej sensu niż na telefonach.
Gdyby nie to, prawdopodobnie wybrałbym Galaxy Watcha Samsunga. Wyciąga bardzo dobre czasy pracy na baterii, a i jego obracany pierścień i przemyślane oprogramowanie robią robotę. Niestety oba obsługuje standard płatności mobilnych niedziałający w Polsce, a to - jak już ustaliliśmy - dla mnie podstawa.
Co powinien mieć smartwatch z Wear OS?
Rozpoczynając poszukiwania zegarka, zrobiłem sobie listę cech, które chciałbym mieć:
- NFC - płatności mobilne;
- pulsometr;
- ładny wygląd i wysoka jakość wykonania - jednak zegarek jest częścią biżuterii;
- jak najniższa cena;
- wygodna nawigacja - programowalne przyciski i cyfrowa koronka;
- jak najlepsza bateria;
- głośnik do rozmów;
- bezprzewodowe ładowanie w standardzie Qi.
Zegarek, który odhaczyłby wszystkie punkty na liście, niestety nie istnieje.
Trochę mnie to dziwi, bo jednak smartwatche rządzą się innymi prawami niż smartfony, gdzie sztuka kompromisów sprowadza się np. do trudnego wyboru między rysikiem a potrójnym aparatem. Wear OS natywnie obsługuje niewiele funkcji, więc w teorii wystarczy zamknąć je wszystkie w jednym urządzeniu.
Wybór ograniczyłem do trzech modeli: Mobvoi TicWatch Pro, Huawei Watch 2 Sport oraz Fossil Q Explorist HR. W zasadzie mógłbym wybrać którykolwiek i pewnie byłbym w równym stopniu [del]nie[/del]zadowolony.
Ostatecznie na moim nadgarstku wylądował Fossil Q Explorist HR (4 gen.)
Nie będę ściemniał, że była to jakaś super przemyślana decyzja. Z grubsza:
- oczarował mnie jego wygląd;
- znana i ceniona marka daje nadzieję na to, że nie zostały skopane aspekty, których widać na papierze i że nie będę miał problemów z ewentualnym serwisowaniem czy zakupem dodatkowych akcesoriów;
- spełnia 5 z 8 wymagań z mojej listy;
- nadarzyła mi się okazja, by kupić go za granicą w dobrej cenie (ok. 1080 zł).
Braki? Cóż, bez tego się nie obyło. Zabrakło głośnika do rozmów czy ładowania bezprzewodowego Qi; trzeba korzystać z dołączonej ładowarki.
Największym minusem jest jednak bateria, która - póki co - wyciąga u mnie nie więcej niż 22 godziny pracy na jednym ładowaniu. Słabo. Niestety dopiero po moim zakupie zapowiedziany został Fossil Sport z nowym Snapdragonem 3100, który ma zapewnić mniejszy apatyt na energię.
Niemniej wciąż jest się czym zachwycać
Mimo kiepskiej baterii, jestem w stanie z Fossilem Q Explorist HR żyć, bo nie brakuje mu zalet.
Po pierwsze - wygląd i jakość wykonania
Zdecydowałem się na wersję ze srebrną kopertą ze stali nierdzewnej z niebieskimi akcentami oraz brązowym, skórzanym paskiem.
To oczywiście kwestia gustu, ale nie pamiętam, bym widział inteligentny zegarek, który podobałby mi się bardziej. To kawał ładnego i świetnie wykonanego sprzętu.
Po drugie - wygodna obsługa
Fossil Q Explorist HR ma obracaną koronkę, która pozwala przewijać wirtualne treści. Możliwość swobodnego odczytania maila czy przeczesania listy aplikacji bez konieczności zasłaniania mikroskopijnego ekranu paluchem to potężny atut.
Koronka jest klikalna i pozwala wyświetlić listę zainstalowanych apek lub uruchomić asystenta głosowego. Oprócz tego na kopercie znajdują się dwa programowalne przyciski, pod które można podpiąć najczęściej używane aplikacje i funkcje.
Niewiele jest zegarków, które dorównują fossilowi komfortem obsługi.
Po trzecie - detale
Zegarka używam dopiero od kilku dni, ale póki co nie miał dla mnie żadnych przykrych niespodzianek. Niczego, czego nie oczekiwałbym po zerknięciu na specyfikację. Zarówno wbudowana antena NFC, jak i mikrofon, zdają się być bardzo dobrej jakości (a z tym u konkurencji bywa ponoć różnie).
Widać, że jest to sprzęt dopieszczony nie tylko od strony wizualnej, ale i funkcjonalnej. Fajnie, że - podobnie jak Apple Watch - wykrywa kontakt ze skórą i blokuje się po zdjęciu go z nadgarstka. Wzór, niezbędny do odczytywania powiadomień czy dokonywania płatności, wprowadzam raz dziennie.
Fossil przygotował też ładne i funkcjonalne tarcze zegara. W dodatku - choć jeszcze za wcześnie, bym mógł to sprawdzić na własnej skórze - firma podobno dba o solidne wsparcie aktualizacyjne.
Czuć, że to sprzęt premium zrobiony przez firmę, która ma doświadczenie w produkcji zegarków, czuje rynek i umie wykorzystać nowe technologie.